
Mimo, że Białystok posiada zarówno bardzo drogą spalarnię śmieci, jak też i własną sortownię oraz składowisko odpadów w Hryniewiczach, pojawił się problem z odbiorem niektórych odpadów. Już od dłuższego czasu przedsiębiorcy budowlani są zaskakiwani tym, że nie mają gdzie i dokąd wywozić swoich odpadów.
Całkiem niedawno pisaliśmy o problemie z odpadami, jaki pojawił się w naszym mieście. Spółka „Lech” zapowiedziała wstrzymanie przyjmowania odpadów od firm, które w ramach umowy odbierały odpady od przedsiębiorców lub z terenów tych gmin, które też miały podpisane stosowne umowy. Firmy, które takie odpady przywoziły do zakładu w Hryniewiczach nagle nie mogły realizować swoich obowiązków. Powodem okazał się brak miejsca w sortowni śmieci. Spółka „Lech” zresztą w tej sytuacji też wystąpiła ponownie do marszałka województwa z pismem, aby ten zezwolił na większą ilość składowania odpadów.
Jak to jest możliwe, że brakuje miejsca na śmieci, które musiały i muszą trafiać do Hryniewicz w ramach zawartych umów? Tu odpowiedzią okazuje się być to, że do naszej sortowni przywożone były śmieci z różnych miast Polski, głównie z Warszawy. Choć nie tylko. Ale ciekawszym jeszcze wydaje się i to, że nie można sobie poradzić ze spalaniem, mimo że Białystok jako jedyne miasto w regionie posiada nowoczesny zakład utylizacji odpadów, którym jeszcze niedawno prezydent i spółka „Lech” chwalili się, że spalać może szybko, dużo i bez zatruwania środowiska.
Niezależnie od powodów tego stanu rzeczy, problem z odpadami mają także firmy budowlane. Jeszcze w ubiegłym roku Spółka „Lech” zarządzająca sortownią w Hryniewiczach wstrzymywała przyjmowanie odpadów budowlanych. O czym przedsiębiorcy dowiadywali się niemalże z dnia na dzień. Wydaje się, że ten problem powtarza się i teraz. Bo radny Henryk Dębowski właśnie złożył interpelację do prezydenta Białegostoku w tej konkretnej sprawie.
„Od dłuższego czasu otrzymuję informację, że Zakład Utylizacji Odpadów Komunalnych w Hryniewiczach, który jest zarządzany przez spółkę „Lech” z siedzibą w Białymstoku, nie przyjmuje od firm oczyszczających miasto odpadów remontowo-budowlanych. Tym samym, takie odpady nie podlegają recyklingowi i nie można ich ponownie wykorzystać w budownictwie np.: pod budowę dróg, ścieżek rowerowych czy chodników w trakcie realizacji projektów infrastrukturalnych. Zaniechanie przyjmowania takich odpadów może prowadzić do wzrostu szarej strefy w gospodarce odpadami i prowadzić do powstawania dzikich wysypisk śmieci” – pisze do prezydenta Białegostoku radny Dębowski.
Prosi także w tym samym piśmie, aby prezydent odpowiedział, czy wszystkie firmy zajmujące się oczyszczaniem miasta mają możliwość dostarczania odpadów remontowo-budowlanych na teren Zakładu Utylizacji Odpadów Komunalnych w Hryniewiczach i czy te odpady podlegają przetworzeniu oraz dalszej odsprzedaży w celu ich ponownego wykorzystania np.: jako kruszywa recyklingowego. Pytania jak najbardziej zasadne w obecnej sytuacji. I to głównie dlatego, że przedsiębiorcy budowlani, jeśli nie wywiozą śmieci ze swojego terenu, mogą być obciążeni wysokimi kosztami za ich nielegalne składowanie.
Z polityki prowadzonej przez Spółkę „Lech” nie są zadowolone także okoliczne gminy, które w ramach umów dostarczały swoje śmieci właśnie na składowisko w Hryniewiczach. Bo okazuje się, że nawet i takim podmiotom spółka miejska stawia własne warunki, choć negocjacje wcześniej były prowadzone przez władze gmin z władzami Białegostoku. Tak bowiem nakazuje prawo.
Będziemy czekać na to, co odpowie w tej sprawie prezydent Białegostoku, bo sytuacja związana z gospodarką odpadami jest kompletnie niezrozumiała. A jeszcze tym bardziej, że to nasze miasto, u siebie, na miejscu, ma takie możliwości do składowania i spalania odpadów, jak żadne inne miasto w całym województwie.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Facebook/ NASZ Białystok JEST EKO)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie