Reklama

Wicemistrza mamy!

05/06/2017 15:36

Takich emocji to jeszcze w Białymstoku nie było. Białostocka Jagiellonia po wyjątkowo dramatycznym meczu została wicemistrzem Polski! To historyczny sukces (dotąd białostoczanie mieli na koncie brązowy medal i zdobyty Puchar Polski), a powodów do radości mogło być znacznie więcej. Jagiellonię od mistrzostwa dzielił jeden gol lub... niecałe pół metra. Tyle dzieliło piłkę kopniętą przez Piotra Tomasika od słupka bramki Matusa Putnocky'ego w 3 minucie doliczonego czasu gry.

Białostoccy piłkarze zafundowali kilka bardzo nerwowych chwil mistrzom Polski w stolicy, którzy po minimalistycznym remisie musieli czekać na zakończenie doliczonego czasu gry w Białymstoku. Bo gol żółto-czerwonych strącał im koronę z głowy. Inna rzecz, że białostoczanie uciekli z piłkarskiego piekła, w którym siedzieli przez ponad godzinę.

Mecz z Lechem wywołał rekordowe emocje. Bilety na to widowisko rozeszły się wiele dni wcześniej, a cena wejściówki (o ile ktoś chciał się jej pozbyć) była naprawdę spora. Atmosfera święta towarzyszła kibicom od rana. Białystok był wystrojony na żółto-czerwono, a ci którym zabrakło szczęścia i wejściówek na mecz, zarezerwowali miejsca w pubach lub przed telewizorami. Punktualnie o 18.00 zaczął się mecz i widać było komu bardziej zależy na wygranej.

Jagiellonia rzuciła się od początku do ataku z ogromną determinacją. Mimo to w 11 minucie stadion ucichł: Makuszewski po kontrataku podał ze skrzydła pod nogi Radosławowi Majewskiemu i Marian Keleman skapitulował. Białostoczanie po chwili konsternacji poderwali się znowu do ataku ale sytuacji bramkowych to nie przynosiło. Strzałów z dystansu próbowali Kostia Vassiljev i Taras Romanczuk. Przy bombie tego ostatniego klasę pokazał Putnocky. Za to w 39 minucie Lech ponownie popisał się wzorcowym kontratakiem: Jetvic wpuścił w uliczkę Łukasza Trałkę, a ten podcinką strzelił na bramkę Jagi. Keleman zdołał podbić piłkę, która i tak wpadła do bramki. Stadion ucichł, a kibice zaczęli gorączkowo sprawdzać co dzieje się na Łazienkowskiej.

Tocząca korespondencyjny pojedynek z Jagą Legia w tym czasie bezbramkowo remisowała z Lechią Gdańsk. W tym przypadku bezbramkowy remis dawał legionistom mistrzostwo Polski, a Lechii prawo gry w pucharach i miejsce na najniższym podium. Warszawiacy przeważali, ale ta dominacja specjalnie wiele nie wnosiła. A tymczasem na Słonecznej białostoczanie dalej atakowali. Mieli miażdżącą przewagę w posiadaniu piłki, więcej ochoty do ataku, ale i zero bramek na koncie. Atakując bez większego powodzenie poznańską bramkę dotrwali tak do przerwy. Popis dopingu i ogromną wiarę w sukces prezentowali za to fani. Oprawa meczu była naprawdę imponująca, jak i pożegnalny baner z wizerunkiem trenera Michała Probierza i jego słynnym cytatem: "Pierdolniemy whisky bo co nam zostało".

W 49 minucie Guti miał fantastyczną okazję przed bramką Lecha ale skiksował. A po godzinie gry trener Probierz doszedł do wniosku, że nic nie zostało do stracenia i albo coś zmieni w grze swojej ekipy, albo faktycznie zostanie już tylko whisky. I zdjął z boiska Konstantina Vassiljeva zastępując go Arvydasem Novikovsem. I to był strzał w dziesiątkę! Zmiana poderwała jagiellończyków do walki, a największe zasługi miał w tym Jacek Góralski. W 77 minucie strzałem z ostrego kąta dał kontaktowego gola swojej drużynie na co kibice zareagowali gigantycznym aplauzem zasypując pole karne Lecha serpentynami. Sędzia wezwał służby porządkowe, które zaczęły sprzątać boisko, a jagiellończycy z trenerem gorączkowo naradzali się przy ławce rezerwowych.

W tym samym czasie nadeszły wieści z Łazienkowskiej, że Lechia gra już w dziesiątkę, bo z boiska wyleciał Sławomir Peszko. Jagiellończycy nacierali coraz bardziej desperacko i w 87 minucie padło wyrównanie: seria podań przed bramką Lecha zaczęło się od podania Sheridana, a chwilę potem Novikovas wpakował piłkę do bramki Lecha. Jeszcze chwilę później Lech już grał w dziesiątkę - z boiska wyleciał Jetković, który agresywnie zaatakował Góralskiego.

Końcówka to gigantyczne emocje: sędzia Złotek doliczył 10 minut gry, a jagiellończycy atakowali z coraz większą determinacją. Po 3 minutach do Białegostoku dotarł komunikat, że w stolicy Legia zremisowała bezbramkowo. Na Łazienkowskiej wszyscy czekali w napięciu na wiadomości z Białegostoku: Lechia liczyła na cud i gola Lecha, legioniści modlili się, żeby Jagiellonia nie zdobyła gola, który pozbawiał ich mistrzostwa. Tymczasem Jagiellonia atakowała! I niewiele brakowało, aby Piotr Tomasik zdobył najważniejszego gola dla białostoczan - po jego kopnięciu piłka przeleciała niecałe pół metra od słupka bramki Lecha.

Końcówka meczu to coraz bardziej nerwowa walka, przepychanki z rywalami w czym celowali gracze Lecha i coraz bardziej ewidentna gra na czas. Dwukrotnie jeszcze w polu karnym kibice z wściekłością krzyczeli licząc na gwizdek sędziego, gdy w polu karnym padał jeden z graczy Jagi, a potem gdy piłka odbiła się od ramienia lechity.

Koniec mecz rozpoczął wielką fetę, która jeszcze na stadionie przerodziła się w triumfalne święto zakończone przejazdem piłkarzy i trenera na plac NSZ. Do autobusu wpakował się też prezydent Tadeusz Truskolaski, który - jak zwykle - wypiął pierś do orderów i teraz ogłosi się zwolennikiem przyznania białostockim graczom nagrody finansowej. Oby jego zapałów starczyło także dla innych sensownych działań na rzecz białostockiego futbolu: np. budowy boisk czy inwestycji w szkolenie piłkarskiego narybku.

Świętowanie sukcesu Jagiellonii rozpoczęło się po ostatnim gwizdku, kiedy na murawę wbiegły tysiące kibiców. Potem żegnano uroczyście Michała Probierza, który ogłosił, że już w styczniu przekazał szefom klubu swoją decyzję o odejściu. I pochwalił Jagiellonię za klasę w pożegnaniu. W rewanżu dostał pamiątkowe zdjęcia i gigantyczne owacje.

- Chciałbym podziękować działaczom, bo ich zachowanie świadczy o ich profesjonalizmie. Już w styczniu powiedziałem, że odchodzę w czerwcu i było to respektowane. Działacze wiedzieli o tym, zdawali sobie z tego sprawę, nie było jakichkolwiek sytuacji, że gdzieś ktoś czekał na moment żeby mnie zwolnić. Takie drobne elementy decydują później o całości, dlatego wierzę w to, że kiedyś się może jeszcze tutaj spotkamy. Na pewno moja droga z Jagiellonią dzisiaj się kończy – podsumował Probierz.

A Rafał Grzyb po meczu podsumował przebieg meczu: - Wróciliśmy z piekła do nieba.

Jagiellonia Białystok - Lech Poznań 2:2 (0:2). Bramki: Jacek Góralski 77, Arvydas Novikovas 87 - Radosław Majewski 11, Łukasz Trałka 39. Żółte kartki: Tomasik, Runje, Guti (Jagiellonia), Robak, Tetteh, Bille Nielsen, Bednarek, Putnocký (Lech). Czerwona kartka: Darko Jevtić (88, Lech, za brutalny faul). Sędziował: Mariusz Złotek (Stalowa Wola).

Jagiellonia: Kelemen - Burliga (68 Chomczenowśkyj), Runje, Guti, Tomasik - Frankowski, Góralski, Romanczuk, Vassiljev (54 Novikovas), Černych (73 Świderski) - Sheridan.

Lech: Putnocký - Kędziora, Bednarek, Wilusz, Kostewycz - Makuszewski (74 Pawłowski), Tetteh, Trałka (64 Răduț), Majewski, Jevtić - Robak (86 Nielsen).

Zachęcamy także do obejrzenia naszej fotogalerii z Wielkiej Fety, która odbyła się tuż po meczu z Lechem Poznań. 

(Przemysław Sarosiek/ Foto: Tomasz Jastrzębski oraz BI-Foto)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do