Uczelnie już zainaugurowały rok akademicki, zaś studenci rozpoczęli pierwsze zajęcia. To oznacza, że miasto zrobiło się ciaśniejsze i głośniejsze. Głośniejsze zwłaszcza w tam, gdzie mieszkania studenci wynajmują w kilka osób.
W niektórych blokach na klatkach schodowych można jeszcze zobaczyć karteczki z wypisanymi godzinami ciszy nocnej. I o ile stali mieszkańcy raczej i bez wywieszonej karteczki stosują się do poszanowania wspólnej przestrzeni, o tyle ci, którzy pojawiają się na kilka miesięcy, mają z tym trudności. Studenci lubią nie tylko uczyć się po nocach, ale także pośpiewać, potańczyć, a nawet przesuwać meble.
- Ja to wszystko rozumiem. Też byłam młoda i też człowiek chciał się wyszaleć. Ale to jakaś dzicz. W czwartek leciały butelki przez balkon, puszki a koło drugiej w nocy zrobili sobie chyba jakiś wyścig na szpilkach. Potem ciągali jakieś meble, albo łóżko. Tak nie powinni się zachowywać ludzie, którzy za jakiś czas będą stanowić elitę tego kraju – powiedziała nam Elżbieta Bańkowska.
- Najgorzej jest jak jest czwartek i piątek. Tabuny latają po klatce schodowej, nie ma przy tym znaczenia, że ktoś może spać o pierwszej czy drugiej w nocy. Śpiewy, trzaskanie drzwiami. Studenci powinni mieć trochę więcej ogłady – powiedziała nam z kolei Joanna Wasilewska.
To fakt, że w ciągu ostatnich lat studenci nieco się zmienili. Zwłaszcza ich zachowanie. Większość osób w wieku 40 plus ciągle ma obraz studenta w wyciągniętym swetrze, niedożywionego i z gitarą w ręku. Ale dziś student jest zupełnie inny. Może nadal jest mniej dożywiony, bo choć ciągnie tu osławione słoiki, zamiast doposażyć się w inne produkty, najczęściej lodówkę zapełnia alkoholem.
- Studia są tylko raz w życiu. Trzeba coś na starość dzieciom opowiadać. Co to za studia, jak nie ma baletów i całonocnych imprez. Czwartki to nasze dni, trzeba się do tego przyzwyczaić – skomentował nam bez pardonu sąsiad pani Joanny – Daniel Mioduszewski.
Sąsiadom, którym przeszkadzają całonocne harce zostaje już tylko interwencja policji, jeśli nie da się porozumieć w inny sposób. Niektórzy próbują jeszcze interweniować u właścicieli mieszkania. Ale też nie zawsze jest to wykonalne.
- Właścicielka mieszkania na stałe mieszka w Holandii. Tu na miejscu przyjeżdża tylko jej brat pobrać pieniądze i nic go nie obchodzi. Na razie jest jeszcze jako tako, ale dają się już we znaki. Jeśli się to nie zmieni i nadal nie będą dawać nam żyć, zacznę wzywać policję. Pracuję jako kierowca, musze rano wstać i przeżyć cały dzień. A jak obok jest tak głośno, jak było tydzień temu, to sen jest wykluczony. Na razie proszę o opamiętanie – żali się nam Wojciech Tomczuk.
Do końca roku akademickiego zostało jeszcze około dziesięciu miesięcy. Warto by było jednak ułożyć sobie dobre stosunki już na początku. W końcu za rok można znów trafić na tę samą stancję i lepiej mieć pozytywne relacje z sąsiadami. Nigdy nie wiadomo czy nie przydadzą się one w najmniej oczekiwanym momencie.
Komentarze opinie