To z pewnością jest zagadka miesiąca aspirująca wręcz do zagadki roku. Bo w jaki sposób kontrolowano budowę szeregówek przy Zwierzynieckiej, to poważniejsza łamigłówka. W każdym razie mimo tego, że istnieje duże zagrożenie pożarowe, wzniesionego w zbyt bliskiej odległości od sąsiedniego budynku, nadzór budowlany twierdzi zupełnie coś innego.
Pisaliśmy już wcześniej o mistrzach deweloperki i następnych mistrzach z nadzoru budowlanego. W jednym i drugim przypadku ta mistrzowska działalność kosztuje sporo nerwów i pieniędzy sąsiadów oddalonych aż o całe trzy metry od powstającej zabudowy. Sprawą musiał zająć się sąd, ale także i inne organy uprawnione do oceny zaistniałej sytuacji. My dziś pokażemy kolejny wycinek całej sprawy, która w ogóle nie powinna mieć miejsca. A chodzi krótko mówiąc o zagrożenie pożarowe.
Sam pomysł wydania decyzji o pozwoleniu na budowę w odległości zaledwie 3 metrów od istniejącej od wielu lat zabudowy, powinien skończyć się zwolnieniem urzędników, którzy na to pozwolili. W tym względzie popisał się i to kolejny już raz nasz urząd miejski w Białymstoku. Na dodatek wykluczył możliwość bycia stroną dla sąsiadów, na których posesji deweloper wznoszący swoje szeregówki zrobił częściowo i plac budowy, ale zwłaszcza tymczasowe wysypisko śmieci.
Kolejnym urzędem, który kompletnie nie podołał zadaniu okazał się być nadzór budowlany. I to zarówno powiatowy, jak i wojewódzki. W jednym i drugim przypadku nie stwierdzono, mimo licznych kontroli, żadnego zagrożenia pożarowego grożącego od strony niewłaściwego wykonania nowej zabudowy. Dopatrzono się za to zagrożenia pożarowego ze strony istniejącego od wielu lat domu. Małżonkowie mieszkający w domu po sąsiedzku, musieli wstawić specjalne okno przeciwpożarowe, bo to przecież ich dom nagle tak blisko się przesunął do nowej styropianowej ściany, która miała być wykonana z zupełnie innych materiałów budowlanych, niż wskazywał na to projekt budowlany zatwierdzony przez różnych urzędników.
- Ze względu na bliskość powstającego w pobliżu granicy działki budynku dewelopera, zobowiązano nas do wstawienia okna przeciwpożarowego kosztującego kilka tysięcy. Tymczasem deweloper, który w projekcie ma ścianę przeciwpożarową, docieplił ją nie wymaganą w takim przypadku wełną mineralną, ale najtańszym, łatwopalnym styropianem. Nadzór nie widział w tym problemu. Do tego deweloper montuje w swojej ścianie (tej ppoż. ze styropianu) aż trzy okna, chociaż w projekcie ma dwa luksfery. Nadzór chce zalegalizować ścianę dewelopera niezgodną z projektem – mówił nam kilka miesięcy temu właściciel starszego domu.
I faktycznie. Nadzór budowlany zupełnie jakby takich spraw oraz niezgodności z projektem budowlanym nie widział. Nie widział tego ani powiatowy inspektor, nie widział także i wojewódzki inspektor nadzoru budowlanego. Na wszelkie pisma małżonków, odpisywano tylko jedno – że wszystko jest w porządku.
„Zarzut niespełnienia wymagań § 232 ust. 1 rozporządzenia Ministra Infrastruktury z dnia 12 kwietnia 2002 r. w sprawie warunków technicznych, w zakresie bezpieczeństwa pożarowego z uwagi na ocieplenie styropianem ściany szczytowej nowo budowanego budynku na działce nr 642/3 i wstawienie tam okien (atestowanych o odporności ogniowej EI60) nie może zostać w niniejszej sprawie uwzględniony. Organ I instancji w oparciu o przeprowadzoną analizę przedmiotowej budowy dla oddalonego o ok. 3,39 m) budynku należącego do skarżących zlokalizowanego na działce nr 642/1 (w ostrej granicy z działką 642/3) nie dopatrzył się zagrożenia pożarowego. Takie zagrożenie również nie wynika z opinii technicznej Nr 5/15G z listopada 2015 r. (znajdującej się w aktach organu I instancji) sporządzonej przez uprawnionego (uprawnienia nadane przez Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej) rzeczoznawcę do spraw zabezpieczeń przeciwpożarowych na potrzeby niniejszej sprawy” – odpisał małżonkom zastępca podlaskiego wojewódzkiego inspektora nadzoru budowlanego.
Bardzo możliwe, że takie uprawnienia powinny zostać odebrane temu rzeczoznawcy. A przynajmniej po skargach składanych przez małżonków istniejącego od lat domu, powinien się udać jeszcze inny rzeczoznawca, który potwierdziłby lub zaprzeczył zagrożeniom pożarowym wynikającym z zastosowania innych materiałów budowlanych, niżeli przewidywał to projekt budowlany. Tym bardziej, ze około dwa miesiące przed tym pismem małżonkowie otrzymali od Straży Pożarnej następującą odpowiedź na skierowaną do niej prośbę.
„(…) zgodnie z interpretacją Komendy Głównej Straży Pożarnej dotyczącą analizowanego przypadku, budynek ze ścianą oddzielną ocieploną od zewnątrz styropianem, nie spełniał wymagań § 232 ust. 1 rozporządzenia Ministra Infrastruktury z dnia 12 kwietnia 2002 r. w sprawie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich sytuowanie jw.:
Jeżeli docieplenie zewnętrzne takiej ściany styropianowej jest nierozprzestrzeniające ognia to przy projektowaniu budynku na sąsiedniej działce należy zachować z uwagi na bezpieczeństwo pożarowe odległość pomiędzy ścianami zewnętrznymi tych budynków co najmniej 8 m lub doprowadzić do wymiany docieplenia ściany oddzielenia przeciwpożarowego na niepalną wełnę mineralną, co umożliwiałoby lokalizację projektowanego budynku z oknami w odległości 4 m od granicy działki” – czytamy w piśmie podpisanym przez Podlaskiego Komendanta Wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej.
„Podkreślić należy na marginesie, że w/w opinia techniczna zawiera szczegółową analizę rozpatrywanego przypadku i nie wskazuje na zagrożenia pożarowe dla budynku skarżących. Natomiast – załączone do niniejszej skargi pismo z dnia 23.02.2016 r. KWPSP w Białymstoku nie może stanowić podstawy do przyjęcia, że ściana szczytowa budynku na działce 642/3 w wykonanej formie stanowi takie zagrożenie” – tak do tych ustaleń Straży Pożarnej ustosunkował się zastępca podlaskiego wojewódzkiego inspektora nadzoru budowlanego.
Także nadzór budowlany wie lepiej od strażaków, którzy wydają uprawnienia w zakresie zagrożeń pożarowych, co jest bardziej bezpieczne, a co nie jest bezpieczne. I nie będą mu ani strażacy, ani małżonkowie sugerować, co ma być w ścianie i oknach budynku oddalonego zaledwie o 3 metry, żeby człowiek mógł spokojnie spać we własnym domu. I tylko można już zachodzić w głowę, jakim cudem zagrożenie pożarowe przedstawiał nagle budynek stojący wiele lat w tym samym miejscu, że po tym gdy ruszyła budowa szeregówek tuż pod murem, małżonkowie musieli wstawić specjalne okno przeciwpożarowe za wiele tysięcy. Na dodatek z dokumentem poświadczającym wstawienie tego okna przez osobę uprawnioną, której nikt z nadzoru budowlanego – tak powiatowego, jak i wojewódzkiego – nie umiał wskazać.
Zagadek przy tej konkretnej inwestycji deweloperskiej znajdzie się w zasadzie na każdy miesiąc. Do sprawy z pewnością będziemy wracać i szukać odpowiedzi.
Komentarze opinie