Reklama

Złe zarządzanie przestrzenią przynosi straty

23/07/2017 15:43

Ład przestrzenny odgrywa bardzo ważną rolę w polityce miast. Ma znaczenie zarówno dla rozwoju gospodarczego jak też i jakości życia. Najwyższa Izba Kontroli przeprowadziła w ciągu ostatnich siedmiu lat blisko 50 kontroli oceniających różne etapy planowania i zagospodarowania przestrzennego, z których wynika, że niewłaściwe zagospodarowanie i zarządzanie przestrzenią publiczną powoduje w miastach ogromne straty. I niestety, Białystok także ma zaniedbania w tym względzie.

Głosy ekspertów są w tym temacie zgodne i wskazują na wymierne straty spowodowane nieracjonalnym zarządzaniem przestrzenią. Chodzi zarówno o szkody społeczne, jak i gospodarcze. Nieatrakcyjność wielu obszarów oraz panujący tam nieład przekładają się na stracone szanse rozwojowe, np. lokalizację zagranicznych inwestycji, napływ kapitału oraz tworzenie nowych miejsc pracy. Wydaje się, że takie informacje uchodzą uwadze białostockiego magistratu, który pozwolił na dewastację przestrzeni publicznej w wielu obszarach, niemal we wszystkich dzielnicach.

Obecnie już tylko ścisłe centrum naszego miasta wyglądem przypomina spójną całość. Choć również należy dodać, że nie w każdym miejscu jest to zauważalne. Na przykład przy ulicy Jurowieckiej pozwolono na wzniesienie galerii handlowej oraz hotelu, które mają się nijak do zabudowy widocznej w najbliższym sąsiedztwie. Z samej Jurowieckiej zniknęły zabytkowe kamienice i wiele wskazuje na to, że w tym miejscu wyrosną bloki wielorodzinne. Obecnie trwa już tylko dyskusja nad tym – jak wysokie mają one być.

- Diagnoza jest jednoznaczna. Po prostu źle gospodarujemy w naszym kraju przestrzenią. Raport Najwyższej Izby Kontroli w zakresie gospodarowania przestrzenią może być dobrą podstawą do przygotowania właściwych narzędzi, które zmienią ten stan rzeczy – powiedział Stanisław Żmijan, zastępca przewodniczącego sejmowej komisji infrastruktury i członek zespołu eksperckiego NIK.

To złe zarządzanie przestrzenią bardzo widać w Białymstoku. Pisaliśmy wielokrotnie, że wygląda na to, jakby nikt nie panował nad ładem urbanistycznym. Do każdego osiedla wdarła się już zabudowa wielorodzinna, wieżowce, stawiane bardzo często bez składu i ładu. Urząd Miejski zaś niektórym deweloperom pozwala na budowanie znacznie wyższej zabudowy niżeli istniejąca w okolicy. Doskonałym przykładem może tu być tłumaczenie szefowej departamentu urbanistyki, która nie widziała niczego niezdrowego w ustalaniu wysokości zabudowy przy ulicy Mickiewicza równając wysokość do wieży kościoła św. Ojca Pio, zamiast do istniejących w tej samej części osiedla budynków jednorodzinnych.

To, że coś jest odnowione lub przebudowane, albo wygląda nowocześniej, wcale nie oznacza, że wpisuje się w ład przestrzenny. Widać to akurat doskonale na przykładzie, który podawaliśmy wielokrotnie jako pogwałcenie estetyki, smaku i koncepcji spójności urbanistycznej w Białymstoku. To przede wszystkim zabudowa wielorodzinna na rogu Kaczorowskiego i Waszyngtona oraz Legionowej. Chociaż nie jest to jedyne miejsce, które oszpecono wydanymi decyzjami o warunkach zabudowy. Bo wciąż Białystok wymaga prac planistycznych, które kończą się zatwierdzaniem planów miejscowych. Właśnie po to, aby nie można było budować na warunkach zabudowy. Niestety, znaczna część działań urzędników wiąże się ze zmianami istniejących planów, zamiast pracami nad tymi obszarami, które nie objęto jeszcze żadnym planem.

- Rysuje się zatem pewien schemat. Biała plama na mapie planów miejscowych zdaje się być wymarzonym kąskiem dla deweloperów. Szczególnie tych, którzy z różnych względów mają dobre układy z lokalną władzą. Taka biała plama to idealne miejsce na otrzymanie korzystnych warunków zabudowy, np. na wysokie bloki, które nie miałyby szans powodzenia w przypadku planu miejscowego. Plan rządzi się innymi prawami niż wuzetka. A jeśli przypadkiem na takiej białej plamie stoi drewniana chata. No cóż… chaty płoną od czasu do czasu, co w tym dziwnego? A kiedy bloczek już powstanie, wtedy Departament Urbanistyki narysuje plan. Już z bloczkiem – pisał już blisko rok temu na blogu Konrad Zieleniecki, przewodniczący Komisji Zagospodarowania Przestrzennego Rady Miasta Białegostoku.

- Jeśli dodać do tego niekontrolowaną urbanizację, lokowanie budynków na obszarach zagrożonych powodzią, brak pełnej ochrony zabytków przyrody oraz dewastację ładu krajobrazowego – jasne staje się, że system gospodarowania przestrzenią wymaga w naszym kraju pilnej zmiany – podaje NIK na swoich stronach internetowych.

W kontekście naszego miasta to także ważne zagadnienie. Można wspomnieć dość duże zdewastowanie zabytkowej części Bojar, osiedla Bema, Dojlid, Przydworcowego, ulicy Młynowej a także wspomnianego fragmentu ulicy Jurowieckiej, to widać wyraźnie, że wiele kwestii należy poprawić, ale już w tych miejscach, które można uratować od bałaganu architektonicznego. Dla tych obszarów, które wymieniliśmy wyżej, jest już trochę za późno. Jednak są inne dzielnice, które chronić można, podobnie jak zabytki.

Problem z przestrzenią publiczną występuje nie tylko w Białymstoku. Wiele polskich miast musi zmagać się z postępującą urbanizacją, ale także i wciskającą się niemal w każdą przestrzeń zabudową deweloperską. W większości przypadków deweloperzy nie są zainteresowani zachowaniem ładu, ani utworzeniem ładu przestrzennego, bo dla nich liczy się zysk. I słusznie zresztą. Na tym w końcu zarabiają. Jednak to władze miast powinny regulować i kształtować tego rodzaju politykę, która wpływa na jakość naszego życia.

Tylko 14,9 % powierzchni województwa jest objęta planami, a w skontrolowanych gminach objęcie planami jest jeszcze niższe i wynosi zaledwie 10,2 %. Wzrasta zatem rola decyzji o warunkach zabudowy, która dla zdecydowanej większości gmin stała się podstawowym instrumentem gospodarowania przestrzenią. Ponad 23 % zbadanych przez NIK decyzji o warunkach zabudowy zostało wydanych bez wymaganych uzgodnień, tj. z naruszeniem przepisów ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym” – czytamy o województwie podlaskim w raporcie NIK opublikowanym w kwietniu tego roku.

Kontrolerzy jednoznacznie twierdzą, że większość uchybień, które później powodują zaburzenie ładu przestrzennego i chaos planistyczny spowodowana jest złą kontrolą zarządczą, a także nierzetelnym wykonywaniem obowiązków służbowych przez pracowników samorządowych.

Najprawdopodobniej jeszcze w tym roku zostanie przyjęte Studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowania przestrzennego w Białymstoku. Jest to konstytucja planistyczna, ale także jeden z najważniejszych dokumentów określający rozwój gospodarczy naszego miasta. Być może dzięki zapisom tam zawartym w końcu zacznie się kształtować właściwa polityka przestrzenna w naszym mieście.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do