Reklama

Żołnierze wyjadają chleb w gminie Michałowo? To brednie! Na półkach go nie brakuje

16/11/2021 15:41

Fałszywe informacje krążą w przestrzeni publicznej. Że niby przez wojsko, chroniące de facto naszych granic, w małych miejscowościach gminy Michałowo nie ma chleba. Tymczasem pieczywo i inna żywność bez problemu docierają do mieszkańców strefy stanu wyjątkowego. Nikt nie głoduje z powodu, rzekomo, pustych półek w sklepach. Jak ustaliliśmy, do starostwa powiatowego nie wpłynęły żadne informacje o braku chleba. Nie wpłynęły także informacje o braku żywności w innym starostwie, którego gminy znalazły się w strefie stanu wyjątkowego pod granicą polsko – białoruską.

Biuro zarządzania kryzysowego starostwa powiatowego w Białymstoku nie otrzymało ani jednego zgłoszenia o tym, by mieszkańcy nie mieli dostępu do podstawowych artykułów spożywczych przez trzy dni czy nawet mniej. Starosta Jan Perkowski zapewnia, że żywność dociera regularnie i nie zna ani jednego przypadku, żeby ktoś pozostawał bez jedzenia w związku z wykupywaniem ze sklepów żywności przez żołnierzy Wojska Polskiego.

Za to w mediach pojawiła się informacja, którą wypuścił zastępca burmistrza Michałowa Konrad Sikora. To on przekazał w rozmowie z niemieckim magazynem „Focus” dramatycznie brzmiące doniesienia z zarządzanej przez siebie gminy. Skarżył się niemieckiemu  dziennikarzowi, iż mieszkańcy gminy Michałowo, ci ze strefy stanu wyjątkowego, pozostają bez chleba nawet do trzech dni. Ma tak się dziać, ponieważ wszystko – zdaniem burmistrza – z tych małych sklepów wykupuje Wojsko Polskie. I w związku z tym miałoby brakować podstawowej żywności dla mieszkańców.

- W regionie, bezpośrednio przy granicy, który znajduje się w stanie wyjątkowym, nie ma zbyt wielu wiosek. Wioski są małe, mieszkańcy starsi, więc nie ma zbyt wielu sklepów tak dużych, jak to biuro, w którym siedzimy. Ale jest za to wielu żołnierzy. Jeśli 100 z nich kupuje jeden po drugim w tym samym sklepie, zabiera ze sobą wszystko, co dostanie. Wtedy sklep jest zupełnie pusty, a mieszkańcy nie mogą dostać chleba przez trzy dni, ponieważ zapasy nie przychodzą tak szybko. Sytuacja jest naprawdę tragiczna. Na pograniczu panuje wojna – cytuje Konrada Sikorę niemiecki magazyn „Focus”.

Co na to Wojsko Polskie? Jest zaskoczone. Ponieważ żołnierze posiadają swoje kuchnie polowe, racje żywnościowe, a system dostaw nie jest zagrożony w żadnym momencie. Z relacji okolicznych mieszkańców wynika, że mundurowi, jeśli już coś kupują w małych sklepikach wiejskich, to głównie napoje energetyczne, jakieś batoniki, słodycze, czasami papierosy. Centrum prasowe Ministerstwa Obrony Narodowej wyjaśniło dokładnie, jak wygląda zaopatrzenie żołnierzy - i to będących na służbie właśnie w rejonie Michałowa.

- Informujemy, że w ramach zgrupowania wojskowego w Michałowie funkcjonuje polowy punkt żywienia, który zapewnia pełne wyżywienie żołnierzy, przygotowując wszystkie posiłki realizującym zadania żołnierzom 16DZ – przekazał wydział prasowy Centrum Operacyjnego Ministra Obrony Narodowej.

Doniesieniami wiceburmistrza z Michałowa zaskoczony jest starosta powiatu białostockiego, w którego granicach mieści się gmina Michałowo wraz ze wszystkimi wsiami. W rozmowie z naszą redakcją stwierdził, że nie zna ani jednego przypadku, w którym komukolwiek zabrakłoby jedzenia. Dodał, że biuro sztabu kryzysowego od początku obowiązywania stanu wyjątkowego nie otrzymało choćby jednego sygnału o tego rodzaju zdarzeniach.

- Nie jesteśmy ani w stanie wojny, ani w stanie wojennym, że żywność jest reglamentowana. Chleb i inna żywność dociera do wszystkich sklepów i z tego co wiem, to te sklepy prosperują teraz świetnie. Więcej dowożą i więcej sprzedają. To co mówi pan Sikora nie jest prawdą. Gdyby było tak, jak mówi, to ludzie nie podawaliby jedzenia migrantom, którzy się przedzierają przez granicę białoruską. A podają jedzenie i wodę zanim przyjedzie straż graniczna – mówi Jan Perkowski, starosta powiatu białostockiego.

Jeśli chodzi o gminę Michałowo, to tylko kilka wsi i miejscowości jest objętych strefą stanu wyjątkowego. Zdecydowanie więcej ich znajduje się w powiecie sokólskim. Stąd też sprawdziliśmy, jak wygląda sytuacja w miejscowościach wchodzących w obręb powiatu sokólskiego. Jak podkreślił starosta, nie zna żadnych sytuacji, aby komukolwiek brakowało jedzenia. Zaakcentował wręcz, że dostawy zdecydowanie się zwiększyły, a lokalni sklepikarze mają w tej chwili takie obroty, jakich nie notowali nigdy dotąd. Tłumaczy, że to właśnie przedsiębiorcy dbają o to, żeby niczego nie brakowało i dowożą wszystko w takich ilościach, jakich wymaga aktualna sytuacja.

- To w ogóle nie ma nic wspólnego z rzeczywistością (wypowiedź dla "Focusa" - przyp. red.). Są to jakieś wymysły zastępcy burmistrza Michałowa. W naszych gminach nie ma nikt żadnego problemu z kupieniem chleba ani czegokolwiek innego. Powiem więcej: dostawy płyną tu codziennie szerokim strumieniem i wszyscy sklepikarze zarabiają bardzo dobrze. Co nas akurat bardzo cieszy, bo biznes kwitnie – komentuje stanowczo Piotr Rećko, starosta powiatu sokólskiego.

Samorządowcy zarówno z powiatu białostockiego, jak i sokólskiego, zgodnie uważają, że mieszkańcy w tych powiatach nie tylko nie narzekają na obecność żołnierzy Wojska Polskiego, ale jeszcze ich obecność bardzo sobie chwalą. Dzięki nim czują się bezpieczniej, bo odkąd się pojawili, po lokalnych drogach i na posesjach przestali się pojawiać migranci. Zanim nie było żołnierzy, migrantów można było spotkać praktycznie wszędzie, włącznie z polami uprawnymi, jak i bliskimi okolicami domów mieszkalnych.

- Dla nas jest bardzo ważne, że żołnierze tu oświetlili teren. To akurat terytorialsi. I to jest super, bo tu na wsi nie ma latarni ulicznych, jak w miastach. Widać z daleka, czy ktoś idzie, czy nie. Człowiek czuje się bezpieczniej. I w razie czego, jak tu ktoś będzie się kręcił, zawsze można wybiec z domu i napotkać jakiegoś żołnierza. Oni są bardzo grzeczni, pomocni i nie wyobrażam sobie, żeby ich nie było – przyznaje jeden z mieszkańców wsi ze stanu wyjątkowego z gminy Michałowo.

Takie słowa potwierdza starosta białostocki Jan Perkowski. Wyjaśnia, że życie w strefie przygranicznej, także w strefie gdzie obowiązuje stan wyjątkowy, toczy się prawie normalnie. Mieszkańcy przyzwyczaili się do obecności żołnierzy, patroli policyjnych, które sprawdzają, gdzie kto jedzie, mogą wjeżdżać i wyjeżdżać, także po większe zakupy do innych miejscowości – za każdym razem, gdy tego potrzebują. W identycznym tonie wypowiada się też Piotr Rećko, starosta powiatu sokólskiego, który stwierdza, że akurat żołnierze nie tylko są pomocni, ale jeszcze w kontakcie z migrantami zachowują się bardzo dyplomatycznie. Trudno zatem powiedzieć, skąd w ogóle tak negatywna ocena zachowania wojskowych, wyrażona ustami wiceburmistrza Michałowa.

(Piotr Walczak / Foto: wrotapodlasia.pl)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do