Reklama

Aktywiści wymyślają coraz to głupsze argumenty przeciwko budowie zapory na granicy. Już nawet niektórzy ich zwolennicy mają dość

21/02/2022 15:35

Zaplanowany przed weekendem protest aktywistów przeciwko budowie zapory na granicy polsko – białoruskiej nie doszedł do skutku. Możliwe, że odbędzie się dziś, ale to zależy od… pogody, albo czegoś jeszcze. Możliwe, że pojawią się jakieś nowe pomysły na argumenty przeciwko trwającej od blisko miesiąca budowie tej zapory, choć te, które już padły są wystarczająco głupie.

Inwestycja w postaci zapory granicznej jest realizowana i na razie nie ma w niej żadnych opóźnień. Prace jednak mają przyspieszyć, ale to głównie w związku z coraz bardziej gorącą sytuacją wokół Ukrainy. Ostatnie doniesienia wywiadowcze są takie, że atak na Ukrainę może odbyć się z terytorium Białorusi. Stacjonują tam tysiące rosyjskich żołnierzy i oczywiście białoruskich. Gdyby sprawdził się ten scenariusz, pod polską granicą mogłoby się szybko pojawić sporo nowych migrantów i uchodźców.

Tymczasem aktywiści, którym nie podoba się, a w zasadzie są przeciwni budowie zapory na granicy z Białorusią, wymyślają coraz to nowe problemy, które usiłują poskładać w argumenty. Z tym, że są one już niekiedy tak niedorzeczne, że mieszkańcy okolicznych miejscowości granicznych pukają się w czoło. I choć niektóre media sprzyjające opozycji powtarzają jak echo wszystko, co tylko aktywiści sobie wymyślą, a nawet to, że ludzie mieszkający tuż pod granicą wcale nie chcą zapory, prawda jest zgoła inna. Zdecydowana większość ludzi mieszkających pod granicą popiera tę inwestycję, bo chce jak najszybciej wrócić do normalności.

- Najpierw było, że żubry nie będą chodzić przez granicę. A jak się okazało, że chodzą i będą chodzić, bo mur będzie miał przejścia dla zwierząt, to się zaczęło wynajdowanie innych zwierząt. Jak się okazało, że inne zwierzęta też będą mogły chodzić, bo będą te przejścia i nie wszędzie będzie mur, to wynaleźli, że dzięciołowi budowa przeszkadza. Przecież to ptak jest! Ptak! Umie fruwać. Przefrunie nad murem, przefrunie wszędzie, gdzie będzie chciał. Proszę, zacytujcie mnie. Może przeczytają sobie te asy ekologiczne, to się przynajmniej dowiedzą, że ptaki mają skrzydła i potrafią fruwać. A mur musi być. Im szybciej, tym lepiej – napisał do naszej redakcji Pan Roman.

- Kiedyś sam się udzielałem w działania obrony przyrody. Do czasu. Teraz nie interesuje mnie co gadają aktywiści. Mur musi być zbudowany jak najszybciej. Fakt, mamy rozwalone drogi. Ale tak to już jest. Sami prosiliśmy o wojsko i mamy wojsko. Sami prosiliśmy o budowę muru i mur się buduje. Jak tu przyjdą tysiące cudzoziemców i będą syfić po lasach jak to widzieliśmy już, palić ogniska, rąbać drzewa, to co? Nie będzie przeszkadzało już dla kuny i zająca? Drogi się naprawi, jak budowa się skończy. Zresztą tam, gdzie jest budowa i są rozwalone drogi, to w większości w pole się jeździ. Ciągnik przeważnie przejedzie. Skończy się budowa, skończą się problemy. Drogi się naprawi i nie trzeba będzie się martwić, czy ktoś w stodole się schował czy gdzieś w zbożu – to akurat słowa, jakie przesłał do naszej redakcji Zbigniew.

Krótko przed weekendem, na facebookowej stronie „Towarzystwo Krajoznawcze Krajobraz”, pojawił się dość oryginalny wpis wraz z grafiką pokazującą, jak zapora na granicy wyglądałaby na głównej grani Tatr. Ten wpis zyskał dość dużą popularność. Wylądował także na profilu „Nie dla Muru”. Tym bardziej, że wpis zawierał również jedno dość oryginalne zdanie: „Tak wkrótce może wyglądać rezerwat ścisły w Białowieskim Parku Narodowym!”. Czyli w domyśle, że nie popatrzycie sobie na piękno Puszczy Białowieskiej, bo mur będzie przeszkadzał. Ile w tym prawdy? Tyle, co w prawdzie góralskiej – gó…no prawda.

Ktoś może zapytać, dlaczego. A to dlatego, że prawda jest jak zwykle bolesna dla osób, które są oderwane od rzeczywistości i aktywizm bierze górę nad rozumem. Zapora na granicy polsko – białoruskiej, powstaje… na granicy polsko – białoruskiej. Czyli w pasie granicznym. W tym samym pasie, na którym ułożone były do tej pory kamienie i wkopane były słupki z oznakowaniem posterunku. A to oznacza tyle, że pas graniczny jest terenem niedostępnym dla osób postronnych. Zawsze był i po budowie zapory też będzie niedostępny dla osób postronnych. Wejście w obszar pasa granicznego skutkuje każdorazowo zatrzymaniem przez Straż Graniczną oraz mandatem dla osoby lub osób na niego wkraczających. Właśnie dlatego w pewnej odległości od tego pasa ustawione są tablice informujące, że wejście jest zabronione. Tak jak widać to na znakach, które ustawiono lata temu, także w obszarze Puszczy Białowieskiej oraz w wielu innych miejscach. Co oznacza, że nie tylko nie da się popatrzeć przez zaporę, ale nie można będzie się nawet do niej zbliżyć.

Ważna jest też powierzchnia tego lasu – 1500 kilometrów kwadratowych w Polsce i na Białorusi. Do zachowania niektórych procesów naturalnych potrzebna jest właśnie przestrzeń. Dzieląc Puszczę Białowieską na kawałki zabijamy w niej to, co najcenniejsze i niespotykane w innych częściach Europy. Mur na granicy byłby ogromną raną dla Puszczy. Raną, która na zawsze rozdzieli spójny ekosystem” – piszą aktywiści na stronie facebookowej „Nie dla Muru”.

Niechętnie jednak dzielą się ze swoimi obserwującymi informacją taką, że cała ta inwestycja w postaci zapory jest realizowana na obszarze aż około 8 metrów na linii granicy. Kiedy prace się zakończą, zapora będzie stała na mniej niż metrze ziemi. Ale co jeszcze bardziej ciekawe, przez aktywistów w dalszym ciągu jest kompletnie przemilczany temat innej zapory, która od wielu lat istnieje w Puszczy Białowieskiej, tylko po stronie białoruskiej. Czy ich zdaniem tamta zapora nie dzieli Puszczy Białowieskiej na kawałki?

Dzieli. I nie tylko dzieli, bo zapora po stronie białoruskiej mocno szkodzi zwierzętom, o wiele bardziej niż zapora budowana w Polsce. Pracownicy Białowieskiego Parku Narodowego i leśnicy wielokrotnie zwracali się do Białorusi, aby zdementowała tę zaporę, albo poprawiła ją na tyle, aby zwierzęta mogły migrować. Prośby i apele do tej pory nie przyniosły żadnych rezultatów. Dlaczego aktywiści o tamtą zaporę się nie martwią, że dzieli puszczę, że utrudnia migrację żubrów, dlaczego nie podnoszą larum o przejeżdżające wojskowe pojazdy białoruskie zakłócające romanse dzięciołów? I wszystko inne, co jest wyciągane w związku z budową zapory po polskiej stronie, która nie jest i nie będzie tak zła dla środowiska, jak ta po stronie białoruskiej? Odpowiedzi na te pytania można poszukać nie gdzie indziej, jak w propagandzie białoruskiej, która podnosi identyczne argumenty co aktywiści.

Niebawem prace związane z budową zapory będą prowadzone już nie sześć, tylko siedem dni w tygodniu i możliwe, że także nocą. Są one prowadzone w większości w dość dużej odległości od gospodarstw domowych. Przynajmniej na tyle, żeby nie zakłócać hałasem życia mieszkańców bardziej niż ciągniki i maszyny rolnicze. Ale najważniejsze jest to, że zdecydowana większość mieszkańców godzi się na chwilowe utrudnienia i w pełni popiera tę inwestycję.

(Cezarion/ Foto: gov.pl/web/mswia)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do