Reklama

Białostocki urzędnik oskarżony. Grozi mu trzy lata więzienia

19/06/2017 15:37

Kilka lat walczyli z urzędem miejskim, w sądzie i w prokuraturze. W końcu dopięli swego i dyrektor Departamentu Inwestycji stanie wkrótce przed sądem jako oskarżony. Będzie odpowiadał za przekroczenie uprawnień i działanie na szkodę interesu prywatnego. W wyniku jego działania małżeństwo przedsiębiorców podniosło straty i ponosi je do chwili obecnej.

Pisaliśmy dość sporo na temat parkingu, który został rozebrany pod salą bankietową „Promenada”. Stało się to w trakcie budowy przedłużenia ulicy Piastowskiej w Białymstoku jeszcze pod koniec 2011 roku. Bez żadnej decyzji, bez żadnego dokumentu, od którego można by było się odwołać lub zaskarżyć, parking został rozebrany siłą. Na dodatek obowiązująca decyzja budowlana zachowywała parking, jaki istniał w tym miejscu do czasu rozbiórki.

Sprawcą tego stanu rzeczy jest obecny dyrektor Departamentu Inwestycji. To na jego polecenie w asyście policji i straży miejskiej na parking pod lokalem „Promenada” wdarły się maszyny oraz firma budowlana, która dokonała rozbiórki. Przedsiębiorcy byli bez szans. Oni – starsze małżeństwo – kontra kilkunastu mundurowych oraz maszyny i robotnicy budowlani. Nikt nie słuchał małżonków, kiedy przedkładali decyzję wojewody podlaskiego, który wyraźnie wskazał, że parking miał pozostać. Parking, który wybudowali za własne pieniądze, który służył wielu mieszkańcom osiedla Jaroszówka i Wygoda. Bo był ogólnodostępny i każdy mógł tam parkować kiedy chciał.

W związku z brakiem reakcji Państwa Bzura, rozbiórka parkingu zlokalizowanego w pasie drogowym została dokonana na wniosek zarządcy drogi. Pismem w dniu 26 lipca 2012 r. poproszono P. Bzura o uprzątnięcie materiałów rozbiórkowych stanowiących ich nakłady. Obecnie są one składowane na części działki 1155. Uwzględniając powyższe okoliczności nie istnieją żadne przesłanki do odbudowy parkingu" – czytamy w odpowiedzi dla jednego z radnych podpisanej przez Tadeusza Truskolaskiego już po rozebraniu parkingu.

I tu powstaje pytanie. Jaka miała być reakcja Państwa Bzura? Mieli dokonać samowoli budowlanej? W decyzji o pozwoleniu na budowę przedłużenia ulicy Piastowskiej wyraźnie było wskazane, że parking miał pozostać. Trzeba było rozebrać jedynie niewielki fragment i przekazać go jako niezbędny pod inwestycję drogową. I tak też się stało. Z tym, że urząd miejski żądał w pismach rozebrania o wiele większego fragmentu, który nie był wskazany w decyzji wojewody. Gdyby przedsiębiorcy go rozebrali, naraziliby się na konsekwencje karne.

- Nigdy nie otrzymaliśmy żadnej decyzji o rozbiórce. Mam pismo podpisane przez pana Polińskiego, że rozbiórka parkingu nie była na mocy decyzji, tylko na podstawie pisma – mówi naszej redakcji Maria Bzura.

I o to pismo właśnie się rozchodzi. Wszelkie prace rozbiórkowe, jak też i budowlane muszą być prowadzone na mocy konkretnych decyzji. W tym przypadku firma budowlana przystąpiła do rozbiórki na mocy zwykłego pisma, którego nawet nie dało się zaskarżyć. A właściwie była to informacja skierowana wyłącznie do pracowników firmy budowlanej, a nie do osób, w których posiadaniu znajdował się parking. W ten sposób dyrektor Departamentu Inwestycji mógł przekroczyć uprawnienia, ponieważ pod pismem będącym informacją, stał właśnie jego podpis.

Prokuratura, do której zwrócili się przedsiębiorcy, początkowo nie dopatrzyła się żadnych nieprawidłowości po stronie magistratu. Z tego względu postanowienie zostało zaskarżone do sądu. I sąd był już bezlitosny – tak wobec urzędu miejskiego, jak i wobec czynności prokuratorskich w tej sprawie. Sędzia nie był w stanie najpierw pojąć w czym problem, więc osobiście przyjechał na posesję po rozebranym parkingu, aby zobaczyć o co chodzi. Być może to, co zobaczył, skłoniło go do bardzo surowej oceny urzędników białostockiego magistratu.

„(…) materiał dowodowy wskazuje, że po wybudowaniu obwodnicy poza ekranami na działce 1155 pozostawiono faktyczny ugór utrudniając życie mieszkańcom korzystającym z lokali użytkowych wybudowanych obok, co stanowiło też działanie na szkodę przedsiębiorców prowadzących tam działalność. Nie ma on też znaczenia z puntu widzenia owej inwestycji, ani z nią nie koliduje. Trudno też dopatrzyć się racjonalności takiego działania, gdy otoczony ekranami fragment działki jest nieutwardzony, podczas gdy Skarżąca chce przywrócenia jego dawnego stanu, tj. przywrócenia nawierzchni z kostki betonowej typu polbruk i jedynie w zakresie nie zajętym pod inwestycję” – czytamy w uzasadnieniu.

I w dalszej części sędzia był jeszcze bardziej bezlitosny. Bo nie dość, że nakazał prokuraturze podjąć postępowanie, to jeszcze skwitował postępowanie białostockiego magistratu – w tym oskarżonego dyrektora Departamentu Inwestycji.

„„(…) korzystają oni jedynie ze swych obywatelskich uprawnień i wynikających zeń możliwości, zaś organ administracji nawet wobec najbardziej problematycznego petenta musi zachować pełnię obiektywizmu. Tymczasem naoczne zapoznanie się z sytuacją na gruncie powoduje prima vista wniosek o doprowadzeniu do sytuacji sprzecznej z logiką i zdrowym rozsądkiem, a przede wszystkim słusznym interesem przedsiębiorców i mieszkańców, co eksponuje trafnie Skarżąca” – czytamy w uzasadnieniu wyroku sądu.

Po tym wyroku prokuratura dopatrzyła się już nieprawidłowości. I teraz dyrektor Departamentu Inwestycji Urzędu Miejskiego w Białymstoku stanie przed sądem, ale jako oskarżony. Prokurator przedstawił mu zarzut przekroczenia uprawnień i działania na szkodę interesu prywatnego. Małżonkowie walczyli o to przez kilka lat. Liczą teraz, że poniesie on konsekwencje swojego postępowania. Bo przez rozbiórkę parkingu rocznie tracą nawet około 100 tys. złotych.

- Po tylu latach udało się w końcu doprowadzić do postawienia w stan oskarżenia urzędnika. Choć jeszcze nie wiemy, jaki zapadnie wyrok, sam fakt, że ktoś w końcu dopatrzył się, że wyrządzono nam krzywdę, jest dla nas ważny. Liczymy na to, że zapadnie sprawiedliwy wyrok – komentuje Maria Bzura, której rozebrano parking pod lokalem, w jakim prowadzi działalność gospodarczą.

Za przestępstwo polegające na przekroczeniu uprawnień i działaniu na szkodę interesu prywatnego dyrektorowi Departamentu Inwestycji w Urzędzie Miejskim w Białymstoku grozi do trzech lat pozbawienia wolności. Z naszych informacji wynika, że nie będzie to jedyny akt oskarżenia wobec tego urzędnika. Wkrótce podamy więcej informacji w innej sprawie, w której także stanie przed sądem jako osoba oskarżona.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: materiały Państwa Bzura)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do