Reklama

Białystok przyszłości oczami młodych architektów

17/08/2013 15:30
Na Placu Katyńskim stanęłaby wysoka wieża, w pobliżu Centralu – małe kino, obok Politechniki Białostockiej – interaktywne muzeum, a w postindustrialnych pomieszczeniach przy ul. Częstochowskiej – Fabryka Sztuki. Takie wizje na „Białystok przyszłości” mają świeżo upieczeni architekci. Gdyby dać im trochę poszaleć, nasze miasto zmieniłoby się nie do poznania.  

Krzysztof Butrym na projekt wieży widokowej wpadł już w zeszłym roku. Jego praca była na tyle wizjonerska, że zdobyła nagrodę w dorocznym konkursie białostockiego oddziału Stowarzyszenia Architektów Polskich „Nowa myśl w architekturze”.

- Wieża stanęłaby na Placu Katyńskim, obok filharmonii. Budowla miałaby 96 metrów - mówi autor projektu.
Lokalizacja wieży jest miejscem gdzie przecina się pięć osi kompozycyjnych miasta: Plant, Zwierzyńca, ul. 11 Listopada, ul. Skłodowskiej i Świętojańskiej. Z wieży widoki byłyby pewnie wspaniałe. Wtedy dopiero moglibyśmy podziwiać miasto w całej jego okazałości. Wieża byłaby otoczona zielenią. Architekt proponuje bowiem likwidację istniejącego tu ronda oraz połączenie ze sobą Plant i Zwierzyńca.

- Na wierzchołek wieży wjechalibyśmy dwiema przeszklonymi windami – twierdzi młody architekt.
Co ciekawe, windy jeździłyby na okrętkę. Wieża przypomina bowiem gigantyczną śrubę. Kolejnym ciekawym pomysłem na zmianę przestrzeni miejskiej jest budowa kina, które – niczym te w filmie „Cinema Paradiso” – stałoby się ostoją X Muzy.
- Czym jest małe kino? Gdyby zadać to pytanie przeciętnej osobie na ulicy, odpowiedzi najpewniej nie byłyby zaskakujące. Zapewne ktoś powiedziałby, że to po prostu budynek, gdzie można obejrzeć film, ktoś inny może by dodał, że to kino w „starym stylu” – z jedną salą i niewygodnymi fotelami, a jeszcze ktoś być może opisałby duży ekran i głośny dźwięk – mówi Kuba Puchnowski, który architekturę skończył w tym roku.

Według niego, kameralne kino musi być przede wszystkim inne od powszechnych dziś multipleksów. – Przede wszystkim kino nie może być uzupełnieniem dla wielkiego sklepu – tłumaczy.
Ambitne filmy białostoczanie mogliby jak oglądać przy ul. Marjańskiego. Kino stanęłoby w miejscu niezbyt estetycznych kiosków przy Parku Centralnym, obok pierwszej kamienicy otwierającej ulicę Młynową. Jako, że niedaleko jest Opera Podlaska i Białostocki Teatr Lalek, powstałby tu swego rodzaju „trójkąt sztuki”.

- A dziś okolice ul. Marjańskiego, chociaż stanowią ścisłe centrum Białegostoku, nie są jednak zbyt często odwiedzane przez mieszkańców. Tereny wokół parku są dosyć puste i zaniedbane, tak samo okolice Siennego Rynku. Place zamieniane są na prowizoryczne parkingi – uważa młody projektant.

Zaprojektowany przez niego budynek idealnie wpisałby się w otoczenie. Zostałby umiejscowiony w taki sposób, żeby stworzyć optycznie jedną całość z sąsiednią kamienicą. Jedna ze ścian ma być niemal całkowicie przeszklona.
– Zachęca to do wejścia, a także odkrywa to, co dzieje się w środku – wyjaśnia Puchnowski.
Co ciekawe, filmy moglibyśmy oglądać także w plenerze. Na ścianie frontowej zostałby zawieszony rozwijany ekran.- Dodatkowo na drugim piętrze znajduje się wyjście na podest, który służy latem jako swoista „reżyserka” podczas imprez plenerowych, które mogą rozgrywać się za kinem – mówi architekt.

Równie pomysłowa jak on jest też Anna Hahn. Wzięła na warsztat teren przy siedzibie Politechniki Białostockiej u zbiegu ul. Wiejskiej i Zwierzynieckiej.

- Chciałabym stworzyć miejsce integrujące środowisko naukowe z przeciętnym, „szarym” człowiekiem. Osiągnięcia naukowe uczelni mogłyby być prezentowane w taki sposób, by zaciekawić wiedzą i nauką – mówi młoda pani architekt.
Proponuje więc powstanie interaktywnego muzeum o nazwie Eksploratorium Naukowe. Budynek wyglądałby jakby nie z tej Ziemi. Oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jak widzimy na wizualizacji, królowałyby tu trójkąty, a cały obiekt powstałby na planie zbliżonym do tejże figury.

- Najbardziej charakterystycznym elementem bryły są pęknięcia w elewacji, w których umieszczone zostały wejścia – podkreśla Hahn.
Proponuje też, by jej budynek został podniesiony do poziomu terenu, na którym znajduje się kampus PB. Dzięki temu powstałyby tu reprezentacyjne schody, które jakby „wyniosą” obiekt do góry, co sprawi, że jeszcze bardziej będzie on zauważalny przez przechodniów.

- W środku mogłyby się odbywać różnego rodzaju wystawy. Przestrzeń byłaby jednak na tyle uniwersalna, że wykorzystywałoby się ją w zależności od potrzeb. Inwencja twórcza nie znałaby granic. Mogłaby wyjść poza ściany budynku i być kontynuowana na okolicznych terenach zielonych – tłumaczy Hahn.

Również na inwencję twórczą stawia w swej pracy Wojciech Rogowski. Proponuje ciekawie zagospodarować budynki wchodzące w skład zespołu dawnej fabryki Wolfa Zilberblatta i Chany Marejn przy ulicy Częstochowskiej 14/2. Chciałby tu stworzyć Fabrykę Sztuki, czyli swego rodzaju centrum kultury.

- Przemawia za tym fakt, że to właśnie tutaj, przez 5 lat grupa squottersów wykorzystywała jeden z budynków jako miejsce spotkań. Organizowano tu koncerty i wystawy. Poza tym, adaptacja obiektów pofabrycznych to okazja do pokazania jak wielkie walory estetyczne mają stare budynki – mówi architekt.

Chodzi mu o stworzenie miejsca, które zainspiruje młodzież do twórczego spędzania czasu, a pozostałych nakłoni do przyjścia np. na wernisaż wystawy. Jeden z budynków zostałby zaadaptowany na muzeum włókiennictwa. - W muzeum powinno znaleźć się miejsce na ekspozycję stałą, czasową, oraz na część edukacyjną. Zgodnie z hasłem „nauka przez zabawę”, osoby zainteresowane powinny mieć możliwość samodzielnego pofarbowania nitek oraz wprowadzenia wątku tkackiego w osnowę – tłumaczy Rogowski.

W pozostałych dwóch budynkach urzędowaliby lokalni artyści. Ich pracownie były otwarte dla zwiedzających. Każdy mógłby przynieść tu swoje prace i np. zorganizować wystawę. Według architekta, w Fabryce Sztuki mogłyby się odbywać koncerty, czy przedstawienia teatralne.

Jako, że postindustrialne budynki z założenia mają swój specyficzny charakter, same w sobie są ciekawe. A takie jak te przy ul. Częstochowskiej, w szczególności. Króluje tu czerwona cegła i wielkie okna. Dlatego, aby miejsce to zmieniło się w Fabrykę Sztuki nie powinno się zbyt wiele zmieniać. Trzeba oczywiście oczyścić cegły i uzupełnić ubytki w zaprawie, ale np. o okładaniu ścian styropianem nie może tu być mowy. – Zakładam, że jedynym materiałem użytym do stworzenia nowo-projektowanych detali byłoby szkło – podkreśla architekt.

[wzslider]

(Tekst: Krzysztof Romaniuk, wizualizacje: Krzysztof Butrym )
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do