Reklama

Białystok zmieniał się na kredyt

28/12/2019 15:42

Jeśli przewidywania Tadeusza Truskolaskiego odnośnie zastoju inwestycyjnego potwierdzą się w kolejnych latach w Białymstoku, to on sam będzie miał okazję sprawdzić na własnej skórze, jak mieli jego poprzednicy na tym samym stanowisku, kiedy Polska nie miała dostępu do unijnych pieniędzy. Bo wszystko co można było usłyszeć podczas debaty budżetowej, sprowadza się właściwie do jednego wniosku – Białystok przez ostatnie 12 lat zmieniał się na kredyt.

Całkiem spora część mieszkańców Białegostoku podkreśla przy różnych okazjach, że nasze miasto rozwinęło się dopiero pod rządami Tadeusza Truskolaskiego. No to spójrzmy czy tak jest naprawdę. Pierwsze, co trzeba sobie powiedzieć, to tyle, że zmiany z rozwojem mają niewiele wspólnego, ponieważ Białystok głównie zmieniał swój wygląd. Rozwijał się w tym czasie Wrocław, Warszawa, czy Rzeszów, które to miasta były w stanie sprowadzić lub zachęcić do rozpoczęcia działalności nowych inwestorów, zrealizować inwestycje służące rozwojowi gospodarczemu. Białystok zaś w tym czasie budował głównie drogi wewnątrz miasta, zamiast starać się o budowę dróg dojazdowych do miasta, żeby można tu było z poważnym biznesem dojechać.

Owszem, pojawiły się także inwestycje teoretycznie lub praktycznie służące realnemu rozwojowi gospodarczemu. To między innymi specjalna strefa ekonomiczna – choć głównie zasługą były tu kolejne decyzje rządów oraz ministrów, wprowadziły się galerie handlowe, które z drugiej strony przetrzebiły lokalnych kupców i mniejsze sklepy osiedlowe. Mamy Park Naukowo – Technologiczny, który jednak wciąż pozostaje w dużej mierze na utrzymaniu podatników z naszego miasta i co chwila pojawiają się dodatkowe potrzeby inwestycyjne. Mamy też w końcu ogromny stadion, ale brakuje podmiotów zewnętrznych, którym można by było wynajmować powierzchnie, aby stadion zarabiał na siebie choć w połowie. O pasie startowym na Krywlanach czy rozbudowie Targowiska Miejskiego na Kawaleryjskiej na razie chyba nie ma co mówić w kontekście rozwoju, bo tu raczej najciekawsze wydaje się być jeszcze przed nami.

Ale trzeba przyznać, że to co leży w sferze gospodarki i co się rozwinęło dzięki polityce władz miasta, to przede wszystkim budownictwo mieszkaniowe. Powstały mniejsze i większe firmy deweloperskie realizujące budownictwo wielorodzinne. Choć tu akurat decydującym czynnikiem o rozwoju danego przedsiębiorstwa, była współpraca i pomoc władzom lub jej brak. Przedsiębiorcy nie byli i nie są równo traktowani. I wie o tym każdy, kto śledzi rynek nieruchomości. Jedni mogą wciskać swoje bloki wszędzie, gdzie tylko się da wcisnąć, inni w tym czasie walczą z urzędnikami różnych szczebli i instytucji o możliwość budowy czegokolwiek. Jednym nakazuje się budowę dróg dojazdowych do bloków, innym drogi są budowane ze środków miejskich. To jednak temat na oddzielny artykuł. Ale trzeba też przyznać, że Białystok nie był tu i nie jest wyjątkiem, bo tak samo dzieje się we wszystkich dużych miastach od morza do Tatr.

Tak, czy inaczej, te wszystkie miejskie inwestycje, były realizowane z zaciąganych kredytów. Zaś kredyty były niezbędne do otrzymania dotacji z Unii Europejskiej. W jednym miejscu następowała spłata całkowita lub częściowa, w innym trzeba było starać się o nowe pieniądze z banków. Ostatecznie, widać teraz wyraźnie, jak Unia uzależniła mocno kwestię inwestycji w naszym mieście. Ale to nie dotyczy tylko Białegostoku. Dzieje się to w całym kraju. Wszystkie miasta i gminy rzuciły się na pieniądze unijne i wszystkie realizowały różnego rodzaju inwestycje – potrzebne, mniej potrzebne, albo kompletnie zbędne. Niektóre gminy do dziś mają problemy z tego wynikające, jak choćby Szudziałowo czy Zawady. Nie zmienia to faktu, że Białystok nie był wyjątkiem na mapie Polski, jeśli chodzi o zmiany, bo to co zmieniało się w stolicy Podlasia, zmieniało się także w całym kraju. Wszędzie budowano drogi, wszędzie realizowano inne duże inwestycje, rewitalizowano rynki na model betonowy bez drzew, poprawiano wygląd ulicznych latarni i masę innych rzeczy. Białystok więc nie był tu w żaden sposób wyjątkowy. Bo zmieniały się wszystkie miasta czy miejscowości, które były w stanie zaciągać kredyty na inwestycje z dofinansowaniem unijnych środków.

Kurek z pieniędzmi unijnymi kończy się w przyszłym roku. Nowych pieniędzy nie będzie. A jeśli będą, to później i na zupełnie inne rzeczy niż do tej pory. Będą też rozdzielane na zupełnie innych zasadach. Na mieszkańcach natomiast spoczywać teraz będzie utrzymanie tego wszystkiego, co zostało wybudowane – plus pozostaje jeszcze spłata zaciągniętych kredytów. Bo duże inwestycje, realizowane nawet z dofinansowaniem unijnym, spowodowały, że jesteśmy skazani na spłatę zaciąganych zobowiązań. Jeszcze wiele lat będziemy spłacać kredyt za stadion miejski, za spalarnię śmieci, za Trasę Niepodległości, za szereg innych mniejszych inwestycji, którymi prezydent lubi się chwalić przed mieszkańcami.

Ale jakimi nowymi inwestycjami będzie mógł chwalić się na przykład za trzy lata, albo za pięć? Kiedy Unia Europejska nie dopłaci do realizacji na przykład hali widowiskowo-sportowej, albo kolejnej szerokiej arterii dla TIR-ów, do nowego basenu, do nowej zajezdni i stacji napraw pojazdów komunikacji miejskiej? To są tylko przykłady, bo inwestycje mogą pojawić się inne, różne, a przynajmniej koncepcje na nie mogą dziś nie być nawet w sferze zamiarów. Niezależnie od tego, dziś widać jak na dłoni, co nam dała Unia Europejska i od czego właściwie uzależniła władze naszego miasta i większości władz w innych miastach. Widać też coś jeszcze – krótkowzroczność władz i brak wykorzystania własnych zasobów tylko w takiej części, w jakiej nie byłoby zagrożenia stałego zadłużania się na coraz większe kwoty.

To nie znaczy, że inwestycje, które zrealizowane zostały tu, w Białymstoku, nie są potrzebne. Wiele z nich jest potrzebnych, do innych natomiast się zdążyliśmy przyzwyczaić i nie wyobrażamy sobie funkcjonowania bez nich. Staliśmy się wygodni i głodni nowych udogodnień. Zapominając jednak, że kiedyś przyjdzie czas zapłaty, a kurek z euro i złotówkami zostanie zakręcony na głucho. Na naszych kieszeniach spoczywać będzie spłata zaciągniętych kredytów i bieżące utrzymanie wszystkiego, z czego korzystamy albo nie korzystamy, ale co zostało wybudowane.

Jest i jeszcze coś, na co warto zwrócić uwagę. Czy faktycznie Tadeusz Truskolaski zmienił Białystok? Czy gdyby prezydentem był ktoś inny, to nie zmieniłby Białegostoku mając w zasięgu ręki unijne pieniądze i kredyty w bankach? Czy jego poprzednicy byli gorsi w swojej służbie publicznej? Może byli. A może nie byli, tylko rządzili o kilka lat za wcześnie, kiedy nie było odkręconego kurka z unijnymi pieniędzmi na wszystko i banków na każdej ulicy po kilka oferujących kredyty wszystkim, kto o nie poprosił? Choć tu trzeba dodać, że ci poprzednicy przygotowali większość planów i dokumentów, które gotowe leżały na biurkach magistratu, kiedy Tadeusz Truskolaski zaczynał swoją pierwszą kadencję w budynku na Słonimskiej. Począwszy od zmiany wyglądu Rynku Kościuszki, po budowę wielkich arterii drogowych i bloków komunalnych oraz zmian na Rynku Siennym, które jeszcze się w całości nie dokonały.

Białystok się zmienił, mocno. Przez ostatnią dekadę nawet bardzo mocno. Zmienił swój wygląd. Zmienił również ilość zieleni, powietrza, jego jakość. Młode pokolenie nie pamięta innego prezydenta, innego Białegostoku. Nie pamięta czasów, że kiedy powstawało nowe osiedle mieszkaniowe, powstawała tam również nowa szkoła, przedszkole, przychodnia, tereny zielone, boisko, klub osiedlowy. Wszystko rosło razem z osiedlem. Ale bez gigantycznych kredytów. Dziś jest inaczej, Białystok buduje i rozbudowuje się inaczej, a zmienia się od wielu lat wyłącznie na kredyt.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do