Reklama

Coraz więcej czarnych chmur nad wojewódzkim konserwatorem zabytków

11/02/2016 18:19


Komisja Rewizyjna jeszcze nie wyjaśniła sprawy udziału Piotra Firsowicza w postępowaniach konkursowych, które nadzorował i organizował jako dyrektor Departamentu Urbanistyki, a już dochodzą kolejne kwestie wymagające wyjaśnienia. Być może sprawą będą musieli zająć się śledczy i sprawdzić czy przez jego działania nie doszło do narażenia na straty finansowe Uniwersytetu w Białymstoku.

W pierwszym przypadku opisywaliśmy dość szeroko sprawę, w jakiej brał udział obecny wojewódzki konserwator zabytków – Piotr Firsowicz. Chodzi mianowicie o konkursy i postępowania, które organizował urząd miejski kilka lat temu. Piotr Firsowicz jako dyrektor Departamentu Urbanistyki w Urzędzie Miejskim w Białymstoku był jednocześnie skarbnikiem Stowarzyszenia Architektów Polskich oddział w Białymstoku. I to właśnie stowarzyszeniu, w którego władzach zasiadał, zlecać miał do opracowania różnego rodzaju projekty architektoniczne i urbanistyczne.

To, że takie sytuacje miały miejsce przez kilka lat, potwierdził już Prezydent Białegostoku. W piśmie z wyjaśnieniami przesłanym do Komisji Rewizyjnej w Radzie Miasta, przyznał że Piotr Firsowicz zasiadał w sądach konkursowych w trakcie tych postepowań, w których udział brało stowarzyszenie, którego był członkiem zarządu. Ponadto Miasto Białystok zwracało się wielokrotnie do Stowarzyszenia Architektów Polskich oddział w Białymstoku o przeprowadzenie konkursów urbanistycznych i architektonicznych. I tylko z wstępnych informacji wynika, że co najmniej dwa razy Stowarzyszenie to zostało wybrane do wykonania zadania w drodze zapytania ofertowego. Czyli bez konkursu. O tym decydować miał właśnie Piotr Firsowicz.

Na przykład w 2011 roku Miasto Białystok udzieliło Galerii Arsenał dotacji celowej na realizację zadania „adaptacja budynku elektrowni”, a później Galeria Arsenał powierzyła przygotowanie i przeprowadzenie konkursu Stowarzyszeniu Architektów Polskich. W sądzie konkursowym zasiadał Piotr Firsowicz. SARP otrzymał za swoje prace wynagrodzenie w wysokości 10 tys. 349 zł i 99 groszy – wyjaśniał nam radny Piotr Jankowski – szef Komisji Rewizyjnej w Radzie Miasta.

Co z tego wyniknie na razie jeszcze nie wiadomo. Radny Piotr Jankowski mówi, że jest za wcześnie na jednoznaczne ruchy wynikające z otrzymanych informacji. Dopiero po zapoznaniu się i dogłębną analizą całości dokumentacji, będzie można powziąć odpowiednie kroki co do dalszych działań. Nie jest wykluczone jednak powiadomienie organów ścigania o możliwości popełnienia przestępstwa.

Za chwilę może się okazać, że gdyby do tego doszło, to być może nie będzie to jedyne zawiadomienie odnośnie działalności Piotra Firsowicza. Niedawno zdecydował się, choć już w roli wojewódzkiego konserwatora zabytków, na wykreślenie z ewidencji zabytków obiektu przy Lipowej 41. To właśnie ten budynek, czyli zabytkowa szkoła żydowska, była obiektem zainteresowania białostockiej firmy deweloperskiej. Najpierw wydano zalecenia konserwatorskie, niezbędne do prac adaptacyjnych pod nowe potrzeby. W ciągu tygodnia zalecenia zmieniono na korzyść inwestora. Sprawą obecnie zajmuje się Centralne Biuro Antykorupcyjne. Śledczy sprawdzają, czy nie doszło do przekroczenia uprawnień przez zastępcę prezydenta Białegostoku – Rafała Rudnickiego, który mógł naciskać na zmiany w zaleceniach konserwatorskich, które raptem okazały się korzystne dla dewelopera.

I to właśnie ten budynek może stać się przyczyną kolejnych kłopotów wojewódzkiego konserwatora zabytków, a konkretnie jego nagłe wykreślenie z rejestru zabytków. Chodzi o to, że taka decyzja mogła narazić na straty, i to spore, Uniwersytet w Białymstoku. Uczelnia sprzedała obiekt firmie deweloperskiej i otrzymała za to pieniądze – około 13 milionów złotych. Teraz, po zmianie charakteru obiektu, czyli po wykreśleniu go z rejestru, budynek zyskał na wartości. Być może właśnie tę różnicę będą musieli ustalić śledczy.

Na pewno wartość tego samego obiektu, jeżeli jest objęty ochroną konserwatorską (na mocy decyzji lub wpisu do ewidencji), jest o wiele niższa niż tego samego obiektu nie objętą wyżej wymienioną ochroną – wyjaśnia naszej redakcji ekspert od inwestycji budowlanych – Artur Kosicki.

Dlatego właśnie mogło dojść na szkodę Uniwersytetu w Białymstoku, który sprzedał obiekt firmie deweloperskiej jako zabytek, który przestał być zabytkiem kilka tygodni później, co od razu zwiększyło wartość tego samego obiektu. Nie jesteśmy biegłymi, ani fachowcami od wycen tego rodzaju, ale w grę może wchodzić od kilkuset tysięcy do nawet kilku milionów złotych. Inna sprawa, że nabywca, którego nie obowiązują już obostrzenia związane z utrzymaniem zabytkowego charakteru budynku przy Lipowej 41, nie będzie musiał ponosić większych nakładów inwestycyjnych.

Na pewno o wiele szybciej i łatwiej inwestuje się lub podejmuje prace budowlane wobec dowolnego obiektu, jeśli nie jest on objęty jakąkolwiek ochroną konserwatorską. Inaczej również wygląda koszt realizacji rozbudowy, przebudowy, nadbudowy lub modernizacji budynku, kiedy nie trzeba stosować się do zaleceń albo decyzji konserwatorskich, np. nakładających na inwestora obowiązek zastosowania bardzo często o wiele droższych niż standardowe materiałów budowlanych. Jednym słowem koszty zakupu budynku objętego ochroną konserwatorską są o wiele niższe niż tego samego budynku, gdyby nie podlegał on takiej ochronie, natomiast koszty realizacji jakichkolwiek robót budowlanych przy obiekcie objętym ochroną konserwatorską mogą być o wiele wyższe niż gdyby roboty te wykonywane były przy tym samym obiekcie, ale nie podlegającym takiej ochronie  – wyjaśnia Artur Kosicki.

Być może tą sprawą właśnie będą musieli się zająć śledczy. Skoro z dnia na dzień wzrosła wartość budynku tylko za sprawą jednej decyzji wojewódzkiego konserwatora zabytków, to nie jest to sytuacja, wobec której można przejść obojętnie. Gdyby budynek został zdjęty z rejestru zabytków przed sprzedażą go deweloperowi, z pewnością Uniwersytet w Białymstoku mógłby zażądać wyższej ceny. Na dodatek od decyzji wojewódzkiego konserwatora zabytków nie można się odwołać. Cała sprawa, jak się jej przyjrzeć bliżej, wygląda coraz bardziej nieciekawie.

Dwa dni temu zwróciliśmy się do Piotra Firsowicza z pytaniem, co przesądziło o zdjęciu obiektu Lipowej 41 z rejestru zabytków, ale wojewódzki konserwator zabytków nie udzielił jeszcze odpowiedzi w tej sprawie. Zatem nie wiadomo, co się stało, że przez wiele lat obiekt zabytkiem był i nagle przestał spełniać kryteria w tym względzie.

Przypominamy na koniec, że powołanie Piotra Firsowicza na stanowisko wojewódzkiego konserwatora zabytków odbyło się z naruszeniem obowiązującego prawa. Kwestię tę reguluje ustawa z dnia 23 lipca 2003 r. o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami (Dz. U. z 2014 r. poz. 1446 ze zm.). Zgodnie z art. 91 wspomnianej ustawy: wojewódzkiego konserwatora zabytków powołuje i odwołuje wojewoda, za zgodą Generalnego Konserwatora Zabytków, zaś wojewódzkim konserwatorem zabytków może zostać osoba, która posiada co najmniej 5-letni staż pracy w tym zakresie. A tego Piotr Firsowicz w momencie powołania nie posiadał.

Być może kariera Piotra Firsowicza w roli wojewódzkiego konserwatora zabytków nie skończy się tak, jak jego odpowiedniczki w Olsztynie. Wczoraj rano białostoccy funkcjonariusze Centralnego Biura Antykorupcyjnego weszli do urzędu Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków w Olsztynie. Zatrzymali panią konserwator oraz inną osobę – przedsiębiorcę. Funkcjonariusze CBA ustalili, że w jednej ze spraw prowadzonych przez nią mogło dojść do korupcji. Czy z tym samym możemy mieć do czynienia w Białymstoku zapewne będzie coś więcej wiadomo po wnikliwym zbadaniu sprawy przez Komisję Rewizyjną Rady Miasta.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do