
Dziki lub inne dzikie zwierzęta, które coraz odważniej pojawiają się na białostockich blokowiskach i osiedlach mieszkaniowych, będą chodzić, jak chodziły i w zasadzie nic nie da się z tym zrobić. Co innego, gdyby te zwierzęta były chore. Wówczas interwencja będzie przebiegała inaczej.
Informowaliśmy już kilka miesięcy temu i całkiem niedawno, że w Białymstoku istnieje coraz większy problem z dzikami. Wchodzą na posesje do osiedli domków jednorodzinnych, a ostatnio nawet widać je pomiędzy blokami. Tak jest choćby na osiedlu Białostoczek. Od jesieni z dzikami walczą też mieszkańcy Zawad, ale jak dotąd pomocy żadnej nie otrzymali poza dobrymi radami o kupieni broni hukowej lub unikaniu bezpośredniego kontaktu ze zwierzętami.
Pytaliśmy białostocki magistrat jak można zaradzić tej sytuacji, czy w ogóle są możliwości ochrony mieszkańców miasta przed wizytą dzików lub innych zwierząt, które mogą być niebezpieczne dla człowieka. Okazuje się, że w zasadzie to wina człowieka, że zajmuje tereny dla zwierząt, a poza tym, firmy pełniące funkcje pogotowia dla zwierząt, podejmą interwencję tylko w sytuacji, gdy zwierzę jest bezdomne lub chore. I to w zasadzie tyle można. Choć w razie czego, procedury urząd na takie sytuacje ma przygotowane.
- Miasto otoczone jest kompleksami leśnymi, a urbanizacja przyczynia się do tego, że ludzie wchodzą na tereny zamieszkane przez zwierzęta. Dlatego też coraz częściej w miastach możemy spotkać dzikie zwierzęta. Procedury są określone przez Urząd Miejski i Miejskie Centrum Zarządzania Kryzysowego. Kompleksowe usługi całodobowego pogotowia dla zwierząt na terenie Białegostoku świadczy firma P.H.U „Grot” s.c. Do jej zadań należy między innymi: ratowanie zwierząt bezdomnych, chorych, rannych, dzikich, które uległy wypadkowi, są zagrożone bądź stanowią zagrożenie i wymagają odłowienia, zapewnienia opieki weterynaryjnej, podjęcia decyzji o sposobie farmakologicznego obezwładniania zwierząt lub jego usypiania – wyjaśnia Kamila Busłowska z Departamentu Komunikacji Społecznej Urzędu Miejskiego w Białymstoku.
Także procedury są, firma jest i dziki też są. Ludzie, przy posesjach których kręcą się dziki, zostają zdani praktycznie na własną inwencję twórczą i zachowanie zasad ostrożności. Mogą próbować wzywać straż miejską. Podobnie zresztą jak i ci mieszkańcy, którzy zauważą dziki lub inne zwierzęta w pobliżu swoich domów lub bloków mieszkaniowych. Z tym, że z informacji urzędu miejskiego wynika, że interwencja miejskich mundurowych sprowadzi się w zasadzie do tego, co powyżej. Ale na wszelki wypadek próbować warto.
- Funkcjonariusze straży miejskiej mają za zadanie zabezpieczenie terenu, na którym znajduje się dzikie zwierzę przed dostępem osób postronnych oraz powiadomienie Miejskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego. Jeżeli zwierzę jest ranne bądź może zagrażać bezpieczeństwu człowieka strażnicy niezwłocznie powiadamiają firmę „Grot”. Pracownik tej firmy podejmuje wszelkie decyzje dotyczące dalszych losów zwierzęcia – informuje dalej Busłowska.
Na osiedlu Zawady, ale także Białostoczek i Nowe Miasto straż miejska musiałaby stacjonować niemal cały czas. Dziki wychodzą tam bardzo często o różnych porach. Wcześniej przychodziły wieczorem i nocą, obecnie mieszkańcy widzą je nawet za dnia. Pozostaje mieć nadzieję, że kończąca się zima sprowadzi je z powrotem do naturalnych przestrzeni leśnych. Zostanie więc jeszcze kilka miesięcy do kolejnej zimy. Być może do tego czasu uda się opracować jakieś lepsze procedury na takie przypadki zanim nie doszło do jakiejś tragedii.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: pixabay.com/ wild-boar)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie