Reklama

Ekrany zniknęły, pieniądze zniknęły, a sąd umarza postępowanie

14/09/2017 15:38

Zaskakująco zakończyła się sprawa oskarżenia Janusza Ostrowskiego szefującego Wydziałowi Inwestycji Urzędu Miejskiego. Sąd umorzył sprawę oskarżenia, które dotyczyło montowanych i znikających ekranów na ulicy Kazimierza Wielkiego, bo jego zdaniem oskarżyciel posiłkowy, czyli stowarzyszenie Niepokonani 2012, nie miało prawa do przygotowania aktu oskarżenia wobec urzędnika. Powód? Nie jest bezpośrednio pokrzywdzone działaniem dyrektora. Sąd nie badał czy fakty i wnioski w akcie oskarżenia mają pokrycie w prawdzie.

Sprawa ciągnie się od 2014 roku, kiedy to przedłużona została ulica Piastowska. Zamontowane zostały wówczas ekrany akustyczne. W tym także na części ulicy Kazimierza Wielkiego (okolice ulicy Szmaragdowej) i są na to dowody (m. in. zdjęcia zamontowanych już częściowo ekranów). 22 czerwca 2014 roku ekrany zostały w pośpiechu zdemontowane, choć brak było prawomocnych decyzji umożliwiających te rozbiórki. Wzburzyło to mieszkańców okolicznych domów, którzy zaprotestowali, twierdząc, że na zakolu drogi ekrany są niezbędne, bo tam jest największe nateżenie hałasu i kurzu. Mieszkańcy poskarżyli się stowarzyszeniu "Niepokonani 2012", które poszło z tym do prokuratury. Ta odmówiła zajęcia się sprawą, ale Niepokonani nie odpuścili i ostatecznie doprowadzili do uchylenia decyzji prokuratury i doszło do złożenia aktu oskarżenia. Ich zdaniem Janusz Ostrowski naruszył art. 231 kk czyli nadużył uprawnień, a konkretnie przekroczył je i działał na szkodę interesu publicznego i prywatnego.

Na poniedziałkowej rozprawie nie pojawił się oskarżyciel publiczny . Był za to Janusz Ostrowski i oskarżyciel posiłkowy. Adwokat urzędnika złożyła wniosek o umorzenie postępowania wskazując, że stowarzyszenie Niepokonani 2012 nie mogło być bezpośrednio pokrzywdzone przez dyrektora. Stowarzyszenie - zdaniem mecenas dyrektora Ostrowskiego - nie mogło w żaden sposób doznać szkody ewentualnymi naruszeniami prawa przy ustawianiu i demontowaniu ekranów. Marta Rybnik, adwokat Stowarzyszenia dowodził, że Niepokonani działają w imieniu osób bezpośrednio pokrzywdzonych i wniosek jest nieuzasadniony.

Sąd - po krótkiej przerwie sprawę umorzył uznając, że Niepokonani 2012 nie mogli być w tej sprawie poszkodowani, a wpis w statucie pozwalający udzielać pomocy prawnej każdemu pokrzywdzonym przez działania organów publicznych nie uprawnia stowarzyszenie do działania w każdej sprawie, w której obywatele doznają uszczerbku z powodu działań organów samorządu lub państwa.

- Art 49 paragraf 1 kpk wyraźnie wskazuje, kto jest pokrzywdzonym. Stowarzyszenie nie spełnia wymogów wskazanych w tej definicji - uzasadniała sędzia.

- Nie poddamy się. Będziemy odwoływać się od decyzji sądu. W naszych szeregach są pokrzywdzeni mieszkańcy, którzy ucierpieli przez działania pana Ostrowskiego - mówiła po wyjściu Maria Bzura z Niepokonanych 2012 uspokając wzburzonych członków stowarzyszenia oraz kilku mieszkańców.

Decyzja sądu jest zaskakująca, bo przyjmując skargę na decyzję prokuratora, sąd zgodził się z argumentacją Niepokonanych, że swoim postępowaniem dyrektor Ostrowski mógł naruszyć zaufanie obywateli do organów publicznych. A prywatny interes został naruszony, bo potencjalnie bezprawne zdemontowanie ekranów obniżyło zarówno komfort życia mieszkańców jak i wartość ich nieruchomości.

- Przekonanie, że można dochodzić sprawiedliwości, a urzędnicy nie są poza prawem, to największy interes publiczny jaki w tej sprawie podlega ochronie - powtarzała Maria Bzura, prezes Niepkonanych.

Sytuacja jest o tyle bulwersująca, że nie ma żadnych wątpliwości, że w dniach 22 i 23 czerwca 2014 roku, kiedy rozbierano ekrany, nie było ważnej decyzji ZRiD pozwalającej na nie budowanie tam ekranów. Co więcej, w dokumentacji technicznej na przedłużenie Piastowskiej ekrany były. I zostały zbudowane przez wykonawcę: zarówno one jak i urządzenia je podtrzymujące (słupy i podbudowa), a dyrektor Ostrowski miał świadomość, że rozbiera je przed czasem. Całkowite straty w wyniku całej sprawy z ekranami to około 2,2 miliona złotych.

Decyzja sądu w tej sprawie to kolejny argument upewniający, że reforma w polskim sądownictwie jest rzeczą niezbędną, a orzecznictwo opiera się na poszukiwaniu sprawiedliwości i prawdy, które zastępuje bezduszny formalizm.

(Przemysław Sarosiek/ Foto: BI-Foto)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do