Reklama

Ekspert nie pozostawia złudzeń: wysokie ceny zostaną z nami i w przyszłym roku

26/07/2022 15:39

Wielu Polaków z niepokojem patrzy na szalejące ceny, w tym produktów pierwszej potrzeby w sklepach czy paliw na stacjach. Do tego dochodzi dramatyczna sytuacja ludzi spłacających kredyty, którym wystrzeliła w górę wysokość rat. Jakie są prognozy dotyczące inflacji, dlaczego podnoszone są stopy procentowe i co może się wydarzyć na rynku pracy - m.in. na te pytania, w rozmowie z Piotrem Walczakiem, odpowiada dr Andrzej Kondej (na zdjęciu), białostocki ekonomista, właściciel firmy Kondej Konsulting.

Piotr Walczak, Dzień Dobry Białystok: Drożyzna uderza wszystkich Polaków po portfelach. Jak pan rokuje co do szalejącej inflacji - jest jakiś punkt zatrzymania, granica?

Andrzej Kondej: Rokowania odnośnie poziomu inflacji zależą od czynników mało przewidywalnych. Mam na myśli wzrost cen importu dóbr i usług. rosnące koszty produkcji przemysłowej i rolnej, skalę przyszłych fal pandemii (koronawirusa - przyp. red.), a przede wszystkim kontynuację rosyjskiej agresji na Ukrainie.

Nieco bardziej przewidywalnym czynnikiem, choć nie do końca, jest polityka regulacyjna rządu, w tym głównie pod względem okresu trwania tarczy antyinflacyjnej, osłon socjalnych w postaci 14. emerytury, wakacji kredytowych czy koszty ponoszone na wsparcie ukraińskich uchodźców.

Z dużym prawdopodobieństwem można chyba prognozować, że inflacja przestanie wzrastać w trzecim kwartale tego roku, co utrzyma jej roczny wskaźnik poniżej 15 procent. Optymistycznie można przyjąć, że w 2023 roku jej poziom spadnie o 2-3 punkty procentowe, co oznacza, że z dwucyfrowym wzrostem poziomu cen nadal się nie rozstaniemy.

Mamy jeszcze coś - podwyżki stóp procentowych. Z perspektywy ludzi spłacających kredyty - dramat. Proszę wytłumaczyć cel tych posunięć.

- Dominującym celem podwyższania stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej jest walka z inflacją poprzez obniżenie dostępności pieniądza na rynku. Wszystkie instytucje finansowe muszą uwzględniać stopę referencyjną w swoich kredytowych kalkulacjach. Stąd nowe kredyty stają się droższe i trudniej dostępne, a radykalne ograniczenie w tym zakresie widać doskonale na rynku mieszkaniowym. Boleśnie odczuwają to osoby spłacające kredyty hipoteczne, a coraz większa grupa będzie musiała podjąć dramatyczne decyzje dotyczące sprzedaży swoich zbyt drogich życiowych inwestycji.

Tak drogiej benzyny nie mieliśmy jeszcze nigdy w historii - to już w wielu miejscach ponad 8 złotych za litr. Tymczasem autogaz tanieje i jest to bardzo atrakcyjna alternatywa. Kiedy rozmawiam jednak z montażystami instalacji LPG, ci twierdzą, że ruchu w warsztatach nie ma. Jak to jest? Z jednej strony boimy się inwestować w przeróbkę auta, z drugiej - tankujemy drogą benzynę i nie widać jakiejś mniejszej liczby aut na ulicach...

- Droga benzyna jest efektem cen ropy na rynkach światowych, a jednocześnie wynika z dążenia firm paliwowych do utrzymania swoich wysokich marż. Jednocześnie warto wiedzieć, że znaczący udział w cenie ma akcyza i inne państwowe daniny. Benzynę zaliczamy do dóbr podstawowych, a z takich rezygnujemy najpóźniej. Jest to tzw. efekt rygla, polegający na tym, że staramy się utrzymać nasz dotychczasowy poziom codziennego życia. Obecnie zatem częstszymi postawami jest tankowanie za określoną kwotę zamiast "do pełna", gdyż daje to złudne poczucie oszczędności.

A montaż instalacji gazowych... Obecnie różnica w cenie benzyny i gazu jest znacząca, ale czy można dać gwarancję, że cena gazu LPG wyraźnie nie wzrośnie. Przecież jest to produkt pochodzący w dominującym zakresie z Rosji.

Rynek pracy ucierpiał już podczas pandemii. Czy teraz, z powodu wojny, w Polsce pracownicy będą mieli coraz mniejsze pole do dyktowania warunków zatrudnienia?

- Spowolnienie gospodarcze, które jest na horyzoncie, z pewnością ograniczy liczbę miejsc pracy, szczególnie w budownictwie, w produkcji i w niektórych usługach. Póki co jednak, w wielu sektorach, np. w handlu, budownictwie czy transporcie, były znaczące niedobory chętnych do pracy. W tych sektorach i specjalnościach wolne miejsca pracy będą stopniowo się wypełniać, w znacznym stopniu przy udziale pracowników zagranicznych. Należy też liczyć się z tym, że coraz więcej do powiedzenia w temacie poziomu wynagrodzeń będą mieli pracodawcy.

Kryzys na rynku pracy i wzrost poziomu bezrobocia mogą pojawić się za lata, jeżeli nasza gospodarka znajdzie się w fazie dłuższej stagnacji.

W przyszłym roku jeszcze bardziej ma się zmniejszyć różnica między średnią płacą a minimalną. W ogóle coś takiego jak płaca minimalna jest nam potrzebne?

- Średnia płaca jest pochodną realnego poziomu wynagrodzeń, pomimo faktu, że w naszym regionie jej wysokość wzbudza zdumienie większości osób, które mogą o takiej średniej tylko pomarzyć. Wynika to jednak z faktu wysokich wynagrodzeń w wielu sektorach i z różnic między naszym Podlasiem a innymi regionami w kraju. Płaca minimalna jest zaś wytworem polityki społecznej państwa, które z łatwością może ją podwyższać, bo przecież koszty te ponoszą inni, czyli pracodawcy. Rozwiązanie to ma sporo wad, szczególnie w uboższych regionach, gdzie może prowadzić do wzrostu zatrudnienia w tzw. szarej strefie.

Mimo wad płacy minimalnej uważam, że powinna być ona stosowana, by zagwarantować minimum godziwej egzystencji dla wielu Polaków. Jednocześnie, w jakimś stopniu, przyczynia się do zmniejszenia różnic między nami i "starymi" krajami Unii Europejskiej, chociaż ten proces potrwa jeszcze latami.

Dziękuję za rozmowę.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do