
Atmosfera po sobotnich wydarzeniach wciąż jest gorąca i emocje na pewno jeszcze nie wszystkim opadły. Tymczasem szykuje się kolejna porcja nowych emocji, ale też związanych z marszem. W najbliższą sobotę ulicami Białegostoku mają znów przejść ludzie – tym razem w „Marszu przeciwko przemocy". Poprowadzą go politycy polskiej lewicy: Biedroń, Czarzasty i Zandberg.
Nazwa „Białystok” była w minioną sobotę odmieniana przez wszystkie przypadki. Sporo komentarzy i wzmianek prasowych, odnośnie tego co się wydarzyło na ulicach miasta, znalazło się również w mediach zagranicznych. Oczywiście miało to związek z pierwszym w Białymstoku marszem równości, ale także kontrmanifestacjami w różnych punktach stolicy Podlasia. Kontrmanifestacjami, które na dodatek były na niespotykaną dotąd skalę nigdzie w Polsce, ani w Europie. Na ulice wyszły tysiące ludzi w proteście przeciwko aktywistom LGBT oraz osobom ich popierającym.
Marsz równości, według statystyk policyjnych, zgromadził około 800 uczestników. Białostocki magistrat tę liczbę zawyżył do około tysiąca. Natomiast, gdy przyjrzeć się relacjom licznie upublicznianym w mediach, w tym także mediach społecznościowych, widać, że na marszu równości było wielu przyjezdnych. Te same twarze, które chodziły w latach ubiegłych w marszach równości i paradach w Poznaniu, w Warszawie czy w Gdańsku, były obecne w minioną sobotę na ulicach Białegostoku. Ilu w rzeczywistości szło samych białostoczan? Być może połowa zgromadzonych, ale też możliwe, że nieco ponad połowa. Wśród uczestników marszu równości widać było między innymi radnego Koalicji Obywatelskiej Macieja Biernackiego, byłego radnego Wojciecha Koronkiewicza, szefową Inicjatywy dla Białegostoku – Katarzynę Sztop – Rutkowską, także byłych kandydatów na radnych z Inicjatywy, obecni byli także członkowie Wiosny, partii Razem, działaczy lokalnego KOD-u, Obywateli RP i wielu młodych ludzi, także niepełnoletnich. W przeważającej części osoby zaangażowane w takich czy innych organizacjach i formacjach politycznych.
Po drugiej stronie, w kontrmanifestacjach, widać było za to wielu kibiców Jagiellonii Białystok w koszulkach klubu. I to była chyba jedyna rzucająca się w oczy grupa zorganizowana. Pozostali kontrmanifestanci to głównie mężczyźni w różnym wieku, przewijały się także kobiety, również w różnym wieku. Choć to co najbardziej rzucało się w oczy, to te tysiące osób, którym marsz równości ewidentnie nie pasował. Trudno mówić o jakiejś zorganizowanej ekipie pod szyldem partii, komitetów wyborczych, czy organizacji pozarządowych. Gdyby nie policja, która torowała drogę ludziom z tęczowymi emblematami, nie mieliby oni szansy nawet wyjść z Placu NZS. O tym także donosili sami uczestnicy marszu równości.
„Niestety smutna rzeczywistość. Najgorsze w tym to, że instytucje publiczne z Marszałkiem @artur_kosicki na czele, zamiast przeciwdziałać zagrożeniom, prowadziły działania konfrontacyjne, prowokacyjne i na dodatek niezgodne z prawem. Jutro poinformuję o podjętych działaniach” – napisał Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku już po sobotnich wydarzeniach na ulicach Białegostoku.
„Panie Prezydencie @TTruskolaski. Zwykłym bialostoczanom jest wstyd za to, do czego dopuścił Pan wczoraj. Zrobiliście wszystko żeby #MarszLGBT przeszedł przez centrum miasta. Wznieciliście emocje na niespotykaną skalę. Takiej promocji chcieliście? Jesteście dumni? Czy jest Wam trochę po ludzku wstyd? Zabrakło odwagi czy wyobraźni?” – to odpowiedź marszałka województwa podlaskiego Artura Kosickiego na sobotnie wydarzenia.
W najbliższych dniach z pewnością jeszcze usłyszymy lokalnych polityków, którzy będą odnosić się do zdarzeń z 20 lipca. Ale niektórzy już postanowili zadziałać. Dokładnie dzień po marszu równości w Białymstoku przedstawiciele trzech partii politycznych zapowiedzieli kolejny marsz i to już w najbliższą sobotę. Tymi politykami są szefowie formacji lewicowych, którzy kilka dni temu zaledwie zdecydowali się na wspólny start w wyborach parlamentarnych. Dokładnie w 75. rocznicę wkroczenia Armii Radzieckiej do Białegostoku Robert Biedroń, Włodzimierz Czarzasty oraz Adrian Zandberg zapowiedzieli kolejny marsz ulicami Białegostoku. Po co? Aby zaprotestować przeciwko przemocy.
- My, Lewica, nie mamy w tej sprawie żadnych wątpliwości, żadnych wahań. Żeby wyrazić naszą pełną solidarność z uczestnikami i uczestniczkami marszu równości w Białymstoku, żeby zapewnić, że stoimy razem z nimi, ale też, żeby powiedzieć, że chcemy w najbliższych dniach pokazać bardzo jasno, że nie ma zgody na przemoc, że nie ma zgody na to, żeby polskie życie publiczne zatruwała nienawiść, która prowadzi do takich strasznych scen, jak te, które widzieliśmy w Białymstoku – mówił w minioną niedzielę Adrian Zandberg szefujący partii Razem.
- Chcieliśmy wszystkich państwa serdecznie zaprosić na najbliższą sobotę, o godzinie 14:30, dokładnie tydzień po tym jak ruszył "Marsz równości" w Białymstoku, chcielibyśmy spotkać się z państwem wszystkimi w Białymstoku, na marszu niezgody na przemoc, na marsz przeciwko przemocy – dodawał Włodzimierz Czarzasty, szef Sojuszu Lewicy Demokratycznej.
„Bardzo dobry pomysł. Trzeba okazać wsparcie i solidarność białostockiej Paradzie Równości w każdy możliwy sposób. To właśnie powinność polskiej lewicy” – skomentował na swoim profilu na twitterze Ryszard Kalisz, niegdyś minister spraw wewnętrznych i administracji w rządzie SLD, a obecnie adwokat wspierający lewicę i środowiska lewicowe w Polsce.
Lokalni politycy zdążyli natomiast potępić akty przemocy, które miały miejsce na ulicach Białegostoku w sobotę, 20 lipca. Zrobili to również politycy spoza Białegostoku, czy też i województwa podlaskiego. Ale nikomu, poza czołowymi politykami lewicy, nie przyszło do głowy organizowanie marszy i to tak szybko po ulicznych zajściach, kiedy emocje jeszcze nie wszystkim opadły.
„Właśnie dowiedziałam się, że Lewica będzie w sobotę organizować w Białymstoku demonstrację. To zły pomysł. Lepiej jedżcie do Kalisza, tam będzie chyba następny marsz. Bądźcie na każdym kolejnym” – skomentowała na swoim profilu na Facebooku Katarzyna Sztop – Rutkowska.
„Bardzo, ale to bardzo zły pomysł. Naprwdę. Zero empati, chęć zaistnienia” – skomentował tam także Mirosław Hanusz, były radny Rady Miasta związany z lewicą.
Jak przebiegnie ten marsz? Czy na ulicach Białegostoku będzie równie niespokojnie, jak ostatnio? Czy ponownie przyjadą aktywiści z innych miast Polski? Czy wezmą w nim udział białostoczanie? Na te pytania dziś nie ma odpowiedzi. I chyba należy się teraz zastanawiać, czy wobec dużego oporu mieszkańców miasta na marsz równości, organizowanie kolejnego, niejako w poparciu dla tego, który wzbudził tak wiele emocji, jest aby na pewno dobrym pomysłem? Policja znów może mieć pełne ręce roboty, a oczy wszystkich ponownie chyba będą zwrócone na Białystok.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie