
Dwie inwestycje będą realizowane w najbliższym czasie w naszym regionie. Jedna w Sokółce, druga w Białymstoku. Co je łączy? Więcej niż można by było przypuszczać na pierwszy rzut oka. Najwięcej natomiast połączy je w przyszłym roku. Będzie można się pochwalić nimi mieszkańcom, tuż przed wyborami samorządowymi, niezależnie czy się robotnicy na budowie wyrobią, czy nie.
Zupełnie niedawno pisaliśmy o tym, że rozwiązał się worek z pieniędzmi u marszałka województwa podlaskiego. Ten worek, który ponoć był bardzo pusty i nie można było w nim znaleźć żadnych pieniędzy na wiele niezbędnych rzeczy oraz jeszcze bardziej niezbędnych inwestycji. Teraz okazuje się, że worek w cudowny sposób się zapełnił i sypie się z niego, że tylko garście nadstawiać. W ostatnim czasie sypnęło się do Sokółki i Białegostoku. Do Sokółki na estakadę, do Białegostoku na tak zwane lotnisko.
Niby są to dwie różne inwestycje i to na dodatek w dwóch różnych miastach, a jednak mają ze sobą wiele wspólnego. Po pierwsze – gospodarze miast przekonywali, że są to inwestycje niezbędne, oczekiwane od wielu lat przez mieszkańców, przysłużą się rozwojowi gospodarczemu miast oraz sprzyjać będą lokalnym przedsiębiorcom. Gospodarze miast już nie musieli mówić, że obydwie inwestycje są związane z przemieszczaniem się, że zupełnie przypadkowo będą budowane w roku wyborczym i że gdyby faktycznie pomyśleli i chciało im działać dla dobra swoich społeczności, obydwie inwestycje byłyby zrealizowane już dawno temu i to za znacznie mniejsze pieniądze. Do tego jedną i drugą marszałek dofinansował niemal identyczną kwotą – 15 milionami w Sokółce i 16 milionami złotych w Białymstoku. A pierwotnie szacowano ich budowę w jednym i drugim przypadku na około 30 milionów .
- Lotnisko będzie służyło wielu celom i ten pas startowy również. Oczywiście będzie służyło biznesowi, ale biznes to nowe podatki – mówił do radnych w miniony czwartek prezydent Białegostoku.
Bo w przypadku inwestycji w Białymstoku chodzi o tak zwane lotnisko, które w rzeczywistości będzie pasem startowym. I to takim pasem, z którego żaden mieszkaniec nie odleci – o czym pisaliśmy wiele razy. Jest to o tyle ważne, zwłaszcza w kontekście dodatkowych pieniędzy z kasy marszałka, że należy zawsze i wszędzie przypominać, że to urząd marszałkowski z poszczególnymi marszałkami roztrwonili ponad 300 milionów złotych przeznaczonych na lotnisko. A teraz mieszkańcy Białegostoku mają się cieszyć, ze sypnął im – zresztą z ich własnych kieszeni – całe 16 milionów na inwestycję, ż której nie skorzystają.
- W poprzedniej perspektywie finansowej z Unii Europejskiej było zarezerwowanych na ten cel 350 milionów złotych. Koszt budowy lotniska regionalnego wynosił blisko 500 milionów złotych. Ówczesny zarząd Platformy Obywatelskiej z marszałkiem Jarosławem Dworzańskim zaprzepaścił szansę rozwoju naszego regionu, zaprzepaścił szansę rozwoju naszego województwa, wykreślił 350 milionów złotych z przeznaczeniem na lotnisko regionalne i te pieniądze, zostały w naszej ocenie zmarnotrawione, ponieważ zostały przekazane tylko i wyłącznie na budowę dróg – mówił w miniony czwartek szef klubu radnych PiS w Radzie Miasta – Henryk Dębowski.
Ale mimo, że pieniądze zostały przekazane na drogi, to nie trafiły do Sokółki. Tam bowiem marszałek teraz też musiał dołożyć 15 milionów złotych do inwestycji w postaci wiaduktu nad torami. Wiaduktu, który będzie kosztował tyle samo co pas startowy dla samolotów w Białymstoku. Nie chcemy i nie mamy zamiaru umniejszać potrzeb mieszkańców Sokółki w stosunku do mieszkańców Białegostoku. Z tym, że akurat inwestycja w lotnisko, a nie pas startowy, służyłaby także i sokółczanom. I trudno tu nie porównywać pieniędzy, jakie idą z naszych podatków na obydwie inwestycje. Bo zarówno wiadukt and torami w Sokółce, jak i pas startowy w Białymstoku za blisko 50 milionów złotych, nie przyczynią się do żadnego rozwoju żadnego z tych miast. Ale jest to na tyle dobry chwyt polityczny, że znaczna część mieszkańców cały czas jeszcze daje się nabierać na takie slogany o rzekomym rozwoju.
- Poprawi się bezpieczeństwo i rozwój miasta. Na tę inwestycję mieszkańcy Sokółki czekają od 1968 roku. Wiadukt będzie łączyć dwie drogi wojewódzkie, które stykają się na przejeździe kolejowym – wyjaśniała dziennikarzom w czerwcu tego roku Ewa Kulikowska, burmistrz Sokółki.
Nie mieliśmy żadnych problemów z ustaleniem, że za budową wiaduktu mocno opowiadał się były marszałek województwa, a obecny poseł Polskiego Stronnictwa Ludowego – Mieczysław Baszko. Jest on związany z ziemią sokólską, zaś przypadkiem Ewa Kulikowska, która jest burmistrzem Sokółki, także startowała w ostatnich wyborach z list PSL. Inwestycję mocno wspiera także członek zarządu województwa podlaskiego – Stefan Krajewski. I tu niespodzianka – jest z PSL, a nawet prezesuje tej partii na Podlasiu. Za rok o tej porze cała trójka zapewne pokaże się na placu budowy wiaduktu, ogłaszając wszystkim, jak dba o mieszkańców.
Tymczasem w Białymstoku pieniądze na pas startowy trafiły do prezydenta Białegostoku, który startował z list PO, z poparciem PO, od członków zarządu województwa z PO, co też silnie lobbowali na krótko przed głosowaniem potrzeby tej inwestycji politycy z PO. Kto otworzy pas startowy przed wyborami samorządowymi? Tadeusz Truskolaski obiecał, że nie on. Zatem nie zostaje nikt inny, jak ktoś, kto będzie ubiegła się o fotel prezydenta Białegostoku z poparciem PO. I już teraz stawiamy dolary przeciwko orzechom, że usłyszymy, że otwierane jest lotnisko, a nie pas startowy. Zaś co do lotniska, to sprawa wygląda tak.
- To Platforma Obywatelska w samorządzie województwa wykreśliła 350 milionów złotych, a teraz chce dołożyć 16 milionów złotych. To jest mniej niż 5 procent, tylko i wyłącznie z dotacji unijnej na budowę pasa startowego, z którego nikt nie będzie korzystać – skwitował w miniony czwartek szef klubu radnych PiS w Radzie Miasta Henryk Dębowski.
Przetarg na obydwie inwestycje, i tę w Białymstoku, i tę w Sokółce ma być rozstrzygnięty w listopadzie. Chwilę później ma się rozpocząć budowa – wiaduktu w Sokółce i pasa startowego na Krywlanach za blisko 50 milionów złotych każda. Nas tylko niezmiennie dziwi, dlaczego wiaduktu w Sokółce nie dało się zrealizować z pieniędzy przeznaczonych na lotnisko regionalne w Białymstoku już blisko 4 lata temu. Ale odpowiedź nasuwa się tylko jedna – na ścianach gabinetów polityków wisiał najwyraźniej kalendarz wyborczy zamiast normalnego. Dlatego wszystko się tak ślimaczyło. W ostateczności i tu i tam teraz będzie lał się beton.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: bialystok.pl)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie