
Jeszcze przed świętami Wielkanocnymi władze Białegostoku poinformowały z żalem, że kolejny raz nie dostały pieniędzy na inwestycje z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych. Konkretnie na trzy inwestycje, z których dwie powinny być już zrealizowane, bo były na nie zabezpieczone środki. Na trzecią pieniądze byłyby, ale prezydent wolał wydać miliony złotych na zakup budynku po WSAP-ie.
Tuż przed świętami Wielkanocnymi mieliśmy kolejny spektakl polityczny z udziałem władz Białegostoku. I pewnie temat, który był powodem tego spektaklu będzie teraz przewijał się przez najbliższe miesiące – w tradycyjny sposób dla białostockiego magistratu. Bo od bardzo dawna nie przepuszcza on żadnej okazji do krytyki polskiego rządu, niezależnie od tego, czy krytyka jest słuszna, czy nie.
Tym razem poszło znów o pieniądze na inwestycje z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych. Białystok nie dostał żadnych pieniędzy, choć zgłaszał do realizacji trzy projekty: budowę sali gimnastycznej przy Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym, przebudowę ulicy Depowej i przebudowę oraz modernizację zabytkowych budynków VI Liceum Ogólnokształcącym.
- Żałujemy, że po raz kolejny okazało się, że Miasto Białystok nie otrzymuje żadnego wsparcia w tym zakresie. Ubolewamy, że w ten sposób niejako urzeczywistniły się słowa, które zawarte zostały w stanowisku Rady Miasta Białystok z 14 grudnia ubiegłego roku. Wtedy Rada Miasta, przy okazji naboru z Funduszu Inwestycji Lokalnych przyjęła stanowisko, w którym radni zapisali, że zwracają się do premiera Mateusza Morawieckiego o zaprzestanie traktowania pomocowych instrumentów finansowych jako narzędzi walki politycznej. Miasto Białystok powinno otrzymać wsparcie tak samo jak inne samorządy w województwie podlaskim – mówił podczas konferencji prasowej zastępca prezydenta Białegostoku Rafał Rudnicki.
Z tym, że to radni Koalicji Obywatelskiej, której głosami przyjęte zostało to stanowisko wykorzystali swoje narzędzie do walki politycznej. I nie po raz pierwszy. Bo narzędzie w postaci stanowisk jest w tej kadencji wykorzystywane notorycznie, prawie na każdym posiedzeniu Rady Miasta. Rząd, premier, ministrowie i w zasadzie wszyscy, którzy są odpowiedzialni za zarządzanie państwem są krytykowani za wszystko, niezależnie od tego, czy ma to sens, czy nie. Przykłady można podawać na każdym kroku, co też nasza redakcja robi za każdym razem, aby mieszkańcy sami wyrobili sobie zdanie w danej sprawie. Tym razem dziwić może i nieco dziwi krytyka za brak pieniędzy na inwestycje, które powinny być już zrealizowane.
Bo tak się składa, że przebudowa ulicy Depowej miała zostać zakończona ponad dwa lata temu, bo wraz z końcem 2018 roku. Urząd Miejski nie omieszkał podzielić się tą informacją z mieszkańcami na swoich stronach internetowych. Żeby było jeszcze ciekawiej, inwestycja ta była odkładana w czasie, ponieważ nie było poczynionych właściwych uzgodnień środowiskowych. A kiedy te się w końcu pojawiły, to Miasto Białystok miało zabezpieczone w budżecie na przebudowę ulicy Depowej 19 mln 150 000,00 zł brutto. Z tym, że wybrany jeszcze w październiku ubiegłego roku wykonawca zdecydował się przebudować ulicę za blisko połowę tej kwoty. Gdzie zatem podziały się te pieniądze, które zabezpieczone były na ten cel?
Można byłoby je przeznaczyć na choćby wspomnianą budowę sali gimnastycznej w Ośrodku Szkolno – Wychowawczym w Białymstoku. Ale i tu mamy dość ciekawą sytuację, ponieważ ta sama sala gimnastyczna jeszcze kilka miesięcy temu miała kosztować około 4 milionów złotych. O takie środki Miasto Białystok bowiem wnioskowało wcześniej. Teraz nagle ta sama sala gimnastyczna miałaby już kosztować około 5 milionów złotych. Tak przynajmniej mówił zastępca prezydenta Białegostoku Rafał Rudnicki.
- Urząd marszałkowski otrzymał chyba z 60 milionów, z czego 9 milionów na remont urzędu. Natomiast nie ma na razie środków na to, w tamtej transzy zabrakło środków na to, aby wyremontować czy wybudować jedną salę dla dzieci niepełnosprawnych za 4 miliony złotych – mówił jeszcze pod koniec marca tego roku Tadeusz Truskolaski, podczas sesji Rady Miasta.
I tu pojawia się kolejny temat związany z finansowaniem choćby tej inwestycji. Bo niespełna 2 miesiące temu Miasto Białystok kupiło za ponad 18 milionów złotych budynek po Wyższej Szkole Administracji Publicznej, który ma być budynkiem urzędowym. I na przebudowę oraz dostosowanie go do celów urzędowych będą wydawane kolejne miliony. Ile dokładnie, tego jeszcze nie wiadomo. Ale o pieniądzach rzędu kilku milionów na przebudowę mówił inny z zastępców prezydenta Białegostoku.
Jest jeszcze i modernizacja zabytkowego budynku VI LO w Białymstoku. Ta inwestycja także była zaplanowana jeszcze w 2018 roku. Miała być zrealizowana dwuetapowo, z uwagi na koszty. I tu znów, skoro zostało kilka milionów z przebudowy ulicy Depowej, można byłoby przeznaczyć je właśnie na przebudowę zabytkowego budynku liceum. A jeszcze więcej pieniędzy zostałoby, gdyby prezydent nie zdecydował się na kupowanie w dobie kryzysu drogiej nieruchomości po WSAP-ie. A skoro tak się nie stało, to można dojść do wniosku, że gospodarowanie wspólnymi pieniędzmi nie bardzo wychodzi władzom Białegostoku.
Oczywiście, że można sięgać po pieniądze zewnętrzne i trzeba po nie sięgać, kiedy są takie możliwości. Co jeszcze nie znaczy, że można krytykować brak środków w sytuacji, kiedy pieniądze były zabezpieczone i znikają gdzieś. Bo ani razu prezydent, jak też nikt z jego zastępców nie poinformował, na co zostanie przeznaczona kilkumilionowa nadwyżka z ulicy Depowej. Nie wyjaśniono też, dlaczego do przebudowy nie może dołożyć się inwestor, który realizuje tam bloki wielorodzinne. A przecież mógłby, bo taka praktyka jest stosowana przez władze Białegostoku w innych częściach naszego miasta, jak między innymi przy ulicy Świętokrzyskiej, czy Ryskiej. Nie padło też żadne logiczne uzasadnienie dla kupna budynków po WSAP-ie za ponad 18 milionów złotych w dobie kryzysu. Co dziwnie brzmi w sytuacji, kiedy od ponad roku wszyscy mieszkańcy słyszą, że nie ma na nic pieniędzy.
Wydaje się więc w tej sytuacji, że z tym gospodarowaniem pieniędzmi w Białymstoku jest co najmniej dziwnie. I użalanie się na brak pomocy ze strony rządu, kiedy są pieniądze na zakup drogich nieruchomości, brzmi kuriozalnie. Może gdyby białostocki magistrat zajmował się faktycznie w pierwszej kolejności zarządzaniem miastem, a nie walką polityczną z rządem, to wszyscy by na tym lepiej skorzystali.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie