
Wartość Wschodniego Kongresu Gospodarczego chyba najlepiej oddają debaty. Debaty, z których kompletnie nic nie wynika. Trzy lata temu najważniejsi politycy w regionie i w Polsce rozmawiali między innymi o Via Carpatii. Temat wrócił znów i kompromituje wszystkich, którzy dotychczas mieli możliwość działania w sprawie budowy tej trasy.
„Nadanie jak najwyższego priorytetu i szybkie rozpoczęcie budowy szlaku transportowego S-19 tzw. via Carpatia, z Białegostoku przez Lublin i Rzeszów do południowej granicy kraju” – tak brzmiał pierwszy punkt memorandum przyjętego na zakończenie pierwszej edycji Wschodniego Kongresu Gospodarczego w Białymstoku.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, a już na pewno nic złego, gdyby ktokolwiek z uczestników i polityków partii, którzy firmowali wówczas swoimi twarzami całe to wydarzenie, podjął właściwe działania. Bardzo by one pomogły wobec tego, co stało się zaledwie trzy miesiące później. A stało się to, że polscy parlamentarzyści z Platformy Obywatelskiej pozwolili na wyrzucenie budowy Via Carpatii z unijnych planów finansowych. I od tego momentu zaczyna się prawdziwa droga przez mękę, jeśli chodzi o budowę tej ważnej dla Polski Wschodniej transgranicznej trasy.
Przypominamy, że na Wschodnim Kongresie Gospodarczym obecny był między innymi ówczesny prezydent RP – Bronisław Komorowski i przewodniczący Parlamentu Europejskiego – Jerzy Buzek. Było obecnych także wielu polityków z regionu, między innymi marszałek województwa podlaskiego czy prezydent Białegostoku oraz posłowie. I co? W efekcie troski wszystkich o Via Carpatię wyleciała ona z projektów, które mogły mieć wsparcie finansowe Unii Europejskiej.
- Dobrze że Via Carpatia już się zarysowała, ale ten europejski korytarz wciąż jest tylko w naszych marzeniach. Zabiegamy o to, by Unia Europejska uznała ten korytarz za projekt priorytetowy – te słowa wypowiedział obecny marszałek województwa podlaskiego zaledwie kilka dni temu podczas czwartej edycji Wschodniego Kongresu Gospodarczego.
Dlaczego nie było nikogo, kto zwróciłby uwagę politykom tych samych formacji, które tworzą dziś koalicję w sejmiku województwa już trzy lata temu? Tego nie sposób odgadnąć. Ale wygląda na to, że nasz region stracił trzy lata na gadanie o niczym i mimo, że byli tu osobiście najważniejsi politycy kraju oraz regionu, Via Carpatia przepadła. Dziś jej budowa jest możliwa, ale wyłącznie ze środków z budżetu państwa polskiego. I o te środki starają się również ci sami politycy, którzy wykazali brak reakcji wtedy, kiedy Via Carpatię można było uratować w trakcie posiedzenia Komisji Petycji UE, a następnie innych unijnych gremiów.
Wygląda na to, że teraz ci sami politycy, tych samych formacji, chcą wrócić do tego, co sami zaprzepaścili rękami i głosami swoich partyjnych kolegów. Ale to nie koniec. Kolejna ciekawa sprawa jest taka, że na część trasy S-19, która stanowić ma Via Carpatię, pieniądze miały być także w samorządowym worku. Miały pochodzić z Krajowego programu operacyjnego Infrastruktura i Środowisko, którym dysponował marszałek i zarząd województwa podlaskiego.
- Trasa S-19 Białystok – Lublin, czyli odcinki na terenie województwa podlaskiego, została ujęta w kontrakcie wojewódzkim zawartym pomiędzy rządem a samorządem województwa podlaskiego na lata 2014 – 2020. Ma być finansowana ze środków Krajowego programu operacyjnego Infrastruktura i Środowisko – wyjaśniał naszej redakcji Cezary Cieślukowski, radny wojewódzki z PSL już trzy lata temu, kiedy okazało się, że Via Carpatii nie będzie można budować ze środków unijnych.
Co się stało z kontraktem wojewódzkim? Czy trasa z Białegostoku do Lublina powstanie kiedykolwiek z udziałem tych środków? Będziemy o to pytać w urzędzie marszałkowskim. Bo jeśli środki były zarezerwowane, ale przekazano je na inne inwestycje, to mamy do czynienia z kolejnym skandalem na miarę lotniska regionalnego, na które wydano miliony złotych, choć nigdy nie powstało.
Od wielu lat wiadomo, że nasz region potrzebuje Via Carpatii, potrzebuje także lotniska, bo najogólniej mówiąc – potrzebuje skomunikowania z innymi miastami w Polsce i za granicą. Jedyna trasa łącząca nas jako tako ze światem, która także miała być już dawno ukończona, to trasa S-8 do Warszawy. Wszystkie inne szlaki należy albo zbudować, albo zmodernizować. W przeciwnym razie za kilkadziesiąt lat na Podlasiu gospodarczo będzie można zgasić światło.
Białystok z racji swojego położenia musi myśleć o kierunku rozwoju gospodarczego na wschód. Miasta centralnej i zachodniej Polski, gdzie także jest większe zaludnienie, śmiało mogą korzystać z kontaktów z zachodnimi państwami. Do nas nie da się obecnie ani dojechać, ani dolecieć, nawet nie wszystkie pociągi dojeżdżają, więc logicznym jest zwrócenie się w stronę wschodnich sąsiadów i miast borykających się z podobnymi zaszłościami i zaniedbaniami. Dlatego można się tylko dziwić, że od czasu pierwszej edycji Wschodniego Kongresu Gospodarczego nie znalazł się nikt, kto zawalczyłby o Via Carpatię w Komisji Europejskiej. Jest to o tyle bulwersujące, że akurat politycy tej formacji, z którą w samorządzie województwa jest w koalicji marszałek, są parlamentarną większością. Czy naprawdę nie było czasu aby przez trzy lata zgłosić się z takim pomysłem do kogokolwiek? Nawet pół roku temu podczas XI posiedzenia Komitetu Monitorującego Regionalny Program Operacyjny Województwa Podlaskiego na lata 2014-2020 marszałek wysłuchał analizy Wojciecha Winogrodzkiego, który mówił, że rozwój infrastruktury transportowej na osi północ – południe (Via Carpatia, Via Baltica) jest kluczowy dla dalszego rozwoju gospodarczego województwa podlaskiego.
„Marszałek Jerzy Leszczyński podziękował za przedstawioną analizę, zaangażowanie i nakład pracy przy jej opracowaniu. Jako istotny element pobudzenia przedsiębiorczości wskazał też promocję i uświadamianie przedsiębiorców w kontekście eksportu i potencjalnych kierunków. Jednocześnie przyznał, że nie należy „zamykać się na wschód” ze względu na m.in. politykę sąsiedzką” – to fragment protokołu z tego posiedzenia.
Wygląda na to, że pół roku to zdecydowanie za mało, aby w tym czasie interweniować choćby u podlaskich europosłów w sprawie Via Carpatii. Wygląda też na to, że trzy lata – czas od pierwszej edycji Wschodniego Kongresu Gospodarczego – to też za mało, żeby zwrócić się o odpowiednie wsparcie. Ale wydarzenie, które niedawno zakończyło się w budynku opery było wystarczająco dobrym miejscem, aby kolejny raz podnosić temat w debacie, bo czasu na działanie wciąż jest za mało.
Obecnie całość działań i znalezienie środków na tę inwestycję spoczywa na politykach partii rządzącej. Nie wiadomo jednak jak wywiążą się z obietnic, które pojawiły się w lipcu tego roku. Obiecali, że Via Carpatia powstanie do 2025 roku. Ciekawe tylko, ile do tego czasu spotkań i kongresów będzie trzeba marszałkowi i politykom jego formacji, aby po 2025 roku nie usłyszeć ponownie, że Via Carpatia jest potrzebna, bo to najważniejszy szlak komunikacyjny na Podlasiu.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie