
Aktywiści działający pod granicą z Białorusią, nie przestają zaskakiwać. Twierdzenia i alarmy, jakie wznoszą w mediach społecznościowych, są niekiedy już tak absurdalne, że można się zastanawiać, czy to aby im nie trzeba pomóc. Ostatnio przekazali, że nielegalni migranci, których nazywają uchodźcami, mają odmrożone stopy. I to teraz. W lipcu! A za chwilę poprosili o wpłaty pieniędzy na zbiórce internetowej.
Jedni aktywiści informowali niedawno, że zapora na granicy nie spełnia swojego zadania, bo można przez nią przejść. Rozpisywali się, że wcale to nie jest trudne i wydano bez sensu tylko kupę pieniędzy. Za chwilę jednak ci sami i inni informowali, że zapora to jednak jest trudna do pokonania i ludzie podwożeni przez służby białoruskie pod polską granicą łamią sobie nogi pokonując zaporę. I w dalszym ciągu twierdzili, że zapora na granicy nie jest potrzebna.
Straż Graniczna od tygodni informuje, że większość nielegalnych przekroczeń granicy z Białorusi do Polski ma miejsce na rozlewiskach rzek i terenach bagiennych, czyli tam, gdzie zapory w ogóle nie ma. Ale pewnie… Co tam Straż Graniczna może wiedzieć. Aktywiści wiedzą lepiej. Mimo, że to nie oni podejmują interwencje wobec ludzi, którzy płacą przemytnikom, płacą kurierom, płacą służbom rosyjskim i białoruskim, ale nie płacą aktywistom z jakiegoś powodu. A przynajmniej aktywiści do tej pory nie podzielili się takimi informacjami.
Dlatego znów jest zbiórka w internecie na niezbędną przecież pomoc. Powód kolejny też się znalazł. Okazało się bowiem, że nielegalni migranci, których aktywiści nazywają uchodźcami, mają odmrożone stopy. W lipcu! Tak, przy dodatnich temperaturach, często nawet gorących nocach.
„Na zdjęciu widoczna jest #stopaokopowa - zespół objawów związanych z puchnięciem i odmrożeniem stóp. Schorzenie częste u żołnierzy II Wojny Światowej, teraz występuje u osób ukrywających się w lasach pogranicza. #granica #uchodzcy #refugees #Belarus” – tak podają aktywiści na swoim profilu w mediach społecznościowych.
Wcześniej jednak podobne informacje podawali inni aktywiści, a to zostało tylko przekopiowane, razem zresztą ze zdjęciami. Podobnie brzmiący wpis, ale dokładnie z tymi samymi zdjęciami podają jeszcze inni aktywiści. I wszyscy odbiorcy takich wpisów najwyraźniej mają uwierzyć, że w lipcu w Polsce, przy upałach, można odmrozić sobie nogi. Wszyscy nie uwierzyli, ale niektórzy i owszem. Wpłacają pieniądze na zbiórce internetowej, bo aktywiści przekonują, że w związku z tak dramatyczną przecież sytuacją, że ludzie stopy w lipcu odmrażają, są ogromne potrzeby.
Na co pójdą pieniądze? Głównie na aktywistów. Piszą co prawda, że pieniądze ze zbiórki zostaną przeznaczone na jedzenie i najpotrzebniejsze rzeczy przekazywane migrantom przy granicy, ale zaraz później jest pełna wyliczanka, że na wsparcie (bez żadnych konkretów migrantów przebywających w zamkniętych i otwartych ośrodkach). Nie dodają, że w otwartych ośrodkach cudzoziemcy przebywają najdalej kilka dni, po czym uciekają za granicę. Pieniądze są potrzebne też na monitoring i dokumentację sytuacji uchodźców i uchodźczyń, choć też nie dodano, że najczęściej nie da się tego zrobić, bo po pierwsze to nie są uchodźcy, tylko nielegalni migranci, a po drugie zwyczajnie szybko uciekają. Pieniądze ze zbiórki aktywiści chcą również wydać na codzienną pracę tych, co w terenie, i tych, co przy biurkach, trochę na przejazdy i sprzęt, a dalej to już piszą tak:
„- działania informacyjne skierowane do migrantów i do Polaków oraz Polek,
- działania edukacyjne,
- budowanie sieci trwałej pomocy dla migrantów i uchodźców w Polsce,
- nieprzewidziane wydatki spowodowane rozwojem wydarzeń”
Warto przypomnieć dane, jakie podawała Straż Graniczna w ubiegłymi w tym roku. Od pierwszego sierpnia 2021 roku do maja 2022 roku pod opiekę Fundacji Dialog Straż Graniczna przekazała 309 osób. Z tych osób dom otwarty opuścili wszyscy, oprócz jednej rodziny i jednej osoby indywidualnej. Wszyscy uciekli za granicę. Przy czym trzeba zauważyć, że ucieczka następuje zazwyczaj w ciągu kilku dni, najdalej w ciągu dwóch tygodni. Tak samo dzieje się w sytuacji umieszczenia migrantów w ośrodkach otwartych prowadzonych przez Urząd do Spraw Cudzoziemców. Co uda się przez te kilka dni udokumentować, jakie działania integracyjne podjąć? Realnie żadne. Co nie przeszkadza kompletnie w zbieraniu pieniędzy i przekonywaniu opinii publicznej, że działalność aktywistyczna jest ważna, potrzebna, wręcz niezbędna.
Aktywiści, ani żadna fundacja zajmująca się nielegalnymi migrantami, którzy przedostali się z Białorusi do Polski nie informują o losie tak zwanych uratowanych osób. Nie przekazują, jak te osoby zdołały się zintegrować, jak radzą sobie psychicznie po rzekomych torturach, które spowodowane są działaniem polskich służb granicznych – bo tak często właśnie opisywane są działania polskich funkcjonariuszy. Tylko w tym samym czasie nie sposób znaleźć ani jednej relacji, ani jednego nagrania, których nielegalni migranci produkują ogrom w mediach społecznościowych, a które potwierdzałyby choć jednym zdaniem rzekomą brutalność polskich służb. Takie opisy tej brutalności pojawiają się wyłącznie w relacjach aktywistów i w przekazie propagandy białoruskiej.
Sami cudzoziemcy w swoich nagraniach nie mówią o swoim losie uchodźczym, o tym, dlaczego uciekli ze swoich krajów. W prawie wszystkich nagraniach za to padają rady dla innych, jak przedostać się nielegalnie, w jakich miejscach, na czyją pomoc w tym względzie można liczyć i przede wszystkim jest cała masa podziękowań dla organizatorów przemytu.
Tymczasem w Polsce ludzie w dalszym ciągu chyba będą czytać o odmrożonych stopach w lipcu, kobietach w ciąży rzucanych przez drut kolczasty, pływającym przez sześć dni i nocy bez wody oraz jedzenia w listopadzie Ibrahimie, albo o dziesiątkach trupów w rzece, w której wody jest do pasa lub mniej.
(Cezarion/ Foto: Twitter.com/ Straż Graniczna)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie