
Kolejny raz białostocki magistrat pokazuje, że brakuje tam w zatrudnieniu ludzi mających zdolności rozumienia słowa na poziomie wychowania przedszkolnego, albo po prostu zdrowych. Bo znów na prosto zadane pytanie pada odpowiedź kompletnie nie na temat. Radny Henryk Dębowski pytał niedawno w interpelacji o koszt funkcjonowania Departamentu Komunikacji Społecznej, a dowiedział się, jakie profile w mediach społecznościowych są obsługiwane przez urzędników.
To nie pierwszy raz, kiedy na dość proste pytanie odpowiedź nie pada. Z tym, że odpowiedź jest udzielana, żeby nie było, że nikt z białostockiego magistratu na pytania na piśmie nie odpowiadał. Radny Henryk Dębowski ponad miesiąc temu zwrócił się do prezydenta Białegostoku z interpelacją, w której pytał między innymi o koszt funkcjonowania Departamentu Komunikacji Społecznej w białostockim magistracie oraz liczbę osób zajmujących się komunikacją społeczną, w tym liczbę rzeczników prasowych w podległych prezydentowi jednostkach organizacyjnych, zakładach i spółkach miejskich.
„W związku z trudną sytuacją budżetową samorządu miejskiego, o której Pan Prezydent wielokrotnie wspominał podczas konferencji prasowych lub innych wydarzeń przy każdej okazji obwiniając za ten stan rzeczy Rząd RP zwracam się z prośbą o udzielenie odpowiedzi na następujące pytania: Ilu rzeczników prasowych, specjalistów od komunikacji społecznej i promocji jest zatrudnionych w UM oraz wszystkich jednostkach organizacyjnych, wyodrębnionych zakładach i spółkach należących w całości lub w części do gminy?” – to jedno z pytań, które zadał radny Dębowski w swojej interpelacji.
W dalszej części dopytywał jeszcze o koszt całkowitego wynagrodzenia takich urzędników i prosił o podanie informacji odnośnie liczby komunikatów i konferencji prasowych, jakie ci urzędnicy obsługiwali. Radny Henryk Dębowski zwrócił się również z pytaniem o to, czy w magistracie jest rozważane powierzenie obowiązków wszystkich rzeczników tylko Departamentowi Komunikacji Społecznej i czy w związku z tym jest opracowana jednolita polityka informacyjna.
Na żadne z tych pytań odpowiedzi się nie doczekał. Mimo, że pismo, które otrzymał radny Dębowski zawiera cały szereg zdań. Łącznie na ponad stronę formatu A4. Między innymi dowiedział się, że Departament Komunikacji Społecznej realizuje politykę informacyjną urzędu i prezydenta, aby mieszkańcy mogli się o istotnych rzeczach dowiedzieć. Być może radny sam by na to nie wpadł, mimo że w swojej interpelacji wyraźnie pytał, czy polityki informacyjnej urzędu i jednostek podległych nie mógłby realizować tenże Departament Komunikacji Społecznej. Natomiast, ile osób jest zatrudnionych w tym departamencie oraz ile nas kosztują tacy urzędnicy, no to tego się już jednak nie dowiedział.
„Ponadto informuję, że nie są rozważane żadne zmiany w funkcjonowaniu Departamentu Komunikacji Społecznej Urzędu Miejskiego w Białymstoku. Dane dotyczące działań podejmowanych przez Urząd Miejski w Białymstoku w zakresie komunikacji społecznej znajdują się w Raporcie o stanie Miasta Białegostoku, który jest przedstawiany co roku Radzie Miasta Białystok, oraz jest dostępny na stronie bip.bialystok.pl i bialystok.pl. Bieżące informacje dotyczące działań Miasta Białystok zamieszczane są na stronie internetowej: https://www.bialystok.pl/pl/wiadomosci, na profilu Miasto Białystok na Facebooku: https://www.facebook.com/bialystokUM, na profilu Miasto Białystok na Twitterze: https://twitter.com/WBialystok, na profilu Miasta Białystok na Instagramie: www.instagram.com/wbialystok oraz YouTube: www.youtube.com/risingbialystok” – odpowiedział radnemu z upoważnienia prezydenta Białegostoku sekretarz miasta Krzysztof Karpieszuk.
Jeśli polityka informacyjna Miasta Białystok wyglądałaby zawsze w taki sposób, w jaki odpowiada jego przedstawiciel radnemu na zadawane pytania, to można odnieść wrażenie, że wówczas mieszkańcy jednak niczego by się nie dowiedzieli. Bo na żadne zadane pytanie nie ma odpowiedzi. Kolejny raz mamy słowotok zdań, kompletnie nie na temat i w sumie szereg tak zwanej polityki informacyjnej Miasta Białystok kierowanej do mieszkańców, wygląda podobnie.
Chociaż po kolejnej odpowiedzi, która nie zawiera żadnej informacji, o którą pytał radny miejski, można wysnuć też i wniosek inny. Taki, że w białostockim urzędzie miejskim odpowiedzi na zapytania i interpelacje radnych udzielają, albo nie do końca zdrowi urzędnicy, albo tacy, którzy jeszcze nie osiągnęli poziomu szkoły podstawowej z zakresu czytania ze zrozumieniem.
(Bernard Tymiński/ Foto: DDB)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie