Reklama

Jest już przetarg na boiska na Krywlanach. One tam jednak nie powstaną, bo jest małe lotnisko

04/01/2017 15:37

Czy ktoś pamięta naszą informację z listopada tego roku, o tym jak na wspólnym spotkaniu radni, wiceprezydenci i urzędnicy oraz przedstawiciele środowiska sportowego zastanawiali się nad tym gdzie zbudować boiska? Urbaniści przedstawili wtedy cztery lokalizacje na powstanie kompleksu pełnowymiarowych boisk piłkarskich, a my optymistycznie napisaliśmy "Ta zgoda oznacza, że Białystok przestanie być najbardziej upośledzonym z dużych miast polskich pod względem ilości obiektów piłkarskich."

Miasto miało w krótkim czasie na Krywlanach umożliwić budowę dwóch kompleksów boisk piłkarskich: w jeden miała zainwestować Jagiellonia (dla niej to być albo nie być w ekstraklasie), drugi miał powstać za pieniądze komunalne i być ogólnie dostępnym dla klubów sportowych. No to mamy nowinę – to już nieaktualne. Białystok jest i pozostanie upośledzony pod względem sportowym. Tak upośledzonym jak upośledzone są jego władze.

Gwoli przypomnienia: stolica Podlasia pod względem boisk piłkarskich ustępuje niektórym miastom powiatowym, a nawet wioskom. Licząc zaś liczbę ćwiczących na jedną pełnowymiarową płytę gry, niewykluczone że Białystok ustępowałby także niektórym wioskom i siołom. Obecnie w mieście jest tylko 5 boisk, na których od biedy dałoby się rozgrywać mecze pod egidą związku piłkarskiego. Liczba boisk na jednego mieszkańca w naszym trzystutysięcznym mieście stawia Białystok daleko za Łapami, Dobrzyniewem, Mielnikiem czy Poświętnym, a pewnie i za Wólką, której wójt dostaje pobory porównywalne z prezydenckimi (biadali nad tym radni PO i sam prezydent). Biorąc pod uwagę „sukcesy” w budowie boisk, to gdyby to zależało od naszej redakcji, to Tadeusz Truskolaski za bagno, w jakie wpakował piłkę nożną w Białymstoku nie powinien brać poborów, ale co miesiąc wpłacać karę na cele społeczne. Przesada? Niestety – nie.

Najbardziej zainteresowana budową boisk jest białostocka Jagiellonia. Najlepszy obecnie klub futbolowy w Polsce nie ma własnych boisk. Seniorzy trenują w zaściankowych Pogorzałkach - kilkanaście kilometrów od miasta. Już ten stan rzeczy jest powodem do wstydu dla białostockich piłkarzy i kibiców (o wstydzie władz miasta w tej sprawie nie piszemy, bo tego uczucia one nie znają). Niestety wstyd to mało: za kilkanaście miesięcy będzie powodem do wyrzucenia Jagiellonii z ekstraklasy. Wtedy Tadeusz Truskolaski (to on jest odpowiedzialny za ten stan rzeczy, był wielokrotnie informowany o sytuacji) zacznie załamywać ręce i tłumaczyć się gęsto z tego, że żółto-czerwoni mają problem z licencją. Dlaczego? Od 2018 roku wchodzi w życie BEZWZGLĘDNY obowiązek posiadania do wyłącznego użytkowania kompleksu boisk piłkarskich przez kluby polskiej ekstraklasy. PZPN co roku przechodzi audyt UEFA oraz FIFA i nie ma szans na ominięcie tych wymagań. Wie o tym Ministerstwo Sportu, które do marca 2017 czeka na wnioski klubów piłkarskich o pieniądze na budowę boisk. Niestety zapowiada się, że brak terenu i – co za tym idzie – brak możliwości budowy boisk kolejny raz pozbawią Białystok wsparcia finansowego z rządowej kasy (nie zyskał ich m. in. na budowę żłobków, ale za to z obłąkańczym uporem aplikuje o środki na drogi).

Piłkarski narybek rodem z Białegostoku od lat gania po kilku boiskach w mieście próbując wcisnąć się w wolne godziny. Dlaczego? Ano ŻADEN klub w mieście nie ma własnego boiska (te na MOSP też są na miejskim terenie, a gmina próbowała wyrzucić z niego klub; obecnie za przyczyną inwestycji w ten teren, MOSP od 3 lat nie ma dotacji z miejskiej kasy). Wszystkie boiska należą do miasta lub komunalnych spółek i szkół. W Białymstoku już teraz trenuje się wszędzie, gdzie się da: na orlikach, sokolikach, niepełnowymiarowych boiska szkolnych. Na razie nie są zajęte jeszcze tylko place osiedlowe, trawniki i place ćwiczeń w jednostkach wojskowych. Ale kto wie czy przy rozsądnej inaczej polityce miasta niebawem w zakresie inwestycji sportowych ta sytuacja nie ulegnie zmianie, a w cenie nie zaczną być nawet asfaltowe place?

Skąd ten alarmistyczny ton? Otóż jedyny aktualnie możliwy do inwestowania teren wskazany przez magistrat czyli białostockie Krywlany, na który prezydent raczył wreszcie ogłosić przetarg na wieloletnią dzierżawę terenu pod budowę boisk ma zasadniczą wadę: jest w strefie nalotu na istniejące już sportowe lotnisko i nie wolno tam budować obiektów wyższych niż 2 metry. Przypomnijmy, że miasto planuje niebawem to lotnisko jeszcze dodatkowo zmodernizować poprzez wybudowanie pasa. Tak czy inaczej, w strefie nalotu na ten teren Urząd Lotnictwa Cywilnego nie wyda zgody na żaden obiekt o wysokości wyższej niż 2 metry. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się (w ULC nikt nie chciał powiedzieć nam tego pod własnym nazwiskiem), że w strefie nalotu nie wolno urządzać żadnych terenów o charakterze publicznym (w tym boisk), a jeśli miasto w przyszłości zamierza wydłużać pas, to albo go będzie przesuwać dalej od ulicy Ciołkowskiego i istniejących już zabudowań, albo ULC oprotestuje wydłużenie pasa. I teraz najciekawsze: Jagiellonia, aby zbudować boisko na terenie obecnie oferowanym w przetargu musi uzyskać pozytywną opinię ULC (75 procent terenu jest objęta obowiązkiem uzyskania takiego nadzoru). To, że brak będzie ogrodzenia o wysokości 2 metrów, piłkołapów czy latarni ze sztucznym oświetleniem to jeszcze mały (choć istotny) problem. Znacznie poważniejszym będzie... brak bramek. Bo przypominamy, że mierzą one w futbolu 2,44 metra! O 44 centymetry więcej niż zezwalają przepisy o urządzeniu lotnisk.

- Bardzo nam przykro, ale ani o centymetr nie da się przekroczyć tych 2 metrów. W zasadzie nie wolno nic mi państwu mówić na ten temat, bo zgodnie z prawem taką informację może uzyskać tylko osoba posiadająca tytuł prawny do terenu, którego nasza opinia dotyczy, więc przepraszam ale żadnych szczegółów nie podam. Ani oficjalnego stanowiska w tej sprawie nie będzie – powiedział nam nasz rozmówca w ULC.

Oznacza to, że boiska na Krywlanach nie powstaną chyba, że magistrat przeprojektuje jeszcze raz zabudowę na tym terenie. A to szybko nie nastąpi. Przypomnijmy, że jeszcze w listopadzie urbaniści wskazali TYLKO cztery lokalizacje: właśnie Krywlany (okolice Ciołkowskiego: między lotniskiem a kampusem uniwersyteckim), Leśna Dolina (okolice ulic Popiełuszki i Bacieczki), Bagnówka (okolicy ulicy Kluka i Wiślanej) oraz część terenu Silikatów. Te dwie ostatnie lokalizacje były najmniej realne: brak jest tam dróg, mediów i wymagałyby wykupu części gruntu, które są w rękach prywatnych. Z kolei Leśna Dolina nie ma szansy na budowę boisk zanim nie powstanie Trasa Niepodległości. W tej sytuacji jedynym wyjściem były Krywany pod warunkiem, że boiska nie będą miały bramek.

Wiceprezydent Adam Poliński wyjaśniał w listopadzie, że teren na Krywlanach jest właśnie przeznaczony pod przetarg (około 4,5 hektara). Cena wywoławcza za roczną dzierżawę (umowa ma opiewać na 30 lat) to niecałe 2,5 tysiąca. Zwycięzca będzie miał obowiązek wybudowania w czasie roku co najmniej jednego boiska. Po 30 latach teren wróci do miasta bez konieczności zwracania poniesionych nakładów. Przetarg został niedawno ogłoszony i Jagiellonia zamierza brać w nim udział. Działacze liczą na cud, bo informacje o zastrzeżeniach ULC dotarły już na Legionową. Mamy pytanie do prezydenta – po co ogłasza przetarg na teren przeznaczony na budowę boisk, skoro boisk zbudować się tam nie da? Czy naprawdę jedyne miejsce, do którego nie dotarła wiadomość o ograniczeniach związanych z istnieniem i rozbudową lotniska to wieżowiec na Słonimskiej?

Wiele lat temu marsz kibiców pod magistrat spowodował, że jego ówczesny lokator poszedł na ustępstwa i zaczął działać żwawiej na rzecz sportu. Obecnie chyba tylko zbiorowy marsz kibiców, działaczy i piłkarzy wszystkich białostockich klubów futbolowych jest w stanie przebić się do świadomości zasłużonych budowniczych dróg w randze prezydenta i jego zastępców. Może gdy pod ratuszem staną taczki, to ktoś tam zacznie zastanawiać się nad rozwiązaniem problemu boisk zamiast kombinować jak wymyślić najdurniejszy bonmot, pobiadolić nad niskimi poborami, postraszyć radnych sądem, podumać nad nazwami ulic i polansować się na konferencjach prasowych. No i pozwolić na budowę kilku boisk przy Elewatorskiej znanym ekspertom od opóźnienia i podrażania kosztów obiektów sportowych (czyli spółce Stadion Miejski). Jeśli kibice nie zaczną naciskać na urzędników, to czarno widzimy przyszłość Jagiellonii i wszystkich piłkarskich klubów w mieście. Bo najwyraźniej urzędnicy są przekonani, że do gry w piłkę nożną nie trzeba pełnowymiarowych boisk, a bramki z tornistrów się ciągle się sprawdzają.

(Przemysław Sarosiek/ Foto: ASM)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do