Reklama

Kryzys dopiero się zaczyna? Słabsi i mniej wydolni mogą nie wytrzymać

26/12/2020 15:37

Sądzę, że dopiero wchodzimy w falę kryzysu. Mam wrażenie, że jednak nie do końca rozumiemy naturę kryzysów. Powodują one często upadek słabszych i mniej elastycznych firm, ale robią miejsce na rozwój dla tych, które na rynku pozostają. Uważam, że właśnie na tym polega biznes, aby dobrze wykorzystywać okazje i być gotowym na zagrożenia, o czym często zapominamy w czasach prosperity - mówi prezes ITRO sp. z o.o. w rozmowie z Piotrem Walczakiem. Ekspert posiada wieloletnie doświadczenie w działalności importowo - eksportowej na rynku międzynarodowym.

Piotr Walczak, Dzień Dobry Białystok: Zmienia się świat, jaki znamy. Ci, którzy sprzedają swoje towary za granicą musieli zmienić wiele w swoich biznesach: nie ma targów, by się promować, wcześniej nastąpiło słynne już zerwanie łańcuchów dostaw... Jak się ma polski eksport?

Sebastian Sadowski-Romanov (na zdjęciu), ITRO: Polski eksport w cyfrach ma się dobrze, ale jak to często bywa, statystykę można interpretować w różny sposób. Ostatnio obiegła nas informacja, że mamy dodatni bilans handlowy, czyli nadwyżkę eksportu nad importem. Tak rzeczywiście jest, ale zapominamy jednak, że w tym roku zanotowaliśmy spowolnienie gospodarcze oraz przeżyliśmy dwa lockdowny.

Tak naprawdę polska gospodarka, jako gospodarka wytwórcza, nadal eksportowała - szczególnie do Niemiec, skąd pochodzi cała masa inwestycji w polski przemysł i tak jak wspomniałem, zamówienia mogły się zwiększać z powodu zmian w łańcuchu dostaw, gdzie przedsiębiorstwa muszą dywersyfikować dostawców ze względu na uzależnienie od rynku chińskiego.

Nastroje eksporterów to dziś niepewność, panika, czy nadzieja na światełko w tunelu? W końcu naokoło trąbi się o szczepionce.

- Eksporterom sprzyja osłabienie złotówki, zarabiają oni wówczas więcej na kontraktach w walucie. Jeżeli to byli eksporterzy spoza branż, których bezpośrednio nie dotknęły obostrzenia - np. producenci urządzeń do gastronomii, to sądzę że mają dobre nastroje. Oczywiście jak wszyscy odczuwają znaczące spowolnienie gospodarcze spowodowane kryzysem, ale jednak z większym spokojem mogą patrzeć w przyszłość.

Jak pan ocenia nasz przemysł w kontekście dostosowywania się do tak dynamicznie zmieniających się warunków?

- Sądzę, że polski przemysł jeszcze nie odrobił pracy domowej, bo nie musiał. Jeszcze większość firm ma zamówienia i je realizuje, choć zaczynam dostrzegać potrzebę zmiany wśród mniejszych podmiotów. Widzą, że ważną częścią ich biznesu będzie teraz internet i powoli skłaniają się w stronę cyfrowej rewolucji. Problem w tym, że przejście do online wymaga wcale niemałych nakładów inwestycyjnych i w przypadku mniejszych firm jest to podstawowy problem. Musimy szybko nabyć nowe kompetencje cyfrowe, aby skutecznie znaleźć swoje miejsce w globalnej sieci.

Sądzi pan, że przyszły rok w gospodarce będzie lepszy, czy dopiero wtedy odczujemy te minione miesiące?

- Sądzę, że dopiero wchodzimy w falę kryzysu. Mam wrażenie, że jednak nie do końca rozumiemy naturę kryzysów. Powodują one często upadek słabszych i mniej elastycznych firm, ale robią miejsce na rozwój dla tych, które na rynku pozostają. Uważam, że właśnie na tym polega biznes, aby dobrze wykorzystywać okazje i być gotowym na zagrożenia, o czym często zapominamy w czasach prosperity.

Jeden z podlaskich przedsiębiorców, produkujących akcesoria do łodzi, powiedział na antenie regionalnej rozgłośni radiowej, że ma znaczący wzrost zamówień. Zatrudnia 300 osób, chce przyjąć kolejnych, ale kolejki chętnych do przebranżowienia się nie widać. Z kolei duży producent maszyn rolniczych chciałby zwiększyć liczebność załogi o kilkadziesiąt osób. Jak widać są branże, które trzymają się nieźle.

- Właśnie taka jest geneza kryzysu, padają słabsi i mniej wydolni, a lepiej zarządzani i lepiej przygotowani w kryzysie wykorzystują szanse na rozwój.

Mówił mi pan swego czasu, że po pandemii zmieni się dotychczasowy model gospodarki. Na jaki?

- Moim zdaniem będziemy obserwować szybki i duży odpływ handlu tradycyjnego do sieci. Z powodu lockdownów wielu ludzi, którzy nigdy nie robili zakupów w sieci, było do tego zmuszonych i przekonali się, że to stosunkowo łatwe i bezpieczne. Na znaczeniu straciła lokalizacja obiektów handlowych, bo nagle okazało się, że zamknięto centra handlowe, a ludzie nadal robili zakupy online. Moim zdaniem wchodzimy w erę pracy zdalnej i zdalnego handlu.

Będziemy obserwować duże zawirowania w branży budowlanej, ponieważ powierzchnia biurowa straci mocno na znaczeniu. Handel w galeriach coraz bardziej ograniczy się do przymierzania i oglądania rzeczy, a zamawiania w sklepach online. Czeka nas "cyfrowy" model gospodarki.

Dziękuję za rozmowę.

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do