Już rok temu można było przeczytać na naszych łamach czym się różni lotnisko Krywlany, gdy już powstanie, od regionalnego portu lotniczego, który może i nigdy tu nie powstanie. W minioną niedzielę głosowaliśmy i mieliśmy szansę, by powiedzieć czy chcemy tego drugiego. Wiadomo już, że zadowolimy się zapewne kiedyś tym pierwszym.
Już w ubiegłym roku padła zapowiedź, że w Białymstoku powstanie lotnisko. I wiele osób się nawet ucieszyło z tego powodu. Ale kiedy sprawdziliśmy dokładniej co to będzie za lotnisko, okazało się bardzo wyraźnie, że powodów do radości szczególnych nie ma. Otóż z tego lotniska – na Krywlanach, bo o nim mowa – polatają wyłącznie nieliczni. Bardzo nieliczni. Można powiedzieć, że polatają tylko ci, których będzie stać na prywatne loty prywatnymi awionetkami. Żadnych rejsowych lotów, ani odpraw pasażerskich nie będzie.
Lotnisko Krywalny ma być publiczne, na dodatek miejskie. To przynajmniej oznacza na początek trochę problemów mniej. Gdyby miasto chciało dołożyć się lub być współudziałowcem portu regionalnego, wiele rzeczy trzeba było zupełnie inaczej zorganizować niż dzieje się to obecnie. Po pierwsze dlatego, że nie trzeba martwić się o wykup gruntów potrzebnych do budowy infrastruktury. Po drugie – lotnisko przecież już jest. Przez wiele lat użytkował je białostocki aeroklub. Jest zatem zarejestrowane i nie trzeba występować o żadne dodatkowe pozwolenia lub zmiany.
- Fakt jest taki, że lotnisko już mamy. Ono jest zarejestrowane, mamy dane parametrów lotów i nie musimy występować o dodatkowe zmiany. To co trzeba teraz zrobić, to utwardzić pas startowy. Zresztą podobne lotniska działają w Niemczech, w Norwegii i wielu innych krajach – odpowiadał w ubiegłym roku radnym na sesji Rady Miasta zastępca prezydenta Białegostoku – Adam Poliński. – Planujemy inwestycję wyłącznie z budżetu miasta. To nasz teren i nasza inwestycja. W innym przypadku trzeba by było powołać spółkę lub inny podmiot celowy i wejść tak naprawdę w postępowanie prowadzone przez samorząd województwa podlaskiego. Lotnisko Krywlany będzie lotniskiem publicznym, zarządzanym przez Miasto Białystok – dodał.
Niedawno odbyła się debata na temat wyłącznie lotniska regionalnego. A to zupełnie co innego, niż Krywlany. Lotnisko regionalne miałoby przyjmować pasażerów, byłyby odprawy i regularne loty rejsowe po Polsce lub za granicą różnymi liniami. Gdyby taki port kiedyś powstał w województwie podlaskim, nie musielibyśmy się tłuc do Warszawy lub Modlina, albo po innych lotniskach, żeby gdziekolwiek odlecieć. Ale jeśli zostaną nam wyłącznie Krywlany, zostanie nam też tak jak w tej chwili, podróż do innego lotniska, które obsługuje ruch pasażerski. Była taka szansa, że po referendum pojawić się mogło w końcu jakieś światełko w tunelu i politycy też w końcu zauważyliby, że warto postarać się o pieniądze na taką inwestycję i dać mieszkańcom możliwość podróżowania w powietrzu. Jeśli nie, zostaną Krywalny dla tych, których stać na loty prywatne.
Pieniądze na duży port regionalny przepadły wraz z byłym marszałkiem województwa podlaskiego – Jarosławem Dworzańskim, który w pocie czoła przez blisko osiem lat budował port, którego nie ma. Zostaje nam zatem tylko i wyłącznie lotnisko na Krywlanach z inwestycją do wykonania, o której mówił zarówno prezydent Białegostoku, jak i jego zastępca. Tą inwestycją ma być pas startowy, a nie lotnisko! Prezydent od dawna, być może i celowo, pomija w dyskusji ten ważny aspekt budowy lotniska na Krywlanach. Wszystko dlatego, że nie będzie ono służyło lotom pasażerskim, a co za tym idzie, nie będzie można z niego polecieć nawet do Warszawy, nie mówiąc już o tym, że polecimy gdziekolwiek dalej.
- Po zrealizowaniu przedsięwzięcia i certyfikacji lotnisko Krywlany będzie ogólnodostępnym lotniskiem lokalnym, dopasowanym do potrzeb regionu, z możliwością wykorzystywania zarówno do ruchu pasażerskiego, jak i lotów cargo – powiedział Tadeusz Truskolaski zaraz po podpisaniu wniosku o wydanie pozwolenia na budowę inwestycji na Krywlanach.
Nie dodał jednak o jaki ruch pasażerski chodzi. My sprawdziliśmy jak to wygląda. Tak się składa, że budowa pasa startowego o długości 1300 metrów i szerokości 30 metrów wystarczy jedynie do obsłużenia maszyny, która zabiera na pokład do 50 osób. Pozwoli to wyłącznie na loty typu general aviation, czyli prywatne i komercyjne maszyny z wyłączeniem lotów rozkładowych oraz wojskowych. Oznacza to również, że z lotniska Krywalny nie poleci żaden samolot rejsowy żadnych linii lotniczych. Co innego, gdyby był tu regionalny port lotniczy teraz lub kiedyś. Z takiego portu lotniczego mogłyby odlatywać i samoloty różnych linii lotniczych, i pasażerowie.
Istnieje szansa, że kiedy wybuduje się na Krywlanach pas startowy, bo absolutnie nie lotnisko, to pas kiedyś zostanie wydłużony, co umożliwi lądowanie nieco większym samolotom. Gdyby pas startowy sięgał znacznie powyżej 2 tys. metrów mogłyby tu lądować samoloty zabierające na pokład do 80-ciu pasażerów. Biorąc jednak pod uwagę jak bardzo już Krywlany są okrojone różnymi inwestycjami, które się tam pojawiły lub dopiero się pojawią, na budowę dłuższego pasa, raczej nie ma co liczyć. A to oznacza, że nie polatamy nigdzie. Dlatego tak ważne jest zrozumienie różnicy pomiędzy regionalnym portem lotniczym, a tak zwanym lotniskiem Krywlany, które będzie jedynie pasem startowym. Wciąż bardzo dużo osób słyszy wyłącznie słowo lotnisko. Co nie jest właściwym rozumieniem istoty sprawy.
Jedyna dobra sprawa wynikająca z wyłożenia przez białostoczan ogromnych pieniędzy na budowę inwestycji na Krywlanach, bo chodzi nawet o 31 milionów złotych, może i więcej, jest taka, że będą mogły tu się w końcu pojawić samoloty transportowe. Być może rozbuduje się przeładunkowa strefa cargo. Z punktu widzenia bliskości położenia Suwalskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, ma to potencjał gospodarczy i tak naprawdę jest to jedyny sens tej inwestycji.
Warto w tym miejscu dodać, że przewoźnicy, zwłaszcza ci tańsi, zmienili w ostatnim czasie swoja politykę transportową. Chętniej korzystają z małych lotnisk regionalnych i coraz więcej kursów jest realizowanych właśnie do takich miejsc. Mając u siebie tylko Krywlany, Białystok będzie wciąż pozbawiony dostępu do ruchu powietrznego. Chyba, że mieszkańcy jakimś cudem wymuszą prawdziwy port lotniczy, a politycy w końcu staną na wysokości tego zadania.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: sxc.hu)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie