Reklama

Miasto szuka chętnego do prowadzenia propagandy. Twierdzi, że to informacja

13/06/2021 15:37

Chętni do drukowania i kolportażu gazetki urzędowej mogą się zgłaszać tylko do najbliższego piątku, 11 czerwca. Urzędnicy szukają przedsiębiorców, którzy wydrukują i rozprowadzą tak zwany biuletyn informacyjny. Jest on w gruncie rzeczy reklamą polityczną prezydenta i jego zaplecza, bo z informacją ma to niewiele wspólnego.

Pisaliśmy już na naszych łamach, że Miasto Białystok zdecydowało się wydać tak zwany biuletyn informacyjny. Przygotowują go miejscy urzędnicy w godzinach pracy. To jest wiadomo z odpowiedzi na interpelację radnego Henryka Dębowskiego, który zadał kilka pytań prezydentowi Białegostoku po wydaniu pierwszego numeru. I nie ma w tym przesady, że ten tak zwany biuletyn informacyjny, to bardziej reklama polityczna prezydenta Tadeusza Truskolaskiego i jego zaplecza politycznego, bo z rzeczowym przekazywaniem informacji ma niewiele wspólnego.

Teraz urzędnicy szukają chętnych przedsiębiorców, którzy podejmą się druku i kolportażu gazetki urzędowej. Ma ona się pojawiać co miesiąc i trafiać d o wszystkich mieszkańców Białegostoku, chociaż urzędnicy podkreślają, że ich intencją było dotrzeć do tych wykluczonych cyfrowo. Trudno uznać, że aż 145 tysięcy białostoczan nie ma dostępu do internetu i nie wie co się dzieje. Bo tyle egzemplarzy ma być kolportowanych co miesiąc do mieszkań białostoczan. Gdyby faktycznie aż tyle ludzi było pozbawionych dostępu do internetu, źle by to świadczyło przede wszystkim o prezydencie Białegostoku, bo stolica Podlasia plasowałaby się w najlepszym przypadku na równi z krajami trzeciego świata, albo i za nimi, jeśli chodzi o wykluczenie cyfrowe społeczeństwa.

Powyżej zamieściliśmy screen z ogłoszenia do przetargu, do którego przedsiębiorcy mogą się zgłaszać jeszcze tylko do najbliższego piątku, 11 czerwca. I jak można zauważyć, do końca roku białostocki magistrat chce wydrukować i dostarczyć do białostoczan 725 tys. egzemplarzy tej gazetki. Suchej nitki na tym pomyśle nie zostawia radny Henryk Dębowski, który zainteresował się sprawą jako pierwszy.

- Wydanie „gazetki miejskiej” w dobie pandemii, gdzie na każdym kroku szukamy oszczędności, nie jest dobrym pomysłem. W czasach, gdy informatyzacja działalności podmiotów realizujących zadania publiczne stała się powszechna, gros informacji jest dostępnych w Internecie. Wiadomości mogą być rozpowszechniane z użyciem Biuletynu Informacji Publicznej – na stronie Urzędu, w mediach społecznościowych, radiu czy telewizji. Mieszkańcy coraz częściej wybierają dostępne za darmo portale internetowe, gwarantujące dostęp do aktualizowanych na bieżąco informacji. Oczywistym jest zatem, iż „papierowa” kampania informacyjna, to pieniądze wyrzucone w błoto. Mieszkańcy oczekują namacalnych działań, takich jak budowa nowych ulic czy wymiana trujących kopciuchów, a za pieniądze wydane na „gazetkę miejską” można by takie inwestycje finansować – komentuje radny Henryk Dębowski.

Warto przypomnieć, że pierwszy numer na wszelkie możliwe sposoby reklamował lotnisko Krywlany z prezydentem Tadeuszem Truskolaskim w roli głównej. W kolejnych numerach urzędnicy skupili się na promocji radnego Koalicji Obywatelskiej Rafała Grzyba, zaś w ostatnim, jaki trafił do mieszkańców – diabelski młyn, który był inicjatywą prywatną i z Miastem Białystok ma tyle wspólnego, że stoi na placu miejskim, a urzędnicy kupili bilety na tę atrakcję mieszkańcom w ilości tysiąca sztuk.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do