Reklama

Mieszkańcy Dojlid wytykają prezydentowi kłamstwa, naruszenie praw, a domagają się uwzględnienia ich uwag do projektu planu miejscowego

23/12/2022 15:37

Forsowanie na wszelkie możliwe sposoby możliwości budowania bloków wielorodzinnych na osiedlu Dojlidy cały czas ma miejsce. Pod tym względem nic się nie zmieniło od 2013 roku. Mieszkańcy osiedla nie doczekali się żadnych wiążących informacji, bo te wychodzące z tego samego magistratu, tylko od różnych urzędników, są różne. Mieszkańcy napisali list otwarty do prezydenta i domagają się uwzględnienia ich uwag do projektu planu miejscowego.

Temat zagospodarowania przestrzennego osiedla Dojlidy sięga już blisko 10 lat. Problem jak był, tak jest wciąż nierozwiązany. Tyle tylko, że urzędnicy w międzyczasie zaczęli pozwalać na budowę bloków mieszkaniowych w jedynej już historycznie zachowanej części Białegostoku pod względem architektonicznym i urbanistycznym. Bloków, których budowie od samego początku sprzeciwiali się mieszkańcy. To było główną osią niezgody i powodem do licznych spotkań oraz protestów wobec siłą forsowanego pomysłu wprowadzenia mieszkaniówki na teren między innymi dawnej Fabryki Sklejek. Dochodziło nawet do sytuacji, że urzędnicy z białostockiego magistratu wręcz przychodzili na spotkania z mieszkańcami z ulotkami i grafikami jednego z białostockich deweloperów, aby pokazać jak będzie wyglądać zabudowa.

Od tamtej pory mieszkańcy wielokrotnie organizowali spotkania i debaty na temat zagospodarowania osiedla Dojlidy. Urzędnicy, włącznie z prezydentem, czasami słuchali, albo udawali, że słuchali. Bo temat planów miejscowych dla tej części miasta przepadł na długo, a w międzyczasie zaczęły powoli wyrastać bloki mieszkaniowe na przykład na ulicy Żubrów. Teraz nagle urzędnicy dostali jakiegoś przyspieszenia i na siłę wydają się forsować swoje pomysły. Dlatego mieszkańcy Dojlid prosili prezydenta o spotkanie i rzeczową rozmowę. Nie doczekali się.

Jak Pan wie, złożyliśmy na Pana ręce 20 obszernych, szczegółowych i realistycznych uwag, których wprowadzenia do projektu planu dla Dojlid od Pana oczekujemy. Jesteśmy głęboko zaniepokojeni, gdyż nie dotrzymał Pan terminu 21 dni, jaki nakłada na Pana art. 17 pkt 12 Ustawy o planowaniu i zagospodarowaniu przestrzennym i pozostawił Pan głosy mieszkańców bez odpowiedzi, a ich uwagi bez rozpatrzenia. Mieszkańcy nie usłyszeli od Pana żadnego usprawiedliwienia, żadnego powodu naruszenia ich praw” – piszą mieszkańcy Dojlid w liście otwartym do Tadeusza Truskolaskiego.

Bardzo mocno krytykują pomysł dzielenia na etapy prac planistycznych swojego osiedla i zwracają uwagę, że jest to niezgodne z prawem. Ponadto przekazali, że co innego słyszeli z ust zastępcy prezydenta Białegostoku Adama Musiuka podczas spotkania, a zupełnie co innego od szefowej podległego mu departamentu urbanistyki w urzędzie miejskim. Bo jak wskazali, Adam Musiuk zarzucił mieszkańcom, że przez ich upór Dojlidom grozi budowanie obiektów w oparciu o warunki zabudowy, kiedy podległa mu pracownica przekazała, że warunki zabudowy nie tylko są już wydane dla całego terenu, ale też zostały w miejscowym planie uwzględnione. Na dokładkę urzędnicy nawet dorzucili jeszcze cztery piętra deweloperowi, który jest zainteresowany budową bloków na Dojlidach. Co praktycznie byłoby nierealne, gdyby deweloper ubiegał się o warunki zabudowy na terenie, w którym nie ma obowiązującego planu zagospodarowania przestrzennego.

Ten sam Pana zastępca, p. Musiuk, próbuje obarczyć nas odpowiedzialnością za odpływ z Białegostoku do Warszawy młodych i utalentowanych absolwentów, ponieważ pozbawiamy dewelopera możliwości budowy tanich (sic!) mieszkań. Przedstawianie dewelopera jako samarytanina, mówienie o terenie Fabryki Sklejek jako jedynym miejscu stworzenia mieszkań w Białymstoku, insynuowanie, że mieszkańcy uczestniczący zgodnie z prawem w procedurze planistycznej to szkodniki - to wszystko w Pana imieniu, Panie Prezydencie. Zaś argumentowanie brakiem terenów przeznaczonych pod zabudowę mieszkaniową nie ma żadnego uzasadnienia: media wielokrotnie informowały o rezerwach w rejonie Bema, na Bagnówce, w okolicy ulicy 42. Pułku Piechoty” – czytamy w liście otwartym mieszkańców skierowanym do Tadeusza Truskolaskiego.

Ludzie apelują do niego, aby uwzględniał ich uwagi złożone do projektu planu miejscowego i tym samym zachował jedyną już dzielnicę miasta tak, jak była ona zbudowana. Proszą też, aby nie było sytuacji, że działkowcy nagle, któregoś dnia, dowiedzą się, że stracili swoje ogrody, a z racji budowy nieopodal nowych bloków domy i posesje mieszkańców Dojlid będą zalewane jeszcze bardziej niż ma to miejsce obecnie. Bo takie sytuacje nie występowały, zanim nie pojawiła się duża arteria drogowa i bloki mieszkaniowe.

Uwzględni Pan nasze uwagi, czy będzie Pan walczył o więcej i więcej pięter dla właściciela terenu i dewelopera, a może nawet chował plan na kolejną dekadę? Proszę pokazać, po czyjej stronie Pan stoi - dewelopera i betonozy, czy mieszkańców i środowiska?”  – kończą swój list mieszkańcy Dojlid.

Sprawa jest o tyle poważna i zarazem bulwersująca, że cały czas ze strony białostockiego magistratu jest parcie na to, żeby zbudować na historycznym osiedlu bloki wielorodzinne dla około 6 tys. ludzi. Bo trzeba wiedzieć, że obecnie na Dojlidach mieszka nieco ponad 3 tys. osób. Z czego uwagi przesłane prezydentowi do przygotowanego planu miejscowego podpisało blisko 2 tysiące mieszkańców.

(Cezarion/ Foto: DDB)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do