
Przez nieco ponad tydzień nasza redakcja otrzymywała telefony od rodziców, nauczycieli i wychowawców w sprawie białostockich placówek oświatowych. Bywało, że takich telefonów otrzymywaliśmy po kilka dziennie. We wszystkich rozmowach przewijało się jedno zdanie – takiego bałaganu jeszcze nie było. A my zaś już zupełnie od siebie proponujemy nowej szefowej departamentu edukacji – powrót do szkoły. Bo ewidentnie przydałaby się w obliczu faktów, które opiszemy poniżej.
Przede wszystkim należy powiedzieć jedną rzecz – ostatnio przeprowadzone konkursy na dyrektorów placówek oświatowych w Białymstoku jeszcze nigdy nie wywołały takich głosów niezadowolenia, jak obecnie. Rodzicie, nauczyciele, nawet dzieci – protestują. Pisane są kolejne pisma do wojewody podlaskiego, do ministerstwa edukacji, do podlaskiej kurator oświaty. I nic. Nikt nie jest w stanie nic zrobić. Zapanowała ogólna niemoc, choć nawet nie trzeba się specjalnie zagłębiać, żeby nabrać podejrzeń, że część konkursów to tak zwane ustawki.
Skąd taka teza? Stąd, że tam, gdzie dochodziło do protestów, ani szefostwo departamentu edukacji, ani prezydent, ani jego zastępca, ani członkowie komisji konkursowej, nikt dosłownie nikt, nie był w stanie wyjaśnić w czym nowi dyrektorzy okazali się lepsi od swoich poprzedników. Do tego dochodzi trudność w otrzymaniu dostępu do dokumentacji konkursowej. W jednym co najmniej przypadku udostępnienie dokumentów musiało nakazać Samorządowe Kolegium Odwoławcze. Urzędnicy nic sobie nie robili z obowiązku udostępniania tego rodzaju dokumentów osobom zainteresowanym. Będziemy na naszych łamach opisywać różne sytuacje, które miały miejsce w różnych placówkach oświatowych. Szkoda tylko, że obsadzanie stołków w szkołach i przedszkolach, odbywa się kosztem dzieci.
- Pan prezydent Tadeusz Truskolaski na wszystkie zadawane przez przedstawicieli rodziców pytania odpowiadał wymijająco, zbaczając z tematu i nawiązując do sytuacji, które z oświatą nie mają żadnego związku. Na przykład porównał konkurs do meczu piłki nożnej, a konkretnie do sytuacji, gdy sędzia niesprawiedliwie "sędziuje" i wszyscy to widzą i wszyscy wiedzą, że coś jest niesprawiedliwe i przez to drużyna przegrywa i spada do niższej ligi. Niestety nie da się powtórzyć meczu, tylko trzeba się z tym pogodzić, bo wtedy by było trzeba też inne mecze unieważniać – opisuje naszej redakcji spotkanie z prezydentem przedstawiciel rady rodziców jednej z białostockich placówek oświatowych.
Zaiste, porównanie opieki nad dziećmi – i to najmłodszymi – z meczem piłkarskim, to nie tylko brak odpowiedzialności, ale przede wszystkim logicznego myślenia. Być może panu prezydentowi nie robiłoby różnicy, kto wychowuje jego dzieci – sędzia piłkarski, czy nauczyciel. Szkoda, że tę kwestię ma już za sobą. Ale pod opiekę sędziów ma szansę jeszcze oddać wnuki. Więc skoro to żadna różnica, być może z tej szansy skorzysta. Większość rodziców jest jednak dużo bardziej odpowiedzialna za swoje dzieci i wolałaby, aby zajmowali się nimi profesjonaliści.
Jedną z takich, jest w opinii rodziców, dotychczasowa dyrektor przedszkola nr 39 w Białymstoku. Wiesława Chrabąszcz pracuje w przedszkolu od 30 lat, w tym 15 lat zdobywała doświadczenie na stanowisku wicedyrektora, a od 10 ostatnich lat pełniła funkcję dyrektora tego przedszkola. W uznaniu jej zasług prezydent wielokrotnie przyznawał pani Chrabąszcz Nagrodę Prezydenta. Otrzymała również Srebrny Krzyż Zasługi oraz Medal Komisji Edukacji Narodowej. Ponadto 20 lutego 2017 r. dyrektorka otrzymała wyróżniającą ocenę pracy, podpisaną przez zastępcę Prezydenta Miasta Białegostoku – Rafała Rudnickiego, który w dniu 17.05.2017 r. pełnił jednocześnie funkcję przewodniczącego komisji konkursowej i… oddał głos przeciwko Pani Wiesławie Chrabąszcz. Więc to tyle. Zatem nie udało się pani Chrabąszcz wygrać konkursu z osobą, która doświadczenia nie ma.
Być może prezydent i jego zastępca odpowiedzialny za edukację mają aż takie kłopoty z pamięcią, że nie przypominają zasług dyrekcji, którą sami odznaczali i wyróżniali. Na dodatek nie są też w stanie powiedzieć ani o jednej na tyle wyjątkowej zasłudze nowej szefowej, która mogłaby jakkolwiek przekonać rodziców do tego, że jest co najmniej tak samo godna funkcji dyrektora przedszkola i dziećmi zajmie się prawidłowo.
- Ani pan prezydent, ani pani dyrektor departamentu edukacji nie potrafili podać konkretnych argumentów uzasadniających rozstrzygnięcie konkursu. Wybrano przecież kandydatkę bez doświadczenia na stanowisku kierowniczym, zamiast obecnej, znającej i doskonale zarządzającej przedszkolem pani Chrabąszcz. W związku z tym mamy obawy, na ile konkurs był sprawiedliwy i bezstronny. Poza tym zauważono, że podczas rozmowy Pani Ewa Mituła (dyr. departamentu edukacji – dop. red.) nerwowo reagowała na słowa rodziców chwalące dotychczasową panią dyrektor, a skupiała się przede wszystkim na obronie pani Anety Sarosiek, która będzie teraz dyrektorką – mówi naszej redakcji jeden z rodziców dzieci z przedszkola nr 39.
Ta nerwowość obecnie przerodziła się już w czyny. Niedawno rodzice postanowili podziękować dotychczasowej dyrektorce, pani Chrabąszcz. Na budynku przedszkola powiesili banner ze słowami wsparcia, które były także podziękowaniem. Skoro podziękować nie potrafili przedstawiciele władz miasta, zrobili to sami rodzice. Napis na banerze brzmi: „Pani dyrektor W. Chrabąszcz jest wspaniała, dba o nas jak mama. Jesteśmy z panią, dzieci i rodzice PS nr 39” – tyle. To co się stało w związku z wywieszeniem tego bannera, powinno być początkiem do pożegnania dyrekcji departamentu edukacji ze stanowiskiem. Pani Ewa Mituła przesłała bowiem pismo do pani Chrabąszcz, w którym żąda wyjaśnień i wskazania podstawy prawnej do zamieszczenia tablicy reklamowej.
„W związku z informacją zgłoszoną do Departamentu Edukacji Urzędu Miejskiego w Białymstoku o zmieszczeniu na posesji kierowanego przez Panią Przedszkola tablicy reklamowej, zwracam się z prośbą o przekazanie w trybie pilnym do Departamentu Edukacji informacji o podstawie prawnej tego działania, tj. proszę o przedłożenie kopii dokumentacji związanej z uzyskaniem pozytywnej opinii dotyczącej zamieszczenia reklamy, także kopii stosownej umowy” – napisała szefowa departamentu edukacji.
Wydawać by się mogło, że osoba dorosła jest w stanie odróżnić reklamę od banera z podziękowaniami i słowami wsparcia rodziców. Ale postanowiliśmy to jeszcze potwierdzić. Tak na wszelki wypadek. Zatem ze zdjęciem banneru udaliśmy się do centrum Białegostoku. Tam pytaliśmy dzieci ze szkoły podstawowej o to, czy widniejący na zdjęciu banner jest reklamą. Oto co odpowiedziały dzieci.
- Reklama to musi coś reklamować. Na przykład klocki, albo czekoladę. Nie ma tu nic takiego – mówi 10-letnia Zuzia.
- To zwykły napis. Każdy może taki napisać. Nie ma tu brzydkich wyrazów. Nie wiem, co można by było kupić z tego napisu. To nie jest reklama proszę pani – uważa Michał, lat 11.
- Nie, to nie jest reklama. To takie słowa napisane. Z reklamy to coś się kupuje. Tu nic nie można kupić – mówi 11-letni Dawid.
- Reklama to jest tu w gazetce. Właśnie z mamą idziemy na zakupy, żeby kupić plecak z tej reklamy. Bardzo mi się spodobał. Nie wiem jak to nazwać, ale to nie jest reklama – powiedziała nam Kornelia, lat 10.
Z tych powodów można zasugerować i to bardzo poważnie, żeby pani dyrektor departamentu edukacji wróciła jednak do szkoły podstawowej, ale jako uczeń, i zasięgnęła wiedzy od znacznie młodszych białostoczan. Oni potrafią odróżnić reklamę od napisu, który reklamą nie jest. Inna sprawa, że urzędnicy przyzwyczaili się, że mienie publiczne traktują jak własność prywatną. Przedszkole samorządowe nie jest ich własnością. Jest własnością wszystkich mieszkańców Białegostoku, w tym także rodziców, którzy taki banner z napisem zamieścili. I na dodatek mieli do tego prawo.
W ciągu najbliższych dni będziemy jeszcze wracać do sprawy zarówno Przedszkola Samorządowego nr 39 w Białymstoku, jak też i innych placówek oświatowych, co do których otrzymywaliśmy niepokojące sygnały. Większość konkursów przeprowadzonych w tym roku, gdzie doszło do zmian we władzach, budzi niesmak i co najmniej wątpliwości, wobec rzetelności oceny kandydatów. Być może sprawą zajmie się prokuratura. Jeśli kurator oświaty nie jest w stanie sprostać nadzorowi w tej materii, możliwe że lepiej zrobią to śledczy.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: Grzegorz Pilat, Polskie Radio Białystok)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie