
Mają po 13-16 lat i nie wiadomo, dlaczego rodzice nie pilnują ich w godzinach wieczornych, a nawet w środku nocy. Ale to właśnie dzieci w tym wieku zachęcone działaniem aborcyjnych aktywistek biegają po Białymstoku usiłując niszczyć lub dewastować obiekty sakralne.
Już ponad tydzień pod kościołami dyżurują ich obrońcy. Pilnują, czy nie dochodzi do aktów profanacji, czy nie dochodzi do dewastacji. W większości przypadków nie dzieje się nic złego, ale od kilku dni w godzinach nocnych i wieczornych pojawiają się różne osoby, które usiłują albo wymalować strzałki, albo inne znaki, których na obiektach sakralnych być nie powinno. Bywa, że takie osoby próbują przyczepić tektury z hasłami proaborcyjnymi lub satanistycznymi, a nawet zwykłe kartki z nabazgrolonymi mazakiem tekstami na dodatek z błędami ortograficznymi.
- Księża na parafiach przyjmują naszą obecność bardzo dobrze. Dziękują i cieszą się, że jesteśmy na miejscu – mówi naszej redakcji jedna z osób pilnująca kościołów podczas różnych dyżurów.
Mężczyzna chciał pozostać anonimowy, ponieważ są tacy, którzy chcieliby znać dokładnie personalia i dane osób pilnujących kościołów. Ale to od niego między innymi oraz od innych dowiedzieliśmy się o grupie dzieci, a w zasadzie nastolatków, którzy usiłują w godzinach późnowieczornych i nocnych niszczyć lub dewastować obiekty sakralne. Jak przekazali nam strażnicy pilnujący kościołów, niektórzy mają ze sobą lub na sobie logo przypominające logo antify. Ale namierzeni, to głównie dzieci i nastolatki, które w większości powinny spać o tej porze zamiast włóczyć się po mieście.
Kilku z nich zrobione zostały zdjęcia i prawdopodobnie trafią na Policję. A kiedy Policja namierzy te dzieci, konsekwencje najpewniej poniosą przede wszystkim ich rodzice. Same dzieci, prawdopodobnie staną przed sądem rodzinnym, co także nie pozostanie bez znaczenia na przyszłość. Dzieci czy nastolatki z wyrokiem sądu rodzinnego będą z pewnością mieć kłopoty w przyjęciu do szkół i pozostaną już na długo pod okiem służb porządkowych, co będzie także rzutowało na ich czyny już w życiu dorosłym.
- W Białymstoku nie ma antify. Była kiedyś, ale teraz nie ma. Jeśli ktoś jest, to przyjeżdża z zewnątrz. Te dzieci… błagam. To żadna antifa, to gówniarze, którym się wydaje, że są antifą, bo namalują strzałkę na betonie. Gdyby była to antifa, doszłoby do krwawych starć ze strażnikami spod kościołów – mówi naszej redakcji jedna z osób, która była w przeszłości członkiem antify.
Dlatego lepiej byłoby, aby rodzice zwrócili uwagę na to, co robią ich dzieci wieczorem i w godzinach nocnych, bo może się wkrótce okazać, że do ich drzwi zapuka Policja. Zaś nastolatki, którym się wydaje, że mogą bezkarnie biegać po mieście i dokonywać aktów zwykłego wandalizmu, mogą się zdziwić, że taka działalność skończy się poważnymi konsekwencjami, głównie finansowymi dla ich rodziców. I muszą wiedzieć jeszcze, że sama chęć zaznaczenia, że chcą być antifą, wzbudza tylko pusty śmiech prawdziwej antify.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: DDB)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie