Reklama

Nie ma logiki i zdrowego rozsądku w Urzędzie Miejskim. Tak stwierdził sąd

30/01/2016 18:11


Brak logiki i zdrowego rozsądku pojawił się w uzasadnieniu sądu, który orzekał w sprawie działań Urzędu Miejskiego w Białymstoku. A czy było to jeszcze na dodatek działanie sprzeczne z prawem – ma ustalić Prokuratura. Wraca sprawa prywatnego parkingu rozebranego siłą na rogu Raginisa i Wiklinowej.

O sprawie informowaliśmy pierwszy raz w październiku 2014 roku, chociaż miała ona swój początek dużo wcześniej. Do przedsiębiorców dotarło pismo z urzędu miejskiego, że konieczne jest rozebranie parkingu, który zbudowali za własne pieniądze. Powodem tego była jego rzekoma kolizja z inwestycją budowlaną polegającą na przedłużeniu ulicy Piastowskiej. Tyle, że w decyzji urzędowej opisującej dokładnie przebieg drogi i zakres prac budowlanych, żadnej kolizji z parkingiem nie było. Owszem – należało udostępnić niewielki fragment terenu, na którym był zbudowany parking i małżeństwo prowadzące działalność gospodarczą, bez żadnego problemu rozebrało ten fragment i przekazało działkę pod inwestycję. Ale Miasto chciało całość działki, na której był zbudowany parking.

Rozmowy z urzędnikami nic nie wniosły. Urząd Miejski konsekwentnie domagał się rozbiórki całości parkingu, chociaż nie miał ku temu ani powodów, ani dokumentów. Ostatecznie, po kilku miesiącach rozmów i wymiany pism, na posesję państwa Bzurów wjechały ciężkie maszyny w asyście policji i straży miejskiej, i parking został siłą rozebrany. Bez żadnej decyzji, bez żadnego dokumentu, po prostu, pojawili się robotnicy, policja, straż miejska i kierownik budowy, i po parkingu wartym wiele tysięcy złotych, została kupa gruzu oraz błoto. Żeby było ciekawiej rozbiórki dokonano wyłącznie na podstawie pisemnej informacji skierowanej przez ówczesnego dyrektora Zarządu Dróg i Inwestycji Miejskich – Janusza Ostrowskiego – do pracowników firmy Mipa. Informacji niestety nie da się ani zaskarżyć, ani się od niej odwołać. Ale dla robotników to wystarczyło, by zniszczyć inwestycję wartą dziesiątki tysięcy złotych.

Nigdy żadnej decyzji o rozbiórce nie było. Mam pismo podpisane przez pana Polińskiego, że rozbiórka parkingu nie była na mocy decyzji, tylko na podstawie pisma – mówiła nam ponad rok temu Maria Bzura.

Małżeństwo postanowiło jednak walczyć z urzędnikami i w pierwszej kolejności poskarżyło się wojewódzkiemu sądowi administracyjnemu. Wskazywali, że mogło dojść do samowoli budowlanej w wyniku rozbiórki parkingu. Wszak nie było ku temu żadnej decyzji, ani innego dokumentu, oprócz zwykłej pisemnej informacji. Efektem tego było postanowienie orzekające, że rozbiórka parkingu powinna była być przeprowadzona wyłącznie we fragmencie, który małżeństwo rozebrało samo i przekazało pod potrzeby inwestycji. Reszta rozebrana być nie mogła.

Kiedy przedsiębiorcy taki wyrok mieli już na ręku, postanowili walczyć dalej. Zawiadomili prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa przez białostocki magistrat. Ale śledczy nie dopatrzyli się żadnej winy ze strony urzędników. Ten wyrok więc także zaskarżyli. I opłacało się. Bowiem sąd, który rozpatrywał skargę, wskazał wiele błędów zarówno w postepowaniu Prokuratury, jak i działaniach Urzędu Miejskiego w Białymstoku. Nakazał więc ponowne przeprowadzenie postępowania i ustalenie faktycznych przyczyn rozbiórki parkingu pod lokalem handlowo – usługowym, w którym prowadzą działalność nie tylko poszkodowani przedsiębiorcy, ale i inne podmioty gospodarcze.

Uzasadnienie sądu w tej sprawie jest miażdżące dla Urzędu Miejskiego. Jak ustaliliśmy, sędzia osobiście przyjechał na posesję po rozebranym parkingu, aby zobaczyć w czym jest problem. Być może to, co zobaczył, skłoniło go do bardzo surowej oceny urzędników białostockiego magistratu.

„(…) materiał dowodowy wskazuje, że po wybudowaniu obwodnicy poza ekranami na działce 1155 pozostawiono faktyczny ugór utrudniając życie mieszkańcom korzystającym z lokali użytkowych wybudowanych obok, co stanowiło też działanie na szkodę przedsiębiorców prowadzących tam działalność. Nie ma on też znaczenia z puntu widzenia owej inwestycji, ani z nią nie koliduje. Trudno też dopatrzyć się racjonalności takiego działania, gdy otoczony ekranami fragment działki jest nieutwardzony, podczas gdy Skarżąca chce przywrócenia jego dawnego stanu, tj. przywrócenia nawierzchni z kostki betonowej typu polbruk i jedynie w zakresie nie zajętym pod inwestycję” – czytamy w uzasadnieniu.

Dodamy dla wyjaśnienia w tym miejscu, że urzędnicy doprowadzili do rozbiórki parkingu, który po zakończeniu budowy drogi, znalazł się za ekranami akustycznymi. Na dodatek obecnie teren jest kompletnie nieużywany. Od czasu, kiedy parking przestał wyglądać jak parking, nie działo się tam kompletnie nic. Nie stanęła tam nawet jedna betoniarka, ani żadna inna maszyna, ani pojazd, ani nic innego, co w jakikolwiek sposób uzasadniałoby rozbiórkę tego paska ziemi. Nawet robotnicy podczas przerwy w pracach budowlanych nie zajmowali tego miejsca na choćby zapalenie papierosa. Parking został rozebrany po nic. Ale przynajmniej urzędnicy postawili na swoim.

Część działki objęta jest rezerwą terenu pod umieszczenie kanału ciepłowniczego, zaś teren ten jest przeznaczony pod budowę urządzeń ochrony środowiska – wyjaśniała naszej redakcji blisko rok temu Beata Kołakowska z Departamentu Prezydenta Miasta.

Jednak i tu nie do końca wszystko się zgadza. W decyzji środowiskowej nie było żadnych zapisów o takich urządzeniach, ani o tym, że parking należało rozebrać. Takie dokumenty pojawiły się wiele miesięcy po rozbiórce. Na dodatek Państwo Bzura o tym dowiedzieli się przypadkiem w Ministerstwie Środowiska.

Na bezsens takich tłumaczeń zwrócił uwagę również sąd, który nakazał prokuraturze zbadać ponownie sprawę rozbiórki parkingu. Wskazał również, że urząd nie może tłumaczyć się utrudnianiem inwestycji przez małżonków Bzura, bo w walce o swoje mienie korzystają z przysługujących im praw obywatelskich.

„(…) korzystają oni jedynie ze swych obywatelskich uprawnień i wynikających zeń możliwości, zaś organ administracji nawet wobec najbardziej problematycznego petenta musi zachować pełnię obiektywizmu. Tymczasem naoczne zapoznanie się z sytuacją na gruncie powoduje prima vista wniosek o doprowadzeniu do sytuacji sprzecznej z logiką i zdrowym rozsądkiem, a przede wszystkim słusznym interesem przedsiębiorców i mieszkańców, co eksponuje trafnie Skarżąca” – czytamy w uzasadnieniu sądu.

Zatem i sąd w końcu stwierdził, że magistrat działa wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi, co zresztą żadną nowością nie jest dla tych mieszkańców, którzy musieli przejść przez podobną drogę przez mękę, jak państwo Bzura. Na dodatek z każdym rokiem takich działań przybywa, jak i poszkodowanych pracą urzędników obywateli. Na razie próby pojednania w tej sprawie podjął się jeden z radnych – Henryk Dębowski, który zadeklarował, że porozmawia z Prezydentem Białegostoku, aby doprowadził do odbudowy zniszczonego parkingu. Być może lepiej go odbudować, niż czekać, aż Prokuratura dopatrzy się przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy publicznych.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: materiały Państwa Bzura)
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do