Potłuczone szyby, samochody, spalony kosz na śmieci, wyrwane kostki chodnikowe, drzewka, a także inne uszkodzenia oraz ogólny nieład na Barszczańśkiej i w okolicach – to efekty wieloletniej, tak zwanej pomocy socjalnej Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie oraz władz Białegostoku. Tak to właśnie widzę i tak to komentuję. Nie będę relacjonowała zajść, bo każdy może je zobaczyć w mediach na zdjęciach i zamieszczanych przez internautów i media filmach z wczorajszych wydarzeń.
To było późne lato 2006 roku. Siedzieliśmy przy jednym stoliku w jednym z nieistniejących już lokali na Kilińskiego: ja, ówczesny kandydat na prezydenta Białegostoku – Tadeusz Truskolaski i szef jego sztabu wyborczego – Lech Gryko. Mówiłam wówczas do Tadeusza Truskolaskiego – jeszcze kandydata na prezydenta – o kilku spostrzeżeniach co do prowadzonej kampanii wyborczej, ale mówiłam jeszcze coś. Prosiłam go o zwrócenie szczególnie uwagi na politykę socjalną. Temat generalnie mało interesujący w kampanii. Niemniej jednak już wtedy mówiłam, że jeśli zostanie prezydentem naszego miasta, te kwestie są bardzo ważne i należy do nich podejść odpowiedzialnie i nie zaniedbywać, ponieważ za kilka lat może się okazać, że jest już za późno. I po 10 latach okazuje się, że miałam rację. Jest za późno.
Nie wiem czy prezydent pamięta, co wówczas mówiłam. Ale ja pamiętam, ponieważ później wielokrotnie powtarzałam to jeszcze przy różnych okazjach. Zwracałam uwagę na problem tworzenia tak zwanych gett w Białymstoku. W 2006 roku bloki na Barszczańskiej funkcjonowały stosunkowo niedługo, ale już dało się odczuć, że tworzy się pewna enklawa, dość hermetyczna społeczność. Już 10 lat temu mówiłam, że jeśli miasto będzie dalej wrzucało grupki ludzi w określone środowisko, które napiętnowała już część społeczeństwa, niczego dobrego to nie przyniesie. A będzie tylko gorzej. Tak samo i wtedy, tak i teraz, nie mówię, że w blokach na Barszczańskiej mieszka sama patologia. Ale faktem jest, że jest jej tam sporo. A jak powszechnie wiadomo – patologia tworzy patologię. Bo tylko to zna. Więc tworzy to, co zna.
Wyobraźmy sobie sytuację, że trójka dzieci wychowuje się w bloku, w którym większość sąsiadów nadużywa alkoholu. Gdzie też większość sąsiadów nadużywa przemocy fizycznej. Takie dzieci wychowują się z tym, poznają to i to jest normą. Bo przecież większość tak się zachowuje. Mniejszość nie nadużywa alkoholu, mniejsza część sąsiadów nie bije żony, matki, dzieci – to nie jest normą. Dziecko dorasta, nabywa nawyków otoczenia – dla tego dorastającego dziecka – normalnych. Bo przecież większość jego najbliższych znajomych, znanych od najmłodszych lat, tak właśnie się zachowuje. I trudno winić za niewłaściwe zachowania, postawy i formę dialogu tych ludzi, którzy na filmach z wczorajszych zajść przeklinają, są agresywni. Przecież to norma. W tym środowisku przynajmniej jest to normą.
Pamiętam, jak 10 lat temu mówiłam do kandydata na prezydenta, że jeśli zostanie prezydentem, trzeba jak najszybciej zlikwidować socjalne bloki na Barszczańskiej. Nie chodziło o ich burzenie, ale zwyczajnie – wyprowadzić stamtąd ludzi i porozrzucać ich po całym mieście. Znaleźć pojedyncze mieszkania w różnych dzielnicach Białegostoku, w spółdzielniach mieszkaniowych, we wspólnotach i wszędzie, gdzie się da. Chodzi o rozsiedlenie skupiska ludzi, którzy nauczyli się żyć w określony sposób. Pamiętam co wówczas powiedział mi Tadeusz Truskolaski – że to będzie trudne. Bo żaden deweloper nie zgodzi się miastu sprzedać w nowym bloku jednego takiego mieszkania, bo jak inni potencjalni nabywcy się dowiedzą, nikt nie kupi żadnego mieszkania w takim budynku. Ale powiedział, że zajmie się tym, bo problem jest poważny i warty podjęcia działań wcześniej niż później.
Pracowałam wówczas w Miejskim Ośrodku Pomocy Rodzinie i nawet chciałam zrealizować kilka pomysłów skierowanych właśnie do mieszkańców takich miejsc jak Barszczańska. Konkretnie, to jednym z moich pomysłów, chciałam tam zaszczepić zajęcia muzyczne z raperami, ale takimi, którzy nieśliby pozytywny przekaz. To miał być tylko początek. Zgadnijcie czym się pomysł skończył. Oczywiście – że nie da się, nie da się i nie można. Chciałam zrobić to po godzinach pracy, nieodpłatanie. Pani dyrektor stwierdziła, że jako pracownik MOPR-u, nie mogę i nie powinnam takimi rzeczami się zajmować. Inni pracownicy, którzy chcieli mi pomóc wycofali się nagle. Też możecie zgadywać dlaczego. Jak nie wiecie – to Wam powiem. Jeszcze by kto wyrósł ponad tę jedyną gwiazdę najjaśniejszą moprowską, która powinna być już dawno na emeryturze z racji wieku i z racji, że kompletnie nie ogarnia współczesnych problemów ani dialogu.
Co było dalej? Dalej było to, że Tadeusz Truskolaski został prezydentem i już potem słuchał tylko mądrzejszych – między innymi emerytowanych specjalistów, którzy nie są w stanie odkleić się od stołka, bo przecież kilka tysięcy miesięcznie piechotą nie chodzi. Wkrótce oddano jeszcze na dodatek, ku powszechnemu zadowoleniu władz ze Słonimskiej, kolejną super miejscówkę – Dojnowska Street. A ostatnio odgrodzono płotem bloki socjalne na Bema. Brawo! Oto jest polityka socjalna miasta! Dobrze, że są specjaliści, którzy się znają na właściwym podejściu do problemów społecznych. Dzięki temu teraz nie będzie w ogóle enklaw, w których może być niebezpiecznie i społeczeństwo już nie będzie płaciło za takie ekscesy, jak wczoraj na Starosielcach.
A teraz powiem co będzie dalej. Dalej eskalacja konfliktu będzie narastała. Bo po pierwsze dlatego, że wczoraj z tymi ludźmi powinien był się spotkać wojewoda podlaski. Po drugie ci protestujący ludzie zostali naznaczeni przez lata dla pozostałych mieszkańców Białegostoku, jako ludzie gorsi. Po trzecie, skoro było niebezpiecznie – nie trzeba tam było przenosić ani budynku MOPR-u, ani komisariatu policji. To niczego nie zmieni, a wręcz pogorszy. Po czwarte znakomita część z osób uczestniczących w zamieszkach poszła na nie, nie z powodu śmierci sąsiada, ale tylko dlatego, żeby zaznaczyć swoją obecność, że żyją, że mają swoje prawa i nie chcą być traktowani jak coś gorszego. Po piąte, sytuacje będą się powtarzały częściej i najprawdopodobniej obejmą właśnie nowo powstałe enklawy, jak ta na Dojlidach i pewnie wkrótce w innych częściach miasta. A prezydent niech wkrótce z panią dyrektor MOPR-u otworzy jeszcze kolejne osiedle – Borsucza Street i najlepiej odgrodzi większym płotem, niż te bloki na Bema.
I w tym miejscu zwrócę się do samych mieszkańców Barszczańskiej i okolic. Nie jesteście gorsi. Ale swoim wulgarnym zachowaniem dajecie powód do tego, żeby pojawiały się komentarze o patologii. Rozmawiajcie, dochodźcie swoich praw, ale nie siłą. Policjanci to także kibice, to także ludzie, którzy popełniają błędy. One zdarzają się wszędzie. Oczywiście, że śmierć człowieka jest tragedią. Ale lepiej wyciągnąć z niej wnioski i ułożyć lepsze relacje na przyszłość, niż doprowadzać do kolejnej tragedii. Pomóżcie rodzinie zmarłego. Ona tego teraz bardzo potrzebuje.
A już na samym końcu napiszę coś co może się wydać dziwne. Nie będę więcej relacjonowała takich zdarzeń. Jeśli ktoś ma coś do przekazania normalnie – portal Dzień Dobry Białystok jest na to otwarty. Natomiast nie będzie otwarty na wyzwiska, wulgaryzmy i przemoc. Dziękuję za uwagę. Acha! I jeszcze… Niech żyje polityka socjalna miasta Białystok! Oby tak dalej fachowcy! To są skutki waszych najlepszych w kosmosie decyzji.
Komentarze opinie