Reklama

(Nie)kulturalnie, czyli jak być w centrum sztuki

01/04/2013 18:00
Dawno temu pewien satyryk stworzył następujący dialog:
– Cześć, dokąd idziesz?
– Do kina.
– A co grają?
– Quo vadis.
– Co to znaczy?
– „Dokąd idziesz”.
– Ja? Do kina.
– A co grają?…”

Czy tak zilustrowany, zamknięty krąg białostockiej kultury jest w stanie przełamać oferta tworu o dumnie brzmiącej nazwie – Opera i Filharmonia Podlaska – Europejskie Centrum Sztuki?

Należymy do pokolenia, które za młodu nie poznało jeszcze „kultury wychodzenia” czy „kultury obcowania z kulturą”. Czy wyjścia do teatru mogły odbywać się zupełnie bez powodu, ot tak, z czystej, prywatnej chęci? Raczej nie. Przez długi czas kojarzyły nam się z kontynuacją zajęć szkolnych, miały bowiem związek z omawianiem kolejnej lektury, poznawaniem biografii narodowego wieszcza bądź świętem narodowym.

Wyjazdy do opery wspominamy zaś jako całodniowe, autokarowe wycieczki, które nie tyle samą sztuką przekonywały do siebie, a raczej spacerem po Starym Mieście czy obiadem w McDonaldzie.
Jakie czasy, taka oferta
Tak też wiele lat temu wyglądała oferta kulturalna naszego miasta: kilka koncertów, teatr, kino czy pomniejsze, osiedlowe festiwale (zostawmy już dożynki w spokoju). Od tego czasu jednak bardzo wiele się zmieniło. Zarówno w naszym podejściu do kultury, jej odbiorze, jak i dostępności jej wytworów.

Białystok Pozytywne Wibracje Festival, Podlaska Oktawa Kultur, koncerty w Spodkach, Dni Sztuki Współczesnej, festiwale filmowe, Dni Hiszpańskie, imprezy komercyjne i niekomercyjne, zorganizowane przez miasto, jak i inne stowarzyszenia. Wygląda na to, że Białystok wypracował sobie oryginalną i urozmaiconą ofertę „dla ducha”.

Kolejną propozycją jest nowo powstała Opera i Filharmonia Podlaska. Jeśli jednak w przypadku menu restauracji mówi się, że powinno być ono krótkie i wyważone, to nowe danie w karcie Białegostoku doskonale ją urozmaica. Opera jednak jeszcze przed inauguracją – ba! na długo przed wybudowaniem – zdążyła zdobyć zarówno całe rzesze zwolenników, jak i zatwardziałych przeciwników.
Na film do opery
Opera w swoim założeniu zapowiadać miała świeże spojrzenie na to, co nazywamy kulturą i sztuką. Bo to, co w niej zobaczymy, to już nie tylko operowe arie, nie tylko wzniosła strawa duchowa, ale też np. innowacyjny w formie i przekazie musical „Korczak”. Warto przy tym powiedzieć nie tyle o samym wydarzeniu artystycznym (o nim bowiem napisano już dziesiątki recenzji), ale także otowarzyszącym
mu przygotowaniach.

Kilkudziesięciu małym aktorom zaoferowano konsekwentnie przemyślany program edukacyjny, który pozwolił im poznać tradycje i kulturę narodu żydowskiego oraz zrozumieć ich historię i tym samym, grane przez siebie postaci. Przyniesie to efekty nie tylko w postaci atrakcyjnego spektaklu, ale również zasieje ziarno świadomości, z którego plony będą zbierać wszyscy.

Kilka słów należy się również Festiwalowi Filmowemu CAMERA!TA, podczas którego pokazano unikalny film z Polą Negri pt. „Mania. Historia pracownicy fabryki papierosów” z jedynej, odnalezionej ostatnio taśmy, do którego muzykę skomponował Jerzy Maksymiuk. Najwięcej kontrowersji, jeśli chodzi ofertę opery, wywołują zaś imprezy komercyjne, mistrzostwa świata w kulturystyce czy część oferty koncertowej. My jednak zamiast pytać czy wypada, pytamy: dlaczego by nie? Popyt czyni podaż.

Swoje oblicze zmienia też Teatr Dramatyczny, z którym wiążą się nasze szkolne wspomnienia – opowiada na zmieniające się oczekiwania publiczności oraz płynne definicje hasła: kultura. Wystarczy wspomnieć choćby o przemianie foyer w AudioVideoRoom, w którym będzie można posłuchać wybranych płyt i audiobooków; o ofercie warsztatowej dla seniorów oraz młodych adeptów sztuki aktorskiej i dziennikarskiej, o budkach-biblioteczkach książek, które znajdziemy w różnych punktach miasta.
Sky is the limit
Pytanie, które należy więc sobie postawić, nie powinno brzmieć „Dlaczego nic się nie dzieje?”, ale raczej „Dlaczego nie korzystamy?”. Dlaczego kontakt z kulturą ograniczamy najczęściej do piątkowego wyjścia do kina? Mimo coraz bogatszej oferty kulturalnej, wciąż słyszymy głosy mówiące o tym, że w Białymstoku nie ma co robić.

Wciąż pokutuje opinia, że skoro płacimy podatki, odpowiedzialność za zapewniane nam rozrywki spoczywa na władzach. Jednak, czy roszczeniowa postawa jest w tym przypadku na miejscu? Czy powinniśmy czekać aż ktoś za nas weźmie się do działania? Jak grzyby po deszczu pojawiają się interesujące oddolne inicjatywy, które aktywizują społeczeństwo: Podwórkowy Dom Kultury, wędrowne teatry, kiermasze robótek ręcznych – wymieniać można by bez końca.

Obywatelu, zatem jeśli chcesz mieć czysty chodnik, odśnież go sobie sam, jeśli zaś marzysz o festiwalu kuchni karaibskiej, zajmij się jego organizacją. Możliwe, że stanie się on kolejną interesującą pozycją w kulturalnym menu Białegostoku.

(tekst: Iwona i Rafał Bortniczukowie – Mr. & Mrs. Sandman)
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Nikita - niezalogowany 2013-04-02 10:12:52

    Niestety przykra prawda, narzekamy ........ i nie korzystamy.....

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Basia - niezalogowany 2013-04-02 08:50:49

    Pamiętam te czasy, jak się cchodziło z klasą do kina czy teatru... i lekcji nie było ;p

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do