
Uzasadnienie do wycinki znacznej części Lasu Solnickiego już opisywaliśmy na naszych łamach i obiecaliśmy, że rozdzielimy to na części. Bo całość przedstawiona podczas konferencji prasowej trzyma się takiej samej kupy, co obecnie kupy trzyma się Wisła od Warszawy na północ kraju. Dziś zatem przeanalizujemy aspekt gospodarczy przedsięwzięcia, o którym było sporo mowy. Tyle, że w zderzeniu z faktami.
Powiedzieć można absolutnie wszystko, bo w Polsce mamy demokrację i mówić może każdy, co chce. Dlatego sięgnęliśmy do tego, co mówił Tadeusz Truskolaski niemal sześć lat temu. Było to dokładnie na początku sierpnia 2014 roku, podczas pierwszego Wschodniego Kongresu Gospodarczego, który odbywał się w Białymstoku.
- Jako prezydent Białegostoku staram się podejmować decyzje, które kierują Białystok w stronę, w którą już od dawna zmierzają polskie metropolie: Warszawa, Wrocław czy Poznań. Najważniejszym etapem tej drogi był dobry start, czyli wyrównanie poziomów rozwoju infrastrukturalnego. Aby przedsiębiorcy chcieli inwestować w Białymstoku, niezbędne jest stworzenie im do tego warunków. A te warunki to drogi, uzbrojone tereny, ale także odpowiedni komfort życia – mówił Tadeusz Truskolaski. – Dysponujemy nowoczesnymi drogami, zachęcamy uzbrojonymi terenami podstrefy Białystok Suwalskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej, nowoczesnością Białostockiego Parku Naukowo – Technologicznego. Bo dziś kluczowy jest rozwój przedsiębiorczości – dodał w dalszej części.
Od tamtej pory minęło ponad sześć lat i jakoś do Warszawy, Wrocławia czy Poznania naszemu miastu jest nie tylko daleko, ale nawet bardzo daleko. Bo choć wybudowanych zostało wiele kilometrów nowych dróg, inwestorzy woleli lokować swoje biznesy i przedsiębiorstwa w Warszawie, Wrocławiu czy Poznaniu, zamiast w Białymstoku. Dobra koniunktura gospodarcza dla całego kraju pozwoliła jednak lokalnym przedsiębiorcom rozwinąć skrzydła. Byli to przede wszystkim mali i średni przedsiębiorcy rozwijający między innymi sklepy internetowe, usługi informatyczne i programistyczne, którym zwyczajnie nie było jak przeszkadzać.
Gdyby nie ogólna koniunktura gospodarcza, która pozwalała się rozwijać różnym przedsiębiorcom w całym kraju, Białystok zostałby niemal w tym samym miejscu, w którym był przed 2014 rokiem. Bo od tamtej pory praktycznie nie pojawił się żaden duży nowy inwestor. Nawet te nowe drogi nie były żadnym magnesem, choć przecież miały być. Dlaczego wielkie biznesy lokowały się gdzie indziej? Dlatego, że Warszawa, Wrocław czy Poznań dbały o drogi dojazdowe do tych miast, a nie wewnątrz miast. Przedsiębiorców interesuje łączność komunikacyjna z miejskim ośrodkiem przedsiębiorczości, a nie to czy wewnątrz miasta jeździ się wygodnie. I to w sytuacji gdy do miasta w ogóle trudno się dostać. A dokładnie w takiej pozycji był Białystok i nadal jest. Brakuje mu łączności ze światem. Czy w tym pomoże pasek startowy?
Panowie, którzy pojawili się na konferencji prasowej na pasku startowym Lotniska Krywlany w miniony wtorek, usiłowali przekonać, że wycięcie Lasu Solnickiego i zrealizowanie na tym pasku możliwości startu i lądowań samolotów zabierających na pokład do kilkudziesięciu osób, ma poprawić łączność komunikacyjną z Białymstokiem. A to ma sprawić, że pojawią się nowe miejsca pracy, przylecą biznesmeni i inwestorzy, więc będzie lepiej.
- W infrastrukturę włożyliśmy wiele środków. Rozwija się infrastruktura drogowa. Widzicie teraz państwo, ile jest problemów, jak jedziemy z Warszawy i dojeżdżamy do Węzła Porosły, który jest w budowie i wszystko staje. Wiele już zrobiliśmy, ale ta gałąź, ta część infrastruktury również musi być rozwinięta. Jesteśmy jednym z województw, które nie ma tego lotniska – mówił Witold Karczewski, prezes Izby Przemysłowo – Handlowej. – Uważam, że przedsiębiorcy, którzy na co dzień tworzą tu miejsca pracy, starają się, aby to województwo rozwijało się, ludzie mieli gdzie pracować, potrzebują tego lotniska. I nie tylko przedsiębiorcy, społeczeństwo, mieszkańcy. Potrzebują tego lotniska, ponieważ jest to rzecz potrzebna, XXI wiek – dodał.
Tyle tylko, że w XXI wieku ludzie potrzebują realnie korzystać z połączeń lotniczych, a nie teoretycznie. Bo w praktyce mieszkańcy i tak zwane społeczeństwo z tak zwanego lotniska nie skorzysta ani razu. Nie będzie ono dostępne dla tych, którzy chcą szybko skomunikować się z kimkolwiek w Polsce lub za granicą, ponieważ nie będzie miało czym latać. Loty z Krywlan lub na Krywlany trzeba będzie sobie zamawiać, bo nikt do chwili obecnej nie jest w stanie powiedzieć czy istnieje ktokolwiek zainteresowany realizacją lotów rejsowych w dowolnym kierunku.
To, że są zapytania kierowane do władz Aeroklubu o możliwości korzystania z infrastruktury zrealizowanej na Krywlanach nie oznacza, że ktokolwiek zaoferuje swoje usługi przewozowe mieszkańcom i przedsiębiorcom, jakie mają mieszkańcy i przedsiębiorcy z Warszawy, Wrocławia czy Poznania. Nawet średni czy drobny przedsiębiorca w tamtych miastach ma finansowe możliwości korzystania z lotów rejsowych, ponieważ są one tanie. Natomiast w Białymstoku tak nie będzie. Taksówki powietrzne po kilka tysięcy złotych za lot w jedną stronę, to raczej środek transportu dla bardzo bogatych. A przecież nie od wczoraj wiadomo, że gospodarkę rozwijają najbardziej ci mali i średni przedsiębiorcy, których na loty stać nie będzie. Chyba, że samoloty potanieją do tego stopnia, że zamiast samochodu będziemy trzymać na parkingach własne awionetki czy maleńkie samolociki.
Patrząc realnie na inne części świata, tak jeszcze się nigdzie nie dzieje, więc nie ma szans, że Białystok pod tym względem wyprzedzi znacznie bogatsze, albo najbogatsze miasta na świecie. I owszem, lotnisko jest w Białymstoku lub pod Białymstokiem potrzebne i nikt co do tego nie ma wątpliwości. Ale aby miało to sens i faktycznie kwitł ruch lotniczy, w tym gospodarczy, lotnisko musi być lotniskiem, a nie czymś w rodzaju pustego postoju taksówek, po które trzeba zadzwonić gdy człowiek chce skorzystać z usługi.
- Niewiele ponad miesiąc temu gościliśmy w naszym mieście kierowników Wydziałów Promocji Handlu i Inwestycji przy polskich ambasadach na całym świecie. Dzięki spotkaniom, o których wspominałem, nowy obraz Białegostoku ma szansę dotrzeć w najdalsze zakątki świata. I miejmy nadzieję zachęcić kolejnych inwestorów do pracy w naszym regionie – mówił w sierpniu 2014 roku Tadeusz Truskolaski.
Od tamtej pory minęło ponad 6 lat i pies z kulawą nogą tu więcej nie zajrzał w sensie inwestycyjnym. Można więc teraz zastanawiać się, dlaczego tak się stało. Nowe drogi inwestorów nie przyciągnęły, ani spotkania przedstawicieli miast partnerskich, ani kierowników Wydziałów Promocji Handlu i Inwestycji przy polskich ambasadach, to ma to zmienić pasek startowy, o którego istnieniu i przeznaczeniu nie wiedzą nawet w dużej mierze sami białostoczanie?
Można zrozumieć potrzeby dużych przedsiębiorców z Białegostoku, których stać jest na loty z Krywlan i do Krywlan. Tylko nie można zrozumieć, dlaczego na ich potrzeby mają się składać wszyscy mieszkańcy miasta, którzy nie będą mieli żadnej szansy skorzystać z inwestycji, za którą zapłacili? Patrząc zupełnie realnie, w Suwałkach, gdzie istnieje lotnisko podobne do tego, jakie ma być w Białymstoku, dołożył się w ponad 1/3 prywatny przedsiębiorca. W Narwi przedsiębiorca wybudował lotnisko potrzebne mu w biznesie z własnych pieniędzy. W Białymstoku natomiast trwa gorączkowe poszukiwanie uzasadnienia dla wycinki Lasu Solnickiego, która zmieni w kontekście dostępności komunikacyjnej stolicy Podlasia tyle, co budowa chodnika dla pieszych przy autostradzie.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: bialystok.pl)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie