Na kilka miesięcy przed wyborami samorządowymi zawiązała się grupa inicjatywna różnych osób, które walczą o darmową komunikację miejską w Białymstoku. Pomysł na pewno wart jest uwagi. Ale raczej mało realny w naszym mieście. I nie chodzi tu o złą wolę lub brak dobrej woli ze strony władz miasta.
Darmowe autobusy w takim mieście jak Białystok nie mają raczej racji bytu. Choć nikt z nas ekonomistą nie jest, łatwo było sprawdzić, czy ludzie są zainteresowani bezpłatnym transportem publicznym. Okazuje się, że nie tylko są zainteresowani, ale nawet bardzo zainteresowani. Narzekają bowiem na ceny biletów. W związku z tym wielu mieszkańców wypatruje darmowej komunikacji miejskiej. To przede wszystkim ci, którzy i są jej stałymi pasażerami.
Jednakowoż ci korzystający z niej na co dzień to jedna grupa. Inną, wcale nie małą, stanowią osoby, które rzadko jeżdżą lub w ogóle nie wsiadają miejskich autobusów. Czy właśnie ich darmowa komunikacja mogłaby skusić do tego, aby auto jednak zostało pod domem lub w garażu? Okazuje się, że jak najbardziej. Wszystkie osoby, które pytaliśmy na ulicach miasta, odpowiadały że chętnie pojeżdżą darmowymi autobusami.
- Przyzwyczaiłam się do samochodu. Ale gdyby można było za darmo jeździć, to pewnie bym korzystała. Teraz za paliwo płacę niewiele więcej jak za bilety, a szybciej dojadę tam gdzie potrzebuję. To jest jakiś pomysł, nawet mi się podoba – powiedziała nam Urszula Jabłońska.
- No pewnie, że bym jeździł. Po co mi wtedy samochód gnać. Trzeba by było tylko się nauczyć, gdzie który empek jeździ, bo już chyba z 10 lat do żadnego nie wsiadłem – mówi z kolei Adam Szczubak.
- Jakby były darmowe to bym jeździł. Teraz nie widzę sensu, bo zdarzyło mi się ostatnio, że jak miałem auto u mechanika, pojechać autobusem. Tylko za jeden dzień wydałem ponad 15 zł na bilety. Gdzie tu sens? Tyle na gazie mógłbym jeździć nawet i ze trzy dni do załatwienia takich spraw, jakie miałem. Więc teraz po prostu nie opłaca mi się przesiadać z samochodu na autobus – powiedział Wojciech Fiedosiuk.
- Bardzo fajny pomysł. Jeździłabym, pewnie że tak! Tylko nie wiem czy wystarczyłoby autobusów, jakby w ten sposób pomyśleli wszyscy – komentuje Aneta Pastuszek.
I właśnie w tym może tkwić cały problem. Bo jeśli faktycznie osób, które zechcą skorzystać z bezpłatnej komunikacji miejskiej będzie dużo, to oznacza ogromne pogorszenie białostockiej oferty transportowej. Dziś na wielu trasach panuje niemiłosierny tłok, zwłaszcza w godzinach szczytu. Więc aby faktycznie kierowcy zechcieli się przesiąść do autobusu, oprócz bezpłatnego przejazdu musi być jeszcze odpowiednia ilość pojazdów samej komunikacji miejskiej.
Wniosek z tej sytuacji nasuwa się sam. Gdyby w Białymstoku zorganizować bezpłatną komunikację miejską, trzeba by było zakupić znacznie więcej autobusów niż obecnie. Z pewnością to wymusiłoby jeszcze zwiększenie częstotliwości kursów. W związku z tym powinni się pojawić dodatkowi kierowcy, a co za tym idzie, również dodatkowe etaty. Koszt funkcjonowania takiej bezpłatnej komunikacji raczej przekroczyłby możliwości finansowe miasta.
Dzięki darmowej komunikacji miejskiej prawdopodobnie mielibyśmy mniej, o wiele mniej aut na ulicach Białegostoku, ale koszt pozbycia się samochodów z przestrzeni publicznej byłby ogromny. Wkrótce zwrócimy się w tej sprawie do specjalistów. A na razie czekamy na Wasze komentarze pod tym tekstem i na naszym fanpage na portalu społecznosćiowym Facebook.
Komentarze opinie