Wygląda na to, że zarówno prezydent Białegostoku jak i były dyrektor Departamentu Urbanistyki w urzędzie miejskim, będą mieli się z czego tłumaczyć. Okazało się bowiem, że to o czym mówił podczas rozprawy sądowej Sebastian Wicher znalazło potwierdzenie w dokumentach. Na szczegółowe analizy jeszcze przyjdzie czas, ale bardzo możliwe, że doszło do naruszenia ustawy antykorupcyjnej.
Brakiem wynagrodzenia tłumaczył się niedawno w sądzie Piotr Firsowicz, były już dyrektor Departamentu Urbanistyki w Urzędzie Miejskim w Białymstoku. Chodzi o pieniądze, które nie trafiły do jego kieszeni z racji zasiadania w sądach konkursowych przy rozstrzyganiu projektów urbanistycznych i architektonicznych. Tylko, że w tym samym czasie pobierał wynagrodzenie z racji zatrudnienia w urzędzie – jako dyrektor wspomnianego departamentu. A chodziło o to, że zlecał te projekty nie komu innemu, jak stowarzyszeniu, w którego władzach sam zasiadał.
Sprawa wyszła na jaw podczas jednej z rozpraw, na której składał wyjaśnienia jako świadek, o przywrócenie do pracy zwolnionego ponad pół roku temu Sebastiana Wichra. Okazało się, że Piotr Firsowicz jako dyrektor ważnej komórki w urzędzie miejskim, zasiadał jednocześnie we władzach Stowarzyszenia Architektów Polskich (SARP). Pełnił tam funkcję skarbnika, więc był członkiem zarządu. Rozliczał finanse organizacji, musiał brać również udział w głosowaniach zarządu przy podejmowaniu uchwał oraz musiał mieć realny wpływ na to, jakie działania SARP prowadził. Na dodatek, musiał również rozliczać otrzymane dotacje i pieniądze, które wpływały na konta Stowarzyszenia, kiedy te wygrywało różne konkursy. A tak się składa, że wygrywało i otrzymywało pieniądze również z racji realizacji projektów dla Miasta Białystok, które zlecał im nie kto inny jak Piotr Firsowicz, czyli członek zarządu stowarzyszenia i dyrektor departamentu urbanistyki w jednej osobie. Później zasiadał w sądach konkursowych i decydował o tym, który projekt wygra. Można tylko się domyślić, jak Piotr Firsowicz był w tych konkursach bezstronny.
- Byłem skarbnikiem Stowarzyszenia trzy kadencje. Zlecaliśmy różne rzeczy różnym podmiotom. Nie miałem wpływu na to, co wpłynie. Na pewno za to, że byłem członkiem sądu konkursowego nie pobierałem wynagrodzenia – mówił w sądzie Piotr Firsowicz.
I jak to zwykle bywa w takich sytuacjach, Prezydent Białegostoku oczywiście nic o całej sprawie nie wiedział. Tak samo, jak nie wiedział, że jego zastępca lub nawet i dwóch spotykało się z deweloperem, aby ustalać warunki zaleceń konserwatorskich dla zabytkowego budynku przy Lipowej 41. O tym usłyszeliśmy na sali rozpraw, kiedy były składane zeznania. Ale Tadeusz Truskolaski przecież miał o niczym nie wiedzieć.
- Prezydent Miasta Białegostoku nie wiedział o zasiadaniu przez p. Piotra Firsowicza we władzach Stowarzyszenia Architektów Polskich i o zlecaniu jakichkolwiek projektów urbanistycznych i architektonicznych – wyjaśniała nam niedawno Izabela Wolińska z Biura Komunikacji Społecznej Urzędu Miejskiego w Białymstoku.
Jeśli nie wiedział, to właśnie niedawno się dowiedział. Radny i zarazem szef Komicji Rewizyjnej w Radzie Miasta po publikacjach prasowych oraz informacjach od mieszkańców, wystąpił do Prezydenta Białegostoku z wnioskiem o przekazanie do kontroli całej dokumentacji z postępowań, w których występował zarówno Piotr Firsowicz jak i Stowarzyszenie Architektów Polskich. I z tych dokumentów, choć zweryfikowanych jeszcze niedokładnie, to i tak jednoznacznie wynika, że takie sytuacje, jakie opisał przed sądem Sebastian Wicher, miały miejsce.
- Na przykład w 2011 roku Miasto Białystok udzieliło Galerii Arsenał dotacji celowej na realizację zadania „adaptacja budynku elektrowni”, a później Galeria Arsenał powierzyła przygotowanie i przeprowadzenie konkursu Stowarzyszeniu Architektów Polskich. W sądzie konkursowym zasiadał Piotr Firsowicz. SARP otrzymał za swoje prace wynagrodzenie w wysokości 10 tys. 349 zł i 99 groszy – wyjaśnia nam radny Piotr Jankowski – szef Komisji Rewizyjnej w Radzie Miasta.
Podobnie było jeszcze w wielu innych postępowaniach. Miasto Białystok zwracało się wielokrotnie do Stowarzyszenia Architektów Polskich oddział w Białymstoku o przeprowadzenie konkursów urbanistycznych i architektonicznych. Z informacji wstępnych wynika, że co najmniej dwa razy Stowarzyszenie to zostało wybrane do wykonania zadania w drodze zapytania ofertowego. Oczywiście takie postępowania są dozwolone prawem. Ale już budzą wątpliwości w sytuacji, gdy członkiem takiego stowarzyszenia jest pracownik urzędu miejskiego, który na dodatek później zasiada w sądach konkursowych. Możliwe, że i z upoważnienia prezydenta zwracał się do własnego stowarzyszenia z takim zapytaniem. Te kwestie będzie teraz szczegółowo badała Komisja Rewizyjna. A jest tego sporo, bo około 10 segregatorów.
- Sądy konkursowe były powoływane zarządzeniem przez Prezydenta Białegostoku. Wiedział więc kogo powołuje, skoro w składzie sądu znajdował się Piotr Firsowicz – wyjaśnia radny Jankowski.
Nie wiadomo jeszcze w jaki sposób były rozliczane finanse białostockiego SARP-u z Miastem Białystok. Przecież Piotr Firsowicz, jako skarbnik Stowarzyszenia, musiał cokolwiek podpisywać, albo kwitować i przedkładać to później w urzędzie miejskim, w którym był zatrudniony jako dyrektor departamentu. Na razie nie wiadomo jeszcze czy widniały jego podpisy w dwóch miejscach – czyli na dokumentach Stowarzyszenia i dokumentach magistratu.
- Departament Urbanistyki nie zlecał żadnych projektów urbanistycznych czy też architektonicznych Stowarzyszeniu Architektów Polskich (SARP). Dodatkowo, od 2011 r. postępowania konkursowe architektoniczno-urbanistyczne przygotowywane i przeprowadzane są we własnym zakresie przez Departament Urbanistyki – odpowiadała nam na początku grudnia ubiegłego roku Izabela Wolińska z Biura Komunikacji Społecznej Urzędu Miejskiego w Białymstoku.
Czyli z tej odpowiedzi dowiadujemy się, że Departament Urbanistyki nie zlecał żadnych projektów, ale jednocześnie sam przeprowadzał konkursy, w których w zasadzie mógł wybierać na przykład te, oferowane przez Stowarzyszenie, w którego władzach zasiadał Piotr Firsowicz. Te sprawy na pewno będzie musiała wyjaśnić Komisja Rewizyjna. Być może także sprawie powinny się przyjrzeć organy ścigania, jeśli okaże się, że ówczesny dyrektor departamentu urbanistyki zlecał jakieś projekty lub przeprowadzanie konkursów dokładnie temu stowarzyszeniu, w którego władzach sam zasiadał. O dalszym rozwoju wypadków będziemy informować.
Komentarze opinie