Reklama

Prezydent chce ponad 70 milionów z ministerstwa sportu na halę widowiskowo-sportową

17/04/2018 15:36

Hala widowiskowo-sportowa była wpisana już w kolejny program wyborczy Tadeusza Truskolaskiego. I choć minęło blisko 12 lat, realizacji nie ma. W ubiegłym tygodniu prezydent zwrócił się do ministra sportu o dofinansowanie do budowy w kwocie ponad 70 milionów złotych. Nie dopomina się jednak pieniędzy od marszałka województwa, które były zagwarantowane.

Hala widowiskowo-sportowa mogłaby już dawno zostać w Białymstoku wybudowana i to za znacznie mniejsze pieniądze, niż wyliczono to obecnie. Jeszcze w maju ubiegłego roku, kiedy na sesji Rady Miasta trwała debata na temat budowy takiej hali w Białymstoku, urzędnicy oszacowali, że zamknie się ona w kwocie 120 milionów złotych. Minął niespełna rok i koszty budowy skoczyły aż do 160 mln złotych. Przypominamy, że pierwotnie, kiedy podjęto pierwsze rozmowy – koszt takiej inwestycji miał wynieść nie więcej niż 60 milionów. Później, jak widać, cena rosła, rosła, aż urosła do ponad 100 milionów złotych więcej.

- Liczymy na pozytywne rozpatrzenie naszego wniosku. To inwestycja, z której skorzystają nie tylko białostoczanie, ale także mieszkańcy całego regionu – mówi zastępca prezydenta Białegostoku Rafał Rudnicki.

Mówi to w sytuacji, kiedy został skierowany wniosek do ministerstwa sportu o dofinansowanie do budowy hali widowiskowo-sportowej na kwotę aż 72,6 mln złotych. Czyli blisko połowę sumy, jaka potrzebna jest do realizacji inwestycji. Teraz magistrat przekonuje, że jeśli ministerstwo sportu zgodzi się na wsparcie budowy hali w Białymstoku, to jeszcze w tym roku Miasto ogłosi przetarg na realizację tej inwestycji. W 2019 r. może rozpocząć się jej budowa. Zakończenie prac i oddanie budynku do użytku jest możliwe w 2021 roku. Jednak niecały rok temu, urzędnicy przekonywali o innym terminie, bo wszystkie przygotowania miały się już ponoć ku końcowi.

- Jeśli przetarg zakończymy do końca 2018 roku, to mamy 2019-2020 łącznie z decyzją na użytkowanie. To chyba nie jest to taki bardzo odległy termin realizacji – dwa i pół roku, maksymalnie trzy. W takim terminie budowano tego typu hale w Polsce – wyjaśniał niespełna rok temu Janusz Ostrowski, dyrektor Departamentu Inwestycji w Urzędzie Miejskim w Białymstoku.

Tymczasem minął więcej niż rok odkąd została podpisana umowa na wykonanie projektu hali widowiskowo-sportowej, która ma powstać na Krywlanach. I jak dotąd wiadomo jest niewiele więcej. Oprócz tego, że potrzeba o wiele więcej pieniędzy niż zakładano. Co jeszcze istotne w tym przypadku, to fakt, iż minister sportu był już w Białymstoku w sprawie budowy hali. Wówczas prezydent nie znalazł dla niego czasu, aby się spotkać i porozmawiać o możliwościach dofinansowania inwestycji.

W tym przypadku rozmawiać by było o czym. Szczególnie, o pieniądzach. Niektórzy dziwią się, że dopiero w roku wyborczym prezydent występuje o tak dużą dotację. Głównie dlatego, że pieniądze były do wzięcia już dawno temu. Na dodatek, gdy budowę hali widowiskowo-sportowej można było zrealizować za znacznie mniejsze pieniądze. Środki z budżetu województwa podlaskiego oferował marszałek. I była to wówczas kwota 30 milionów złotych. Prezydent z tych pieniędzy zrezygnował sam. Na dodatek stwierdził, że halę Miasto zbuduje z własnego budżetu.

- Pamiętam, jak to było. Na Komisji Sportu w Sejmiku lub sesji Sejmiku, bo nie pamiętam dokładnie, ale pojawił się Prezydent i wyraził oczekiwanie przesunięcia środków przeznaczonych na halę w kierunku budowy stadionu. Na pytanie, czy kończy to temat budowy hali w Białymstoku, odpowiedział, że miasto wybuduje sobie halę za swoje pieniądze z kolejnych budżetów. Był to rok 2009 – mówił redakcji DDB już prawie dwa lata temu ówczesny radny Sejmiku Województwa Podlaskiego – Jacek Cylwik, który przypomniał, jak wyglądała historia budowy hali, której nie ma do dziś.

W obliczu takich faktów można się zastanawiać, dlaczego kolejny raz za budowę hali, podobnie jak za drogi, czy inne inwestycje, mają płacić mieszkańcy Białegostoku. Bo nawet jeśli rząd zdecyduje się dofinansować budowę hali widowiskowo-sportowej, to kiedy pieniądze były do wzięcia z Regionalnego Programu Operacyjnego, inwestycja miała szansę zamknąć się w 60, może nieco więcej milionów złotych. Dziś sama dotacja z ministerstwa sportu ma wynieść ponad 70 milionów, a mieszkańcy Białegostoku dopłacić mają kolejnych 90 milionów. To nie jest ekonomiczne podejście do sprawy i zmusza do zaciągania kolejnych długów.

- Ta hala już dawno powinna być w Białymstoku. Jestem radnym trzecią kadencję i słyszę o tym już prawie 12 lat, a konkretów jak nie było, tak nie ma. Prezydent w pierwszej kolejności powinien był spotkać się z ministrem Bańką, kiedy ten był w Białymstoku. Nie spotkał się i nie porozmawiał, a teraz prosi o pieniądze. Żałosne. Takie podejście do tematu jest nie w porządku wobec mieszkańców, całego środowiska sportowego i nie ma nic wspólnego z ekonomicznym myśleniem – skomentował naszej redakcji radny Jacek Chańko.

Co jeszcze bardziej ciekawe w tej sytuacji, to w 2015 roku Prezydent Białegostoku i Marszałek Województwa Podlaskiego podpisali list intencyjny w sprawie budowy hali widowiskowo – sportowej w Białymstoku. Mieli razem szukać pieniędzy na ten cel. Tylko jakoś nie słychać, aby ktokolwiek wrócił do tamtego listu i przynajmniej poinformował, gdzie tych pieniędzy szukano i dlaczego dołożyć ma akurat ministerstwo sportu oraz mieszkańcy Białegostoku.

Nasza redakcja zwracała też wcześniej uwagę, że pieniądze na budowę hali to jedno, ale pieniądze przecież będą jeszcze potrzebne na jej utrzymanie, gdy ta już powstanie. Do tej pory nie ma żadnych informacji, jak miałoby to wyglądać. Kto miałby zarządzać halą, ile by kosztowała i co się w niej finalnie może odbywać. Padają ogólnikowe informacje, że hala miałaby służyć do wydarzeń sportowych i kulturalnych. Ale na tym informacje w zasadzie się kończą.

- To już kolejny raz, kiedy prezydent nie konsultuje z radnymi ważnych inwestycji. O tym, że poszedł wniosek o dofinansowanie do ministerstwa dowiedzieliśmy się z mediów. Najpierw powinno się rozmawiać, szukać najlepszych rozwiązań wspólnie, żeby później prezydent nie musiał wnosić o przesunięcia w budżecie, bo mu się nie spina, albo brakuje na utrzymanie. Stadion Miejski powinien być tu doskonałym przykładem. Jak widać, nic to prezydenta nie nauczyło, a szkoda – dodaje radny Jacek Chańko.

Zatem wiadomo tyle, że wniosek o dofinansowanie poszedł do ministerstwa sportu, prezydent milczy w sprawie rezygnacji z pieniędzy marszałka, a radni kolejny raz dowiadują się o poważnych planach inwestycyjnych z mediów. No i oczywiście, jeśli pieniądze się nie pojawią w miejskiej kasie, przecież prezydent zawsze będzie mógł powiedzieć wszem i wobec, że z politykami PiS, nawet tymi z rządu, nie da się współpracować i że dyskryminują go politycznie.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: bialystok.pl)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do