
Białystok siatkówką, tenisem stołowym i futbolem stoi - taki wniosek można wyciągnąć na podstawie tego jak podzielone zostały dotacje między stowarzyszenia i kluby sportowe w drugim półroczu 2017 roku. Miasto rozdzieliło 5,5 miliona złotych na występy sportowców w najbardziej prestiżowych rozgrywkach i dyscyplinach sportowych. Jak zawsze decyzje wzbudziły emocje i jak zwykle nie obyło się bez kontrowersji. I o ile ping-pong i piłka nożna faktycznie mogą uchodzić za znak rozpoznawczy miasta to wsparcie siatkówki w świetle osiąganych sukcesów rodzi wątpliwości. Wniosek jest jeden: w mieście dalej nie ma strategii rozwoju sportu.
Jakie kontrowersje wzbudził tegoroczny podział środków? Pierwsze wzbudziła decyzja wiceprezydenta Rafała Rudnickiego, aby zignorować decyzję radnych by wbrew zapisowi w budżecie miasta nie organizować oddzielnego konkursu na dotacje na wynajem obiektów sportowych. Pieniądze na ten cel dopisano do konkursu dla rywalizacji sportowej w kategoriach seniorów w dyscyplinach: futsal, koszykówka, siatkówka, piłka ręczna, tenis stołowy, badminton, lekkoatletyka, short-track, kajakarstwo i futbol amerykański, na najwyższym poziomie sportowym.
Pozornie najlepiej na tym wypadł MOKS Słoneczny Stok, który otrzymał 190 tysięcy złotych. Ekipa Słonecznych w tym sezonie awansowała do ekstraklasy futsalu i jako jedyny reprezentant halowych sportów zespołowych będzie reprezentował Białystok na najwyższym krajowym szczeblu. Nie wiadomo ile z tych 190 tysięcy złotych część pieniędzy przeznaczone jest na II ligę tenisa stołowego, w której też gra MOKS. Z drugiej strony pieniądze na ekstraklasę futsalu (zwiększenie dotacji w porównaniu do ubiegłego roku) to dowód, że miasto dostrzegło i doceniło sportowy wynik osiągnięty przez Słonecznych.
Znacznie lepiej niż MOKS na podziale dotacji wypadła Białostocka Akademia Siatkówki, która od lat cieszy się zadziwiającym uznaniem decydentów dzielących dotacje. BAS (startował jako dwie organizacje) otrzymał aż 265 tysięcy na II ligę siatkówki męskiej i żeńskiej. Doliczając do tego 96 tysięcy na szkolenie dziewcząt i chłopców (po 48 tysięcy na Klub Sportowy Białostocka Akademia Siatkówki i Białostocką Akademię Siatkówki) daje kwotę ponad 360 tysięcy na okres 6 miesięcy. Przy takich nakładach środków o sukcesach białostockiej siatkówki powinny być głośno w drugiej połowie 2017 roku. Rzecz w tym, że nakłady na BAS od jakiegoś czasu są równie wysokie co obecne, a miejsc w czołówce w rywalizacji młodzieżowej nie widać. Nie ma też sukcesów i awansów w męskiej i żeńskiej II lidze, w której - przypomnijmy - grają zespoły z makroregionu o pół amatorskim lub amatorskim statusie. BAS powstał w 2010 roku, a w ostatnich kilku latach raczej głucho o jego sukcesach sportowych. Nawet awans do II ligi mężczyzn i kobiet przypadł białostockim drużynom nie w wyniku zwycięskich eliminacji ale tzw. "dzikiej karty" czyli przychylności działaczy sportowych z federacji. Czy ktoś w mieście analizuje jakie efekty sportowe dają tak potężne dotacje miejskie? Bo wysokość kolejnych dotacji na to nie wskazuje.
Dotacje hojnie spłynęły też na białostocki tenis stołowy. W tym przypadku jednak - inaczej niż w siatkówce - dzieją się fajne i ciekawe rzeczy. Po pierwsze białostockie Dojlidy mają w składzie uczestnika Igrzysk Olimpijskich w Rio de Janeiro i 5. miejsce w ekstraklasie, medale w seniorskich mistrzostwach Polski i w kategoriach młodzieżowych oraz awans pań do I ligi. Nieźle prezentują się też ekipy ligowe kobiet z ATS Białystok i Galaxy, które radzą sobie w rozgrywkach ligowych oraz przebijają się do młodzieżowych reprezentacji Polski. To jest dowód, że wcześniejsze nakłady na tenis stołowy przekładają się na sukcesy sportowe i były to dobrze wydane dotację. W sumie w II półroczu 2017 na tenis stołowy przeznaczono 280 tysięcy złotych (Galaxy - 30 tysięcy złotych, Dojlidy - 190 tysięcy w tym część na kajakarzy, ATS Białystok - 60 tysięcy).
Zasłużenie sporo dostali lekkoatleci z białostockiego Podlasia. Na rywalizację i szkolenie ten największy i jeden z najbardziej utytułowanych białostockich klubów sportowych dostał 330 tysięcy złotych (Ekstraklasa Ligi Lekkoatletycznej - Drużynowe Mistrzostwa Polski - 70 tysięcy, rywalizacja indywidualna, szkolenie - 240 tysięcy złotych). I biorąc pod uwagę wyniki osiągane przez mistrzów takich jak Wojciech Nowicki i Kamila Lićwinko oraz ich następców (Kamila Kardasz, Daria Zabawska, Damian Czykier) oraz wyjątkowo utalentowaną młodzież wynika, że nie są to pieniądze marnowane. Za treningami i zajęciami dla rzeszy młodych ludzi idą także imponujące wyniki sportowe. Szkoda tylko, że kolejny raz po macoszemu potraktowany został niewielki klub UKS Bojary, który dochował się m. in. dwóch świetnych sprinterek (jedna z nich była na igrzyskach w Rio de Janeiro), który na drugie półrocze otrzymał zaledwie 65 tysięcy (40 tysięcy na szkolenie i 25 tysięcy w ramach sportu młodzieżowego). Dla porównania rywalizacja w grach zespołowych oraz Sambo w Stowarzyszeniu Bestios dofinansowano kwotą 85 tysięcy (50 na piłkę ręczną i 35 na szkolenie), a na białostocki hokej (sympatyczna inicjatywa, ale ciągle na poziomie wybitnie amatorskim) 25 tysięcy. Porównując wyniki wnioskujących o pieniądze klubów np. z Bojarami nasuwa się pytanie gdzie dzielący środki zaglądają szukając informacji o wynikach sportowych...
Inna rzecz, że nie do końca jasny jest sens wspierania szczypiornistów w Bestiosie poprzez umieszczenie ich w gronie ekip rywalizujących na najwyższym szczeblu rozgrywkowym. II liga piłki ręcznej, w której ogonie ta ekipa się wlokła (zakończyła ją na ostatnim - 12 miejscu z dorobkiem 2 wygranych i jednego remisu) tylko przy wyjątkowo silnym natężeniu dobrej woli można uznać za "uczestnictwo w zorganizowanej rywalizacji sportowej na najwyższym poziomie". Przeznaczenie na ten cel 50 tysięcy (II półrocze) oraz 35 tysięcy na cele szkoleniowe to również bardziej działalność charytatywna niż inwestycja w sport z nadzieją na wyniki. Zdecydowanie lepiej byłoby przeznaczyć te pieniądze dla Lowlandersów. Futbol amerykański w naszym mieście robi naprawdę wiele dla promocji Białegostoku i sportu wśród mieszkańców, jest widowiskowy i uchodzi za dobry przykład promowania ruchu jako stylu życia. Ludzie z Nizin dbają też o to, aby widowiskom sportowym z ich udziałem jeszcze towarzyszyło coś co przyciągnie ludzi, a dodatkowo osiągają oni niezłe wyniki (miejsce w czwórce najlepszych ekip w kraju to dobre osiągnięcie).
Wśród klubów z wysokimi dotacjami są też Juvenia (short track - 150 tysięcy + 145 na szkolenie), badmintoniści (Podlaski Okręgowy Związek Badmintona 60 tys, Hubal - 80 tysięcy) i te wydatki trudno kwestionować. Odrębnym tematem są drugoligowi koszykarze Żubrów. Ubiegły debiutancki sezon białostoczanie mogą zaliczyć do udanych, choć magistrat nie był dla nich szczególnie hojny przy podziale środków. W tym roku na II półrocze otrzymali już bardziej sutą dotację (185 tysięcy, oczekiwali 221 tysięcy oraz dodatkowo 55 tysięcy na szkolenie młodzieży). Biorąc pod uwagę zainteresowanie i rozmach towarzyszący grze Żubrów można to uznać za sensowny wydatek.
Dotację w wysokości 1,8 miliona złotych - czyli rekordowo wysoką na tle innych ekip - otrzymała Jagiellonia. Wspieranie jej z publicznych pieniędzy od dawna budzi kontrowersje: jest to Sportowa Spółka Akcyjna czyli w sumie prywatne przedsięwzięcie należące do udziałowców. Z drugiej strony Jagiellonia gromadzi ogromne ilości fanów i wzbudza wielkie emocje białostoczan. Jaga osiągnęła też rekordowy sukces: wicemistrzostwo Polski. W tej sytuacji - skoro klub był o krok od złotego medalu i do końca o niego walczył - należałoby chyba przeanalizować jeszcze raz wysokość środków, których wartość ustalano wraz z budżetem czyli w grudniu 2016 i styczniu 2017 i być może przyznać więcej. No, ale na to białostocki magistrat się raczej nie zdobędzie.
Dotacja sportowe na II półrocze 2017 roku sypnęły się także na wspieranie i upowszechnianie kultury fizycznej oraz rozwój sportu w drugiej połowie 2017 r. Na 77 wniosków, dofinansowano 68 na łączną kwotę 2,15 mln zł. Środki były przeznaczane na realizację programów szkolenia sportowego oraz uczestnictwo w zorganizowanej rywalizacji sportowej organizowanej przez właściwe związki sportowe.
Spore emocje wzbudził podział pieniędzy na piłkę nożną (szkolenie). Jedną z najwyższych dotacji otrzymał białostocki Hetman - 90 tysięcy. Środki te jednak przeznaczone sa nie tylko na piłkę nożną ale i na bokserów. Inna rzecz, że klub wystąpił aż o 257 tysięcy. Poza nim na dotacje na futbol otrzymali: Ekosport (kobiety - 10 tysięcy), AP Talent (72 tysiące, chcieli 292), MOSP (75 tysięcy klub, 20 tysięcy Fundacja), AP Jagiellonia (80 tysięcy), Piast (60 tysięcy), BKS Jagiellonia (15 tysięcy), Włókniarz (45 tysięcy). W sumie na szkolenie piłki nożnej przeznaczono 467 tysięcy złotych. Biorąc pod uwagę liczbę uczestniczących zawodników można uznać te proporcje za sensowne. Na uznanie zasługuje też decyzja o wsparciu UKS Kaliber: strzelectwo sportowe w Białymstoku ma się dobrze i przyznanie 90 tysięcy (wnioskowano o 100 tysięcy) to dobry ruch, który ma uzasadnienie.
Co budzi wątpliwości? Znowu brak jasnych kryteriów jak dzielono środki na tak zwane sporty walki (wsparto różne dyscypliny, z których niektórych trudno szukać w gronie olimpijskim). W sumie na ten cel (Wyłączając judo) przeznaczono: 208 tysięcy. To prawie 10 procent wszystkich środków, które trafiły do mniejszych klubów i na szkolenie młodzieży.
Podsumowując decyzje miasta w tym zakresie: więcej jest pozytywów niż negatywów. Generalnie jednak zastrzeżenie jest jedno i zasadnicze: białostocki magistrat musi - odwrotnie niż dotąd to robił - zacząć oczekiwać od sportowców i działaczy czegoś więcej niż tylko sprawnego wystawiania faktur i wypełniania sprawozdań. Urzędnicy i decydenci powinni zacząć pytać o osiągane wyniki sportowe i nagradzać hojniejszymi dotacjami tych, którzy je osiągają. Podstawą jest też opracowanie strategii, które dysycypliny Białystok uważa za rozwojowe i szczególnie ważne i wspierać je. Przy wsparciu miasto musi jednak wyznaczać cele do osiągnięcia i w razie ich nieuzasadnionego braku - zakręcać kurek z pieniędzmi lub żądać działań naprawczych. Inaczej zamiast świadomej polityki sportowej będą konkursy sympatii, siły poparć i koterii oraz przypadkowego rozdawnictwa pieniędzy. Niestety jak na razie w Białymstoku kształtowanie polityki sportowej to bardziej to ostatnie. I w tej materii ciągle nic się nie zmienia.
(Przemysław Sarosiek/ Foto: BI-Foto)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie