
Chyba wszyscy, albo prawie wszyscy już słyszeli, że dziennikarze Telewizji Republika nie są wpuszczani na konferencje prasowe Donalda Tuska i w zasadzie nikogo z Platformy Obywatelskiej. Padają też określenia, że to nie są dziennikarze, tylko propagandyści. Bo wiecie, inni to wcale to a wcale nie uprawiają propagandy, bo im wolno robić tak, jak robią. Czyżby byli lepsi?
Niestety, nie. Albo po prostu, wcale nie. Moim zdaniem ci drudzy, co to są niby tymi prawdziwymi dziennikarzami, są nawet gorsi, bo w ich obronie zawsze stawali i stają osoby, uważające się za jakąś tam elitę, choć jak by tak popatrzeć na tę elitę, to w niektórych przypadkach wszystko człowiekowi opada.
Wiecie, to ja jestem wulgarna, bo powiedziałam, że chciało mi się rzygać, kiedy oglądałam wystawę w Galerii Arsenał polegającą na wulgarnych napisach. Uważam, że placówka kultury to jednak powinna być placówka kultury. Niekoniecznie wysokiej, ale choćby jakiejkolwiek. Praktycznie w tym samym czasie inny dziennikarz wyzywa tych, z którymi się nie zgadza od „kurew” czy „ludzkich śmieci” – zresztą robi to cały czas do dziś, ale on nie jest wulgarny. Bo tak mówi elita, której należy słuchać i klaskać. Jest w tym jakaś równowaga? Moim zdaniem nie. Ale idźmy dalej.
Nie zgadzam się bardzo często z opiniami, albo nawet i treściami publikowanymi na łamach innej prasy, czy to drukowanej, czy elektronicznej. Mam takie prawo. Tak samo, jak oni mają prawo nie zgadzać się z moim punktem widzenia. Ale nigdy nie przyszłoby mi do głowy, aby odmawiać im prawa publikacji czy nazywania się dziennikarzami. Choć życie wielokrotnie zweryfikowało publikacje niektórych – jak w przypadku sytuacji na granicy polsko – białoruskiej, czy oceny działań Policji, albo zachowania polityków – dalej publikują, a wszystkie błędy i nieprawdy im były wybaczone. Nawet takim postaciom jak Tomasz Lis, nieżyjący już Kamil Durczok, czy inni – jak Tomasz Kraśko grzmiący nad zachowaniem kierowców.
Martwi mnie w tej sytuacji zachowanie części środowiska dziennikarskiego, które chyba jednak nie dorosło do roli, w jakiej się znalazło. Bo my nie jesteśmy politykami, choć mamy swoje preferencje i upodobania polityczne, ale jeśli w kluczowych sprawach nie będziemy stać po jednej, stronie, to może się okazać, że prawie nikomu nikt z nas za chwilę potrzebny nie będzie. Może nawet już nie jest, choć dla części ludzi byliśmy, jesteśmy i będziemy potrzebni.
W tym temacie zapraszam na swoje najnowsze „Słowo po niedzieli” licząc przy okazji na jakąkolwiek refleksję świata mediów. Ale także i odbiorców tych mediów. Podzielcie się Państwo swoim komentarzem.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: DDB)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie