Radość i szczęście towarzyszyło prezydentowi Białegostoku oraz urzędnikom, kiedy we wrześniu 2015 roku sędzia Elżbieta Borowska ogłosiła wyrok w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej. Zgodnie z nim firma Eiffage musiała zapłacić Miastu Białystok 101 milionów złotych tytułem odszkodowania i kar umownych za niezrealizowaną budowę stadionu miejskiego. Od tamtego czasu biegły też odsetki. Teraz nie wiadomo, ile pieniędzy wpłynie do miejskiej kasy.
Najpoważniejszym zarzutem może się okazać to, czego nie uwzględniła sędzia Borowska. Chodzi o to, że pozew przeciwko konsorcjum został złożony przez niewłaściwy podmiot. Sprawę wytoczyło bowiem Miasto Białystok, a zdaniem przedstawicieli Eiffage – powinna to zrobić spółka Stadion Miejski. Ponieważ to spółka poniosła straty, a nie Miasto Białystok. Ale zdaniem Sądu Apelacyjnego w Białymstoku, w tym przypadku, roszczenia z tytułu odszkodowania nie przepadały, jeśli zmienił się podmiot realizujący zadanie. Szkoda powstała i należało ją naprawić.
Ten zarzut może jednak okazać się kluczowy dla kasacji wyroku. Przynajmniej takiego zdania jest część prawników. Z pewnością dziś jeszcze, podczas posiedzenia Rady Miasta, radni będą zajmować się tym tematem. Bo sprawa pojawiła się nagle i należy szybko podjąć decyzję. Tą sprawą jest propozycja zawarcia ugody pomiędzy Miastem Białystok a Eiffage. Z tym, że trzeba by było wówczas zapomnieć o 101 milionach złotych oraz odsetkach. Radni zasiadający w komisji budżetu i finansów zostali zaskoczeni propozycją stanowiska prezydenta, który oczekuje od nich akceptacji dla zawarcia ugody. Zgodnie z tą ugodą, Miasto Białystok miałoby otrzymać tylko 80 milionów złotych i żadnych odsetek.
- Dlaczego zatem dopiero teraz pan prezydent pyta o zdanie radnych, w sytuacji gdy w myśl przepisów prawa, może on samodzielnie podjąć decyzję o ugodzie z firmą Eiffage? Ano dlatego, że razem łatwiej jest ponieść ryzyko. Po co ma pan prezydent narażać się na zarzut utraty przez miasto niemal 30 mln zł, skoro zawsze może powiedzieć, że to radni tak mi zasugerowali. Wszelkie pretensje proszę kierować zatem do Rady – to ona jest ta niedobra i zła. Przecież to radni chcieli tej ugody, ja zaś zawsze byłem, jestem i będę wspaniały i co złego, to nie ja! Brzmi znajomo? Jeszcze jak! – komentuje radny Marek Chojnowski z PiS.
- Informacje, że taki temat w ogóle się pojawi dostałem dwie godziny temu telefonicznie. Wcześniej w ogóle nie było mowy o tym, żeby radni zapoznali się z jakimikolwiek dokumentami. Nawet teraz, w trakcie dyskusji, powołujecie się państwo na konkretne strony, na konkretne fragmenty dokumentów, z którymi oczywiście nie było możliwości zapoznania się – powiedział do urzędników jeszcze w trakcie posiedzenia komisji budżetu i finansów jej przewodniczący Tomasz Madras.
Prezydent nie pofatygował się, by przyjść i porozmawiać z radnymi, jak ten temat rozwiązać. A jest to sprawa bardzo poważna. Chodzi przecież o zawarcie ugody, która spowoduje, że do kasy miasta nie wpłynie ponad 30 milionów złotych. To w końcu bardzo dużo. Jeśli prezydent chciał, aby radni poparli stanowisko ugody i niejako dali mu przyzwolenie na takie działanie, powinien w tej sytuacji być obecny i rozmawiać. Tak się jednak nie stało. I najprawdopodobniej sam będzie musiał podjąć decyzję w sprawie ewentualnej ugody lub rozpoznania skargi przez Sąd Najwyższy.
Kolejny wątek całej zagmatwanej sytuacji jest taki, że od września 2015 roku Miasto Białystok ma wyrok, zgodnie z którym powinno wyegzekwować od Eiffage należne 101 milionów plus odsetki. Tymczasem Eiffage w styczniu 2016 roku wpłaciło 20 milionów złotych i ani grosza więcej. Można się zastanawiać jak w tej sytuacji wygląda egzekwowanie należności prowadzone przez urząd miejski, skoro przez ponad rok nic się w tej sprawie praktycznie nie zadziało. Urzędnicy przekonywali, że Eiffage to firma francuska, że procedury egzekucyjne w związku z tym są skomplikowane. Ale nikt nie potrafił wyjaśnić, co zrobiono celem ściągnięcia należności. Więcej o tym wątku mówimy w naszym komentarzu video.
- Należy sobie odpowiedzieć, czy lepszy wróbel w garści, czy gołąb na dachu? – zastanawiał się radny Wojciech Koronkiewicz.
- Państwo tu wyraźnie mówią, że jeśli nie będzie na stole tych 80 milionów, to do ugody nie dojdzie. Będzie proces, i decyzja, i wyrok Sądu Najwyższego. Więc tutaj Rada Miasta nie ma jakby żadnej odpowiedzialności – mówił z kolei radny Włodzimierz Kusak z Platformy Obywatelskiej.
- To my jesteśmy takim tatusiem, który ma poklepać syna po ramieniu, tak? Taka jest nasza rola? Bo nikt tutaj, na tej sali, nie jest w stanie nam odpowiedzieć, po co jest tutaj Rada Miasta wmanewrowana w całą tę sprawę – pytał radny Sebastian Putra.
- Tutaj pan prezydent, jako organ wykonawczy, powinien tę sprawę skończyć. Pan prezydent nie potrzebuje radnych, bo została wybrana w drodze przetargu kancelaria prawna i kancelaria tę sprawę proceduje. My jako radni też nie powinniśmy się w tej sprawie wypowiadać. Tutaj pan prezydent musi podjąć samodzielną, męską decyzję. Ja słyszałem z państwa ust wiele razy, że ta sprawa jest wygrana, my odzyskamy te 101 milionów złotych, a teraz za pięć dwunasta, my jako radni mamy podejmować decyzję, czy pójdziemy na ugodę? – dodawał radny Henryk Dębowski z PiS.
To pierwszy raz od bardzo długiego czasu, kiedy prezydent chce poznać stanowisko Rady Miasta w kwestii ugody – w tym przypadku z firmą Eiffage. Chodzi o bardzo duże pieniądze, bo 101 milionów złotych. Takie postawienie sprawy może sugerować, że boi się przegranego procesu przed Sądem Najwyższym, bo wówczas Miasto Białystok miałoby ogromne straty finansowe. Z drugiej strony, zawarta ugoda spowoduje mniejsze wpływy do kasy miasta o około 30 milionów złotych – to także dużo. Tylko, że i tak nie ma żadnej gwarancji, że Eiffage to wpłaci.
- Wielkość człowieka wychodzi w takich właśnie sytuacjach. Dlatego panie prezydencie, proszę zakasać rękawy, iść do Sądu i wygrać miastu ten spór, a nie przedwcześnie szukać kozła ofiarnego i odpowiedzialnością za nią nie obarczać Bogu ducha winną Radę Miasta. Takie zachowanie po prostu nie przystoi – skwitował naszej redakcji radny Marek Chojnowski z PiS.
Sprawa miała być zakończona, a okazuje się, że tak chwalony przez wiele osób stadion może być przyczynkiem poważnych kłopotów finansowych naszego miasta. A jeśli tak się stanie, to odpowiedzialność za to poniesie najprawdopodobniej tylko i wyłącznie prezydent Tadeusz Truskolaski.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie