
Pisaliśmy niedawno o niepowodzeniach władz Stadionu Miejskiego w poszukiwaniu sponsora tytularnego. Dziś o tym, dlaczego nowoczesny obiekt zbudowany kosztem 250 milionów i utrzymywany kosztem 16 milionów dokładanych z miejskiej kasy trzeba uznać za bubel. A w zasadzie, dlaczego jego włodarze zachowują się jakby im niedoróbki stadionu nie przeszkadzały.
Boczne boisko: treningi tak ale mecze na wyjeździe
O bocznym boisku już pisaliśmy. Ale przypomnijmy: niby jest na nim sztuczna nawierzchnia, oświetlone i nowoczesne szatnie. Zajęcia toczą się na nim niemal bez przerwy, bo jest jedynym (!) w trzystutysięcznym mieście obiektem, który można trenować niezależnie od pogody, pory dnia a po wszystkim skorzystać z ciepłych szatni i ciepłej wody (na innych białostockich boiskach któregoś z tych elementów brak). Jest jednak druga strona medalu zasadniczy mankament bocznego boiska to taki, że grać można na nim wyłącznie wtedy, kiedy mało kto wybiera się obejrzeć mecz. Jeśli na trybuny zbierze się więcej niż 300 osób zaczynają się problemy z bezpieczeństwem. A gdy przyjazd zapowie jakaś zorganizowana grupa kibiców gości to trzeba zarządzić ewakuację: rezerwy Jagiellonii jadą wtedy około 50 kilometrów na stadion do Wysokiego Mazowieckiego. Miejscowy obiekt jest przystosowany do przyjmowania fanów przyjezdnych. Spółka zarządzająca Stadionem Miejskim problemu nie widzi: przerabiać trybun na bocznym stadionie nie będzie, bo stadion straci gwarancję. Jest w tym pewna sprzeczność, bo władze spółki dopuszczają przeróbkę trybun o ile - Jagiellonia za to zapłaci. A potem zapłaci jeszcze raz za wynajem przerobionego boiska.
Kuchnie są. Gotowe od stycznia
Drugi feler: zaplecze gastronomiczne i cateringowe. Od kilku miesięcy nowym caterooperatorem jest Sports Hospitality. Firma od momentu podpisania umowy posiada stałą i wyłączną obsługę gastronomiczną oraz cateringową na terenie stadionu. Problem jednak w tym, że... nie gotuje na miejscu.
- Na pierwszym meczu, który obsługiwali, czyli z Zagłębiem dowozili jedzenie z Warszawy. Podobno nie da się od ręki podłączyć profesjonalnie kuchni do obsługi. Widać, że jedzenie było odgrzewane. Ogólnie było średnio, a to dziwne, bo dzień wcześniej byłem na Legii, gdzie jest ta sama firma. I wszystko było dobre. Na następnym meczu chyba skorzystali z produkcji miejscowej firmy - mówił jeden z kibiców korzystających z usług cateringowych w skyboksach.
Sytuacja tym dziwniejsza, że Stadion Miejski chwali się dwoma pomieszczeniami z kuchnią i zapleczem oraz miejscem na restaurację. Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że Sports Hospitality planuje uruchomienie kuchni na białostockim stadionie najpóźniej na początku przyszłego roku. Co miesiąc - zgodnie z umową - musi płacić jednak około 18 tysięcy złotych za wynajem pomieszczeń.
Co ciekawe na Sports Hospitality nie narzekają kibice na stadionach, gdzie obsługuje ona mecze piłkarskie: na stadionie Energa Gdańsk i Pepsi Arena Warszawa. Wygląda na to, że faktycznie to chyba problem białostockiego Stadionu Miejskiego.
Niepełnosprawni do skybox-ów?
Trzeci temat to niepełnosprawni kibice. Stadion na oficjalnej stronie zapewnia, że ma 23 miejsca dla niepełnosprawnych z opiekunami.
- Rok temu stadion przechodził audyt pod kątem tego czy jest przyjazny dla kibiców niepełnosprawnych. W sumie przeszedł go pozytywnie. Zwróciłem jednak uwagę, że dobrze byłoby zbudować jakąś rampę dla osób na wózkach, bo gdy dzieje się jakaś akcja bramkowa, a ludzie wokół wstają, to oni nic nie widzą. Wystarczyłoby delikatnie przebudować. Stadion nie odpowiedział do tej pory na tą propozycję - mówił Wojciech Grabowski w Jagiellonii odpowiedzialny za sprawy niepełnosprawnych.
Temat jest drażliwy zwłaszcza dla Jagiellonii, która chlubi się podejściem do swoich niepełnosprawnych fanów i wraz ze stowarzyszeniami kibicowskimi organizuje sporo akcji na ich potrzeby. Zaprasza niepełnosprawnych na wszystkie ważne dla siebie uroczystości i jest z nimi w stałym kontakcie. O takich fanach pamiętają też stowarzyszenia kibicowskie. Mimo to jednak dotarł do nas i taki sygnał:
- Nie dzwoniłem z tym do klubu, ale zadzwoniłem na Stadion Miejski. Powiedziałem, że jeżdżę na wózku i o ewentualną zmianę miejsc dla niepełnosprawnych na takie, gdzie kibice podrywając się z miejsc nam nie zasłonią widoczności. W odpowiedzi usłyszałem, że miejsca z najlepszym widokiem jest skyboksach, a za krzesełka z najlepszą widocznością trzeba płacić. Zrobiło mi się przykro - mówił pan Wojtek, niepełnosprawny kibic Jagiellonii.
Pisaliśmy kiedyś, że Stadion Miejski to drogi bubel porównując do klasowego Mercedesa, w którym zepsute jest koło. Właściciel samochodu wskazywał na doskonałe cechy pojazdu starnnie ignorując, że bez koła wóz nie pojedzie. Podobnie zachowują się władze spółki koncentrując się nie na tym, aby był on jak najbardziej użyteczny dla kibiców i sportowców, ale na rygorystycznym przestrzeganiu przepisów. Tak rygorystycznym, że zabijają sens jego użytkowania i udoskonalania. I jeszcze każą sobie za to słono płacić. Bo kilkanaście milionów co rok z naszych kieszeni to chyba dużo?
(Przemysław Sarosiek/ Foto: BI-Foto)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie