
Na białostockich uczelniach wakacyjna pustka i nuda: akademiki i sale opustoszały, skończyła się sesja egzaminacyjna. Dla niektórych studentów wracających do domu wakacje mogą być początkiem dłuższej przerwy w nauce. Chodzi o studentów z Białorusi, którzy studiują w naszym kraju. Nie mają oni pojęcia czy we wrześniu uda się im wrócić do Polski. W Polsce jest ich ponad 12 tysięcy, a na Podlasiu jest ich około tysiąca. Polskie władze planują zamknąć wszystkie przejścia graniczne z Białorusią dla ruchu osobowego.
To kolejna reakcja polskiego rządu na eskalujący kryzys migracyjny, który Białoruś stosuje wobec Polski, próba zmuszenia Mińska do ustępstw w sprawie więźniów politycznych oraz reakcja na odmowę wydania zabójcy polskiego żołnierza. Obecnie Polska ma tylko jedno przejście graniczne (w województwie lubelskim: Terespol-Brześć). Jeżeli polski rząd wprowadzi planowane na sierpień zamknięcie granicy z Białorusią wielu studentów we wrześniu może mieć kłopoty z powrotem do naszego kraju, bo Obecnie na Podlasiu nie ma ani jednego czynnego przejścia granicznego z Białorusią.
Białoruscy studenci stanowią w Polsce drugą pod względem liczebności grupę wśród prawie 100 tysięcy żaków spoza granic Polski. Nic dziwnego, że informacja o możliwości zamknięcia granicy wywołała spory niepokój. Część białoruskich studentów przewidując problemy pozostała w Polsce odkładając powrót na Białoruś.
- To nie jest wcale łatwa decyzja, bo tęsknię za domem. W czasie roku akademickiego mam tańszy akademik, stypendiów plus trochę dorabiam i udaje się spiąć budżet. Na wakacjach akademik odpada tak jak i stypendium, więc jest ciężko. Na pomoc rodziców nie mam co liczyć, bo zarobki na Białorusi to nawet nie jest jedna czwarta tego co zarabia przeciętny Polak - opowiada Siergiej, student z Pińska.
Podobne problemy mają też jego koledzy, ale oni wrócili na Białoruś i liczą, że uda się im wrócić przez granicę litewsko-białoruską i dotrzeć do Białegostoku na studia. Legalnie studiują w naszym kraju więc nie przewidują, że będą mieli problemy z przekroczeniem granicy. Martwią ich jednak koszty dojazdu, bo dotarcie do domu przez litewską granicę czyni podróż znacznie droższą.
- Liczy się każdy grosz. Koszty studiów nie są wcale małe i dodatkowe wydatki spowodują, że chyba rzadziej będę odwiedzać dom. Już i tak zamknięcie przejścia granicznego w Kuźnicy stworzyło bardzo duże problemy i sprawiło, że jest drożej. Krążą jakieś plotki, że Litwini też zastanawiają się nad ograniczeniem liczby przejść. Poza tym im mniej przejść tym dłuższe oczekiwanie na wjazd i dłuższy przejazd. Już teraz tracę 2 dni na dotarcie do domu, a po zamknięciu granic będzie jeszcze dłużej. Nowe przepisy celne sprawiły, że moi znajomi, którzy chcieli w kilka dni temu wrócić do Polski czekali ponad 2 dni na granicy - dodaje Siergiej.
Kolejki na jedynym przejściu dostępnym dla aut osobowy z Białorusią są faktycznie długie. Według informacji Straży Granicznej czas oczekiwania to nawet 30 godzin. To skutek tego, że polscy celnicy nie wpuszczają na Białoruś osób fizycznych przewożących towary. Narzekają na to także białostoccy przedsiębiorcy (mówiliśmy o tym w wywiadzie z Grzegorzem Kapicą ( https://www.youtube.com/watch?v=-BZxkAUqdAg )
To efekt stosowania przez Polskę rozporządzenia Rady (UE) nr 2024/1865 z dnia 29 czerwca 2024 roku w sprawie zmiany rozporządzenia (WE) nr 765/2006 dotyczącego środków ograniczających w związku z sytuacją na Białorusi i udziałem Białorusi w agresji Rosji wobec Ukrainy. Litwa nie stosuje tych ograniczeń wobec osób fizycznych - w przeciwieństwie do władz polskich.
- Pochodzę z polsko-białoruskiej rodziny. Dopóki było więcej przejść granicznych często odwiedzaliśmy Sokółkę i Białystok. Teraz przejazd przez Terespol jest za drogi i zajmuje za dużo czasy. Wiele częstych kontaktów się urwało: takich międzyludzkich ale i biznesowych. Polaków już praktycznie nie spotyka się na Białorusi. Moi rodzice mówią, że wygląda to podobnie jak przed 1989 rokiem - podsumowuje Siergiej.
Według danych Głównego Urzędu Statystycznego w 2023 roku w Polsce żyło ponad 150 tysięcy Białorusinów. Większość z nich uczy się, studiuje, mieszka i pracuje w Polsce odwiedzając swoją ojczyznę dwa-trzy razy w roku. Część z nich nie może wcale wrócić na Białoruś, bo uciekło do Polski przed prześladowaniem politycznym i kontakty z rodziną utrzymują tylko telefonicznie. Informacja o zamknięciu granicy martwi także ich.
- Większość Białorusinów mieszkających w Polsce zupełnie nie interesuje się polityką. Wiemy, że winny jest Łukaszenka i widzimy przepaść między życiem u nas i w Polsce, ale nie każdy chce być rewolucjonistą. Każdy z nas marzy, aby na Białorusi można było pracować i żyć tak jak w reszcie Europy. Rozumiem, że Polacy musieli zamknąć przejścia graniczne, bo na Białorusi źle się dzieje i na granicy jest bardzo niespokojnie. Tylko, że te sankcje uderzają też w zwyczajnych ludzi takich jak ja - mówi Siergiej.
On sam planuje skończyć studia i zamieszkać w Polsce razem ze swoją dziewczyną, która studiuje w Mińsku. Jak twierdzi, że większość białoruskich studentów z białostockich uczelni również planuje ułożyć sobie życie w Polsce po skończeniu studiów. Mówi, że choć wszyscy tęsknią za domem nie wyobrażają sobie życia w białoruskich realiach.
- Mam nadzieję, że kiedyś będzie normalnie tak jak w czasach kiedy studiował mój starszy brat, który jest inżynierem. On skończył studia 8 lat temu i również nie wrócił na Białoruś. Mieszka w Rzeszowie i kiedy łatwiej było wrócić do domu przyjeżdżał raz w miesiącu. Teraz odwiedza rodziców tylko na święta. Ja mam jeszcze 2 lata studiów. W te wakacje nie wracam i nie wiem czy przyjadę do domu na Boże Narodzenie. Mam nadzieję, że w końcu będzie normalnie - podsumowuje Siergiej.
Mój rozmówca nie zgadza się na zdjęcie i prosi o anonimowość (imię zmieniłem). Dlatego nie podałem uczelni, na której studiuje i zmieniłem miasto, z którego pochodzi. Twierdzi, że osoby narzekające na sytuację na Białorusi mają potem problemy z powrotem do Polski.
(Przemysław Sarosiek/ Foto: DDB)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie