Reklama

Sztuka przetwarzania

18/08/2013 10:30
Karolina Maksimowicz ożywia przedmioty, które większość uznałaby za śmieci. Miała wystarczająco dużo odwagi by ukochane zajęcie uczynić sposobem na życie. Agnieszce Sienkiewicz opowiedziała o zamiłowaniu do gratów i o swoim najnowszym projekcie - Przetwórni Meblowej Białystok.
Przetwórnia Meblowa Białystok - to pełna nazwa realizowanego przez Ciebie przedsięwzięcia. Skrót PMB wywołuje skojarzenia ze znanym przedsiębiorstwem, czy to celowe?
Karolina Maksimowicz: Ludzie często mnie o to pytają (śmiech). Rzeczywiście, skrót PMB kojarzy się ze znanym przedsiębiorstwem mięsnym, nie było to jednak zamierzone. Wymyślając nazwę mojej marki, chciałam by pojawił się w niej element wskazujący na Białystok. Czuję się bardzo związana z naszym miastem i zależało mi na tym, by zakomunikować odbiorcom skąd pochodzą moje produkty.Nie przeszkadza mi to, że skrót jest taki sam. Myślę że dzięki temu ludzie łatwiej zapamiętują całą nazwę mojej marki. Poza tym, logo oraz tematyka przedsięwzięcia zupełnie odbiegają od siebie. Chociaż nikt nie powinien pomylić jednego z drugim, to miałam jeden zabawny przypadek - w zakładzie szklarskim, pan z obsługi widząc wyfrezowane w blacie mego stołu logo, zapytał czy teraz robimy także meble, bo myślał że tylko wędliny...
Jak wpadłaś na to, by w stare i niepotrzebne przedmioty tchnąć ducha na nowo?
KM: Od zawsze fascynowały mnie stare meble, graty. W wygrzebanych na strychu, niepotrzebnych przedmiotach widziałam potencjał. Pamiętam stary motor - jeszcze po dziadku - który stał na podwórzu i rdzewiał. Marzyłam by go jakoś przerobić, zrobić z niego siedzisko do pokoju. Wtedy nie wiedziałam jak się do tego zabrać i niestety motor poszedł na złom. Nie mogłam tego odżałować! Wynajdywałam stare krzesła, kufry i w warsztacie taty odnawiałam je, szlifowałam, lakierowałam. Przerabiałam swoje ciuchy. To były początki zabawy z upcyklingiem [tworzenie rzeczy wysokiej jakości z surowców niskiej jakości - przyp. red.], recyklingiem. W starych przedmiotach drzemie zawsze jakaś historia, którą można odkryć w innej odsłonie. Uwielbiam zdobywanie starych rzeczy, niekiedy bardzo wartościowych za bezcen, czasem za przysłowiową „flachę” czy za inny, nowszy przedmiot. Udało mi się zdobyć kilka pięknych mebli, postmodernistycznych smaczków. Chyba za bardzo przywiązuję się do niektórych z nich. Najchętniej trzymałabym je wszystkie u siebie w domu i z nich korzystała.
Jak przebiega proces tworzenia? Szczegółowo planujesz projekt czy dajesz się ponieść fantazji i improwizujesz?
KM: Większość projektów tworzę zupełnie spontanicznie. „Instaluję się” przed blatem roboczym i zaczynam, planuję wielkość, funkcję i działam. Rezultaty niekiedy zaskakują nawet mnie (śmiech). Często zdarzają się klienci, którzy całkowicie mi ufają, wiedzą że wykonam coś specjalnie dla nich, nie chcą znać efektu z góry.
Jaką najdziwniejszą rzecz wykorzystałaś do swoich „przetworów”?
KM: Nie wiem który mogę określić jako „najdziwniejszy”. Żadne przeróbki już potencjalnych użytkowników nie dziwią... Dość specyficznym materiałem, którego użyłam do zrobienia torebki jest kopolimer winylu – stosowany w przemyśle do wygłuszeń, tłumiący drgania.
Największy sentyment mam do scenografii festiwalu Original Source Up To Date 2012. Jak to w kulturze bywa, nie za bogaty budżet festiwalu wymusił na mnie dużą kreatywność i powstała mini kuchnia z dymiącym piekarnikiem, okapem, pralką wytwarzającą bąbelki, wszelkimi kuchennymi akcesoriami – wszystko skąpane w różowym kolorze. Wisienką na torcie był Fiat 126p kupiony za grosze. Całość powstała spontanicznie i w ostatniej chwili. Wykańczaliśmy scenę w zamkniętej hali gdy impreza już trwała. Współpraca z festiwalem Original Source Up To Date zapowiada się na długoletnią, co mnie bardzo cieszy.
Tworzysz nie tylko meble, ale i torebki. Większość z nich wykonujesz z filcu, który według wielu osób nadaje się jedynie na „gumiaki”...
KM: Kiedyś filc znajdował przemysłowe zastosowanie, a od kilku lat ukazuje nam zupełnie nowe oblicze, wspaniale nadaje się do stworzenia ciekawych form wnętrzarskich, torebek. Niezależnie od wcześniejszego przeznaczenia, każdy materiał w naszych rękach może stać się tym, czym zechcemy. Moja praca z filcem rozpoczęła się przypadkowo. Młodszy brat potrzebował wkładów do wędkarskich butów. Kupiłam filc i w ramach prezentu zrobiłam mu pewnego rodzaju skarpety. Z reszty materiału uszyłam siostrze torbę, która zrobiła furorę wśród jej koleżanek. Tak pojawiły się pierwsze zamówienia. Filc jest gruby i sztywny, co daje duże możliwości modelowania ciekawych kształtów i brył. Teraz już nikogo nie dziwi stosowanie go w modzie, designie, wnętrzach.
Czy na pracy twórczej da się zarobić?
KM: Powoli mi się udaje. Dużo czasu poświęcam festiwalowi Up To Date. Pracuję tu nad scenografiami, wnętrzem budynku, oprawą wizualną, wearem, instalacjami reklamowymi. Poza tym, projektuję wnętrza, meble oraz torby, robię projekty graficzne, prowadzę warsztaty. Dzięki szerokiemu zakresowi mojej działalności zawsze mam zajęcie, a doświadczenie warsztatowe daje mi dużą niezależność. Praca twórcza ma to do siebie, że nie od razu owocuje. Wiele osób mówiło mi bym szukała pracy w biurze architektonicznym, bo na własną rękę nic nie osiągnę, ale ja wiedziałam co chcę robić i na razie mi się to udaje.
Gdzie zainteresowane osoby mogą obejrzeć i zakupić Twoje projekty?
KM: Strona internetowa wraz ze sklepem są w trakcie realizacji i niedługo zainteresowani będą mogli kupować przez internet. Nowe kolekcje torebek oraz siedzisk są w produkcji, wkrótce ujrzą światło dzienne i zakorzenią się na stronie. Produkty PMB pojawią się także w kilku sklepach w Polsce, skupiających polskich designerów. Póki co, zapraszam na profil Przetwórni Meblowej Białystok na Facebooku.

[wzslider]

(Tekst: Agnieszka Sienkiewicz, foto: Przemek Sejwa, Kasia Znana, Maciej Zaniewski )
Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do