
Do Tadeusza Truskolaskiego dobiją się inwestorzy. Tak przynajmniej twierdził on sam nieco ponad tydzień temu. Mało tego, na sesji Rady Miasta przekazał, że jak on nie będzie w przyszłym roku startował jeszcze raz na prezydenta Białegostoku, to oni w Białymstoku nie będą inwestować.
Wszystko zaczęło się niewinnie ponad tydzień temu na sesji Rady Miasta. Radny Maciej Biernacki wyszedł na mównicę i po prostu zapytał jakie korzyści z przynależności do Unii Metropolii Polskich ma Białystok i mieszkańcy Białegostoku. I tu padła dość zaskakująca odpowiedź Tadeusza Truskolaskiego. Okazało się, że korzyści mieszkańcy mają z tego, że Białystok promuje się poprzez Unię Metropolii Polskich, w związku z czym ma dobry wizerunek.
O tym jakie korzyści mają mieszkańcy Białegostoku z przynależności do Unii Metropolii Polskich pisaliśmy już na naszych łamach – można zobaczyć ten artykuł pod tym linkiem. I w tej części artykułu nie będziemy wracać ponownie do tego o czym już pisaliśmy, ale zgodnie z obietnicą przekażemy jeszcze dalszą część odpowiedzi prezydenta Truskolaskiego na pytanie radnego Macieja Biernackiego. Chodzi tu bowiem o inwestorów, którzy ponoć dobijają się do prezydenta Tadeusza Truskolaskiego codziennie. Bo chyba tak można zrozumieć z dość szokującej informacji, jaką podzielił się z mównicy.
Tyle tylko, że inwestorzy chyba zgłaszają się poniekąd profilaktycznie. Bo od 2006 roku, odkąd Białymstokiem rządzi Tadeusz Truskolaski, inwestorów jednak w stolicy Podlasia wielu się nie pojawiło. Prezydent prawdopodobnie widzi to zgoła inaczej, ponieważ do radnych i mieszkańców, którzy go wówczas słuchali, powiedział coś, co wbiło niektórych w ziemię.
- Co ma mieszkaniec z promocji? Z promocji ma to, że miasto nasze ma dobry wizerunek. A jak nasze miasto ma dobry wizerunek, to przyjeżdżają inwestorzy. Proszę państwa, dzisiaj do mnie się dobijają inwestorzy. Troszkę ziemi mamy mało, ale chcą tylko w Białymstoku inwestować, tylko w Białymstoku. I jeszcze niestety zadają niedyskretne pytania, czy ja będę startował w następnych wyborach. Bo jak nie będę, to oni nie będą inwestować. No, mam smsy takie. Mam takie smsy, więc to nie jest, że wymyśliłem sobie. To nie jest to nie jest gołosłowne – powiedział do radnych Tadeusz Truskolaski.
Kwestionować SMS ów w telefonie prezydenta Truskolaskiego nasza redakcja na pewno nie zamierza, ale zastanawia się po prostu – cóż to za inwestorzy i kim oni są. Przez ostatnie lata Białystok bowiem miał inwestorów, ale głównie w deweloperce mieszkaniowej. Jaką korzyść mieli z tego mieszkańcy? Przede wszystkim zdewastowaną przestrzeń publiczną. Jeżeli to można poczytywać za sukces inwestorski prezydenta Truskolaskiego to z pewnością może sobie już pogratulować.
Można oczywiście uznać za jakiś sukces to, co się dzieje w podbiałostockiej suwalskiej specjalnej strefie ekonomicznej, bo tam faktycznie wprowadziło się kilka dużych firm. Ale przyglądając się bliżej i analizując, jakie są to firmy, to trzeba zauważyć, że przede wszystkim są to firmy, które prowadziły już wcześniej działalność na terenie miasta Białegostoku. Tylko jak sytuacja i warunki na to pozwoliły, przeprowadziły się zwyczajnie do miejsc, w których miały możliwość kupienia tańszych gruntów i mogły wybudować sobie budynki przemysłowe po korzystniejszej cenie.
Biorąc zaś pod uwagę ostatnie inwestycje, to można zakładać, że faktycznie inwestorzy mogą być i to nawet bardzo zainteresowani tym, żeby realizować swoje inwestycje w stolicy Podlasia. Weźmy pod uwagę choćby konsorcjum białostocko – śląskie, które wybudowało szalet publiczny nieopodal wejścia do Parku Planty. Obiekt to zaledwie 2 x 3 m kwadratowe, ale kosztował za to ponad 430 tys. zł, co daje ponad 70 tys. zł za wybudowanie metra kwadratowego takiego obiektu. Jaki inwestor nie byłby zainteresowany tym, żeby wybudować jakikolwiek lokal usługowy, użytkowy, mieszkalny, bądź dowolny obiekt budowlany za ponad 70 tys. zł za metr kwadratowy?
Zatem w tej sytuacji, faktycznie może być tak, że wielu inwestorów pisze czy dzwoni do Tadeusza Truskolaskiego, z pytaniem czy jeszcze będzie kandydował na prezydenta. Bo chyba nie ma co się dziwić, że inwestorzy mogą faktycznie dobijać nawet codziennie mając wizję budowania czegokolwiek za ponad 70 tys. za metr kwadratowy. Jest tylko jedno „ale”. Szalet publiczny nie tworzy nowych miejsc pracy,. Ba! Nawet nie będzie tam ani jednego miejsca pracy, bo będzie samoobsługowy.
Jeden inwestor na pewno nie dojechał. To ten, który miał zrealizować w Białymstoku hotel Ritz. W przyszłym roku w lutym minie dokładnie 15 lat odkąd Tadeusz Truskolaski zapowiedział taką inwestycję w Białymstoku. Zrobił to po swoim powrocie z podrózy służbowej do Kanady. Twierdził, że znalazł inwestora który zbuduje w Białymstoku hotel Ritz. Tajemniczy potencjalny inwestor gotowy był nawet wyłożyć około 200 milionów złotych na ten cel.
- Tylko marką Ritz zainteresowany jest potencjalny inwestor. Więcej na razie nie mogę powiedzieć. Bo na to, czy inwestycja dojdzie do skutku składa się wiele czynników i trudno teraz o nich rozmawiać – mówi do dziennikarzy prawie 15 lat temu Tadeusz Truskolaski, Prezydent Białegostoku.
Być może wtedy Tadeusz Truskolaski nie powiedział, że będzie jeszcze kandydował na prezydenta i wszystko rozeszło się po kościach. Bo jak wiadomo hotel Ritz się nie pojawił, a inwestora do dzisiaj nikt nie poznał, nie zna jego nazwy, imienia, ani nazwiska. Ale nie jest wykluczone, że prezydent ma do dziś jakieś sms-y od niego w swoim telefonie.
(Bernard Tymiński/ Foto: bialystok.pl)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie