Reklama

Tadeusz Truskolaski udzielił odpowiedzi nie odpowiadając na pytania

26/05/2018 15:42

Mistrzami lania wody, bo nie tylko mydlenia oczu, są urzędnicy z białostockiego magistratu. Pisaliśmy o tym zaledwie wczoraj w kontekście zatrudnienia Tomasza Janczyło w jednej z białostockich szkół. Dziś z kolei warto zapoznać się z innym tematem, którego prezydent albo się wstydzi, albo nie wie zwyczajnie co napisać, żeby nie wyjść na urzędnika niekompetentnego. Chodzi o przeprowadzony niedawno za publiczne pieniądze sondaż badania preferencji politycznych mieszkańców Białegostoku.

To już kolejny raz, kiedy urząd miejski zamówił z wolnej ręki przeprowadzenie sondażu za publiczne pieniądze. Można by było to zrozumieć, gdyby chodziło faktycznie o opinie mieszkańców dotyczące wybranych dziedzin z życia miasta. I nawet można by było to zrozumieć w sytuacji, kiedy w urzędzie miejskim istnieje specjalnie powołana komórka do konsultacji i partycypacji. Można by było zrozumieć, że ma tak wiele pracy, że nie jest w stanie zająć się wszystkimi badaniami. Z tym, że ta komórka, która nazwana została Biurem Konsultacji i Partycypacji od dawna nie ogłaszała żadnych badań, żadnych konsultacji, a całe jej działanie wydaje się sprowadzać do zajmowania się budżetem obywatelskim, który był też realizowany zanim owo biuro powstało.

Zastanawiającym jest czy opinia mieszkańców dot. ich preferencji politycznych mieści się w kategorii pytań dotyczących oceny działalności prezydenta, funkcjonowania miasta czy też realizacji zadań będących w kompetencji Prezydenta?” – pisał niedawno w interpelacji do prezydenta Białegostoku radny Henryk Dębowski.

Takiego badania sami urzędnicy przeprowadzić nie chcieli z jakiegoś powodu. Przecież mogliby wykonać setki telefonów do mieszkańców Białegostoku, bo mają dostęp do danych osobowych, w tym do numerów telefonów. Inna sprawa, czy mogą takie dane wykorzystać, czy nie. Ale skoro nie przeszkadzało zlecenie badania preferencji politycznych obcej firmie, która posiada własną bazę danych, to pewnie jakaś rubryczka w urzędowych zapisach by się też znalazła, aby to urzędnicy sami zadzwonili do białostoczan wykorzystując posiadane w urzędzie numery telefonów.

Być może prezydent Białegostoku obawiał się, że mieszkańcy źle ocenią takie telefony z urzędu miejskiego, który powinien być apolityczny. Z tym, że niekoniecznie dobrze mogą też przyjąć i fakt, że i tak odpowiedzieli na pytania, na jakich zależało prezydentowi – tyle, że podmiotowi zewnętrznemu. Ten otrzymał jeszcze za to dodatkowe pieniądze. Urzędnicy zrobiliby to samo w ramach standardowego wynagrodzenia.

Radny Dębowski w swojej interpelacji dlatego pytał między innymi w jakiej pozycji budżetu został ujęty wydatek na przeprowadzenie sondażu. Chciał znać dokładnie, dział, rozdział i paragraf. Zauważył również i to, co widzi w tej sytuacji większość mieszkańców. Czyli, że badanie preferencji politycznych mieszkańców może nie mieć znaczenia dla bieżącej oceny urzędu oraz zadań przez niego realizowanych.

Można przypuszczać, że preferencje polityczne mieszkańców miasta nie są związane z oceną działalności Prezydenta i nie mogą mieć żadnego wpływu na bieżącą realizację zadań, a poniesienie kosztów na przeprowadzenie ww. sondażu jest niecelowe, zbędne i nie mieści się w ramach zadań realizowanych przez jednostkę samorządu terytorialnego, jaką jest gmina” – zauważył radny Dębowski.

W interpelacji padło zatem szereg szczegółowych pytań, oprócz tych, które już podaliśmy wyżej. Wydawać by się mogło, że skoro prezydent zdecydował się na wydanie publicznych pieniędzy i nawet znalazł ku temu możliwości, to problemu nie powinno stanowić udzielenie odpowiedzi na pytania radnego, który chciał wiedzieć jaka była podstawa prawna do takiego zlecenia pracowni sondażowej i jak poznanie preferencji politycznych mieszkańców naszego miasta może mieścić się w katalogu zadań własnych gminy? Przecież gdzieś musi, skoro wydano na to publiczne pieniądze. Tym bardziej, że publiczne pieniądze wydaje się zazwyczaj, aby zaspokoić zbiorowe potrzeby wspólnoty w danej jednostce samorządu terytorialnego.

Niestety, w tym przypadku prezydentowi najwyraźniej zabrakło odwagi, albo zwyczajnie nie potrafił wskazać niczego sensownego w odpowiedzi. Dlatego odpowiedział na interpelację pisemnie, ale nie pojawiła się w zasadzie żadna odpowiedź na zadane pytania. Dowiadujemy się tylko ile kosztowało przeprowadzenie sondażu, że zlecono go na podstawie zamówienia z zapytania ofertowego oraz to, że pieniądze pochodziły z budżetu jakim dysponuje Departament Komunikacji Społecznej w dziale 750, rozdziale 75075, paragraf 4300 z budżetu miasta.

I gdyby ktoś miał wątpliwości, to badanie preferencji politycznych mieszkańców Białegostoku odpowiada żywotnym potrzebom naszego społeczeństwa. Bez tego, zarządzanie miastem niechybnie ległoby w gruzach. Przynajmniej takie wrażenie można odnieść po udzielonej odpowiedzi Tadeusza Truskolaskiego.

Pytania zawarte w badaniu zostały przygotowane przez Departament Komunikacji Społecznej, przy wsparciu merytorycznym wykonawcy. Ich zakres i tematyka wynikały z bieżących potrzeb i zadań realizowanych przez Departament Komunikacji Społecznej. Badanie służyło zapoznaniu się z opinią mieszkańców na temat działań informacyjnych miasta, ogólnej oceny władz miasta, a także zagadnień, które powinny być priorytetem na kolejne lata” – odpisał radnemu Dębowskiemu Tadeusz Truskolaski, prezydent Białegostoku.

Co przyszłe lata mają wspólnego z badaniem preferencji politycznych mieszkańców miasta w danym momencie, danego roku, tego już prezydent nie wyjaśnił. Wyjaśnił natomiast tyle, że Departament Komunikacji Społecznej sam nie mógł wykonać 700 telefonów do mieszkańców i zebrać wypowiedzi na kilka nurtujących tematów, jak również zapytać, która partia i głównie nie kandydujący wówczas politycy, mają szansę zająć fotele w Radzie Miasta i główny fotel na Słonimskiej.

Radny Dębowski nie był zadowolony z takiej odpowiedzi, w której nie padły w zasadzie żadne odpowiedzi na zadane przez niego pytania. Dlatego ponowił pytania do prezydenta, wskazując jednocześnie, że Departament Komunikacji Społecznej nie ma w zakresie swoich zadań przeprowadzania partyjnych sondaży wyborczych czy też preferencji politycznych bez względu na formę i sposób przeprowadzenia. Być może prezydent w kolejnej swojej odpowiedzi będzie bardziej precyzyjny i jeszcze wyjaśni, ile takich sondaży było już przeprowadzanych w 2017 i w 2018 roku, o których mógł nikt w ogóle nie wiedzieć.

Tak czy inaczej, prezydentowi należałoby przyznać jakąś specjalną nagrodę za umiejętności literackie. Bo tak odpowiedzieć, żeby nie pojawiła się niemal żadna odpowiedź, to trzeba umieć i to na poziomie mistrzowskim.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do