
To było... niecodzienne. Ale w zasadzie normalne i oczekiwane jak na polskie warunki. Kilka dni wcześniej PKW stwierdziła, że za wydawanie środków publicznych na cele wyborcze PiS zostanie pozbawiony dotacji dla partii z kasy państwowej. A w środę - na publicznym Stadionie Miejskim - Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy spotkał się z mieszkańcami... Białegostoku, żeby pogadać o swoich politycznych planach kandydowania na prezydenta Polski. Staliśmy się warszawską dzielnicą, rodziną pana Rafała? Czy może jednak chodzi o coś innego?
Frekwencja na tym spotkaniu była taka sobie. Było ono transmitowane przez jedynie słuszne telewizje z TVN24 na czele. Bo przecież spotkanie prezydenta Warszawy z mieszkańcami Białegostoku to zdarzenie wymagające utrwalenia i przekazania na cały kraj. Myślicie Państwo, że padły pytania o problemy Białegostoku? Albo chociaż rozmawiano na temat tego, co z doświadczeń Warszawy można wykorzystać w Białymstoku lub na Podlasiu? Nie. Rafał Trzaskowski opowiadał co zamierza zrobić, gdy zostanie prezydentem i jak ważne jest aby to on reprezentował Platformę Obywatelską w wyborach na prezydenta. Polski, nie Białegostoku.
Kto był na tym spotkaniu? Ano członkowie Platformy Obywatelskiej z całego województwa oraz urzędnicy z dwóch podległych im urzędów: miejskiego i marszałkowskiego. Na głównym planie znajdowali się apolityczny Tadeusz Truskolaski (prezydent Białegostoku), wojewoda podlaski Jacek Brzozowski, marszałek Łukasz Prokorym, a w roli prowadzącego i moderatora wcielił się Krzysztof Truskolaski: poseł i szef struktur Platformy na Podlasiu. Pytającymi byli wyłączenie politycy PO. Spotkanie z mieszkańcami miasta, co nie?
Cały event odbywał się na Stadionie Miejskim. W przestrzeni, na której w czwartek spotkają się radni miejscy na sesji Rady Miasta. I jeżeli przeciętny Kowalski lub Malinowski chciałby wynająć tą przestrzeń na jakieś spotkanie to musiałby zapłacić spółce komunalnej zarządzającej stadionem jak za zboże. W tej samej przestrzeni co spotkanie z Trzaskowskim odbywały się i odbywają komercyjne festiwale i spotkania, za które spółka stadionowa kasuje pieniądze. Pytanie brzmi: kto i ile zapłacił za to spotkanie?
Pytania o to z czyich pieniędzy sfinansowano to spotkanie nie padło na spotkaniu z Trzaskowskim. W końcu albo uczestnicy spotkania (jak pisałem członkowie i sympatycy PO) doskonale znają odpowiedź na to pytanie, albo interesowały ich prawa kobiet i co będzie priorytetem prezydentury Trzaskowskiego, gdy już zostanie głową państwa. Pytania o pieniądze padły w internecie do Tadeusza Truskolskiego, który odpowiada za finanse spółki miejskiej Stadion Miejski. Była to reakcja na post TT w mediach społecznościowych, w którym pochwalił się, że był na spotkaniu. Kwestie kto to wynajął, za ile, jakie były koszty oświetlenia, nagłośnienia, obsługi, prądu nie znalazły odpowiedzi. Jeszcze są pod postem, ale nie zdziwi mnie, gdy w ramach powszechnej poprawności politycznej tajemnicza ręka uczyni je niewidocznymi dla postronnych. Bo po co o to pytań. Demokracja wszak jest tak jak my ją rozumiemy, że sparafrazuję klasyka.
Nie będę nikogo obrażał pytaniem czy to była kampania wyborcza kandydującego na kandydata na prezydenta Polski. Bo niby co robi prezydent stolicy w Białymstoku opowiadając o prawach kobiet, roli głowy państwa i swoich osobistych zamiarach kandydowania? Realizuje zadania własne samorządu? Które? Jakiego?
To spotkanie miało charakter informacyjny w jednym tylko sensie: pokazało kto z życia publicznego jest członkiem PO lub się z nią identyfikuje, w jakim kierunku należy sprawdzić skład osobowy odpolitycznionych po PiS-ie spółek i instytucji publicznej oraz kto pretenduje do dobrze płatnych posad i obecnością na spotkaniu z Trzaskowskim chciał ten fakt zaznaczyć partyjnym decydentom.
Czy mi to przeszkadza? Przestało. PiS organizował na Podlasiu spotkania z politykami własnej partii, ale - z tego co wiem - nie płacono za nie z partyjnych funduszy. I nie były to spotkania z samorządowcami innych miast, na których nawet nie udawano, że mają jakiś związek z pełnionymi przez nich funkcjami. Bo - powtórzę to pytanie - czemu służy spotkanie prezydenta Warszawy z mieszkańcami Białegostoku? Staniemy się częścią stolicy? Porozmawiamy o problemach tramwajów, metra czy może przeprawy przez Wisłę? I czy są jakieś inne miasta, z którymi Białystok ma tak wiele wspólnego co z Warszawą? Bo w czasie ostatnich lat jakoś nie przypominam sobie takich spotkań z prezydentami, burmistrzami czy ważnymi osobami z innych polskich lub zagranicznych miast i miejscowości? Może ja mam sklerozę więc proszę publiczne: przypomnijcie gdzie, kiedy i z kim to było.
Dla #silnychrazem, wyznawców Platformy i innych uśmiechniętych szeroko we współczesnej Polsce spotkanie z Trzaskowskim jest dobre i słuszne jak nie przymierzając wizyta w kościele na Boże Narodzenie (celowo piszę wizyta, a nie modlitwa). Dla stronników prawej strony polityki wydarzenie na Stadionie Miejskim to dowód na to, że Platforma zachowuje się jak Kali z "Pustyni i puszczy". I kiedy to ona kradnie publiczną kasę na polityczne spotkania to jest to demokracja, a gdy robi to PiS to mamy do czynienia z dyktaturą. Dla normalnych, nie zaangażowanych politycznie mieszkańców cała sytuacja to dowód, że polityka jest brudna, politycy nieuczciwi i zabierając im pieniądze z podatków wydają je tak jak sobie tego życzą mając w dupie prawo i przepisy. Za dosadnie? Za wprost? Może to pora, żeby zacząć nazywać rzeczy po imieniu. Bo za chwilę będziemy mieli tak dużo prawa do mówienia prawdy i pisania co myślimy jak rozumie je Tusk i inni politycy.
(Przemysław Sarosiek/ Foto: Fakty Białystok)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie