Reklama

Uderz w stół a odezwą się… klakierzy prezydenta. Czyli dyrektorzy w akcji

16/11/2017 15:36

Pisaliśmy już kilka razy, że w białostockiej oświacie dzieje się źle i to od dłuższego czasu. Teraz wydaje się być jeszcze gorzej niż nawet za czasów komuny. Sterowanie ręczne jeszcze można by było jakoś znieść, bo to żadna nowość w Białymstoku, ale pisanie paszkwili na dziennikarzy, którzy mają obowiązek podawania informacji – tak jak one wyglądają oraz patrzenia władzy i pracownikom administracji publicznej na ręce – niestety wykracza poza wszelkie dopuszczalne granice.

Sytuacja, o której mowa ma związek z artykułem prasowym, który ukazał się na łamach Kuriera Porannego. My również mieliśmy się zająć tym tematem, ale skoro podjęła go inna gazeta, uznaliśmy, że napiszemy innym razem o nieco innym wątku wydarzenia. Artykuł dotyczył tego, co się dzieje w Międzyszkolnym Ośrodku Sportowym. Na skrzynki redakcyjne, w tym naszą, wpłynął już jakiś czas temu list od pracowników i rodziców dzieci uczęszczających tam na zajęcia. Był to anonim, nie widniało pod nim żadne nazwisko. Opisano w nim szereg nieprawidłowości, które zdaniem autorów listu, powinny zainteresować odpowiednie instytucje, radnych i media.

Jak do tego podeszły instytucje? Tego jeszcze nie wiemy. Wiemy za to, że temat podjął Kurier Poranny. Opisał sprawę i wydawałoby się, że właśnie teraz instytucje powinny przyspieszyć swoje działania, ponieważ pojawiły się w związku z tym bardzo niepokojące sygnały. Z tym, że reakcja i działanie przyszły z zupełnie nieoczekiwanej, a już na pewno z niewłaściwej strony. I właśnie ten fakt powinien jak najszybciej skłonić do działania Podlaskie Kuratorium Oświaty, prezydenta Białegostoku i radnych. Poniżej cytat z oryginalną pisownią.

W związku z artykułem, jaki ukazał się w dniu 28 września 2017 roku dotyczący rzekomych nieprawidłowości w zarządzaniu Miejskim Ośrodku Sportu, jako osoby Zarządzające podobnymi placówkami oświatowymi w Białymstoku (nie jako anonimowi donosiciele, ale jako autorzy tego pisma z imienia i nazwiska) jesteśmy zaniepokojenie brakiem profesjonalizmu, rzetelności oraz poszanowania reguł prawa prasowego obligującego do uwiarygodnienia otrzymanych informacji przed opublikowaniem artykułu. Artykuł, który został zamieszczony, dotyczy anonimu wystosowane przez „pracowników i rodziców zaniepokojonych dzieci”. Już sam fakt, iż jest to anonim kierowany do znacznego grona osób i podmiotów powinien budzić co do prawdziwości stawianych zarzutów oraz konieczność ustalenia rzeczywistych przesłanek, którymi kierował się autor (anonimowy zresztą) tego pisma” – napisało 13 dyrektorów placówek oświatowych z Białegostoku.

Otóż wyjaśniamy, co następuje. Po pierwsze – już sama treść zawierająca znaczne braki w znajomości podstawowej wiedzy z budowania zdań w języku polskim jest dyskwalifikująca dla dyrektorów szkół, którzy podpisali to pismo. Po drugie – fakt, że nagle dyrektorzy, którzy sami niedawno wygrali konkursy, występują w obronie swojego kolegi – stawia ich samych w bardzo mało wiarygodnym świetle. O wiele bardziej w tej sytuacji wiarygodny jest anonim, niż list, jaki trafił do mediów od dyrektorów podpisanych z imienia i nazwiska. O tym, jak się traktuje w Białymstoku pracowników informujących o nieprawidłowościach w swoich miejscach pracy, pisało już wiele mediów, w tym nasz portal. Lądują oni na bruku. Trudno, żeby mając takie doświadczenie, zdrowi na umyśle, szeregowi pracownicy, podpisywali się z imienia i nazwiska. Chyba, że akurat zachciało im się wylecieć z pracy.

Państwo dyrektorzy mogą podpisywać się nie tylko nazwiskami, ale nawet i krwią, bowiem im na pewno włos z głowy nie spadnie. Świadczy o tym choćby fakt, że mimo wielu protestów po ostatnich konkursach na dyrektorów placówek oświatowych, prezydent nie zdecydował się unieważnić żadnego z nich. Zostali więc na stołkach, bo im można. O wiele więcej można, niż szeregowemu pracownikowi. Więc można i wypisywać głupoty do mediów, na dodatek z błędami stylistycznymi i gramatycznymi. Chyba trzynaście osób czytało treść skoro się podpisało? Jeśli nie, tym gorzej dla tak zwanych kwalifikacji do pracy w szkole.

To, jak zostali niedawno potraktowani rodzice, nawet przykro pisać. Choć o tym będziemy jeszcze informować, bo skandalem jest kontaktowanie się pracodawcami rodziców, którym nie podobał się wybór dyrekcji. Ale niestety tak wyglądają macki urzędu miejskiego. Niektórzy mieli sporo nieprzyjemności. I dlatego rodzicom także trudno się dziwić, że woleli napisać anonim.

Zastanawiamy się dlaczego dyrektorzy wsadzeni na swoje stołki za wszelką cenę nie napisali żadnego listu, kiedy szkalowano rodziców za walkę o prawidłowość postępowań konkursowych? Wówczas nie pasowało? Szkoda. Teraz niepotrzebnie zabierali głos, bo odkryli się jak złodzieje, na których czapka gore. I w tym momencie, tym bardziej odpowiednie instytucje powinny zbadać postępowania konkursowe wszystkich trzynastu dyrektorów, którzy napisali list do mediów i zajmują wysokie stanowiska z dobrą pensją.

Analizując treść anonimu jednoznacznie można stwierdzić, że jego autorem jest zapewne niezadowolony pracownik, a nie rodzice dzieci korzystających z Ośrodka, opisane bowiem „nieprawidłowości” dotyczą wyłącznie aspektów zarządzania, które nie są ogólnie znane osobom trzecim” – piszą dyrektorzy trzynastu szkół.

Analizując treść listu dyrektorów, bez żadnego problemu można stwierdzić, że jako osoby trzecie nie mają pojęcia o aspektach zarządzania nie w swojej placówce. Nie znają nawet nazwy placówki, o której piszą. Chodzi o Międzyszkolny Ośrodek Sportowy, czyli nazywany przez bialostoczan Mleczak, a nie Miejski Ośrodek Sportu. Możliwe, że zostali poproszeni o napisane takiego listu do mediów, radnych oraz innych podmiotów. A być może nawet otrzymali gotową treść do podpisania. Skąd mieli dostęp do całości anonimu, skoro nie ten nigdy nie trafił na ich biurka? Szach Mat! Odnośnie skarg na zarządzanie Międzyszkolnym Ośrodkiem Sportowym przynajmniej nasza redakcja otrzymywała regularne sygnały od marca tego roku. Przychodziły w różnych odstępach czasu, także poprzez stronę internetową. Pochodziły bez wątpienia od różnych osób i wiemy o tym bardzo dobrze.

Dyrektorzy skrzętnie pominęli fakt, że w placówce w obronie której stanęli, kilka miesięcy temu zginęły dzienniki szkolne. Policja podjęła dochodzenie. Gdyby była to placówka właściwie zarządzana, do takich sytuacji by nie doszło. A skoro doszło, to znaczy, że nie było tam jak należy. Dyrektorom, którzy podpisali list nie przyszło do głowy, że to oni nie wiedzą jak jest w Międzyszkolnym Ośrodku Sportowym, bo lepiej od nich wiedzą to właśnie pracownicy i rodzice. To oni na co dzień mają do czynienia z tym, co się tam dzieje, widzą i analizują. A skoro widzą nieprawidłowości – informują. Dyrektorzy innych szkół za to piszą o placówce, która nie istnieje, nie ma bowiem żadnego Miejskiego Ośrodka Sportu. Grunt, że znali swoje nazwiska i nie wstydzili się podpisać nimi pod kupą bredni. 

Rozumiemy, że wygrana w konkursie – często wbrew pracownikom i rodzicom dzieci uczęszczających do danej placówki – obliguje teraz dyrektorów do tego, żeby za wszelką cenę kryć tego, kto do takiej sytuacji doprowadził. Sam fakt, że pod listem nie podpisał się jedynie ten dyrektor MOS (Mleczaka) wobec którego pojawiły się doniesienia i zarzuty, że zarządza placówką nieprawidłowo, logicznie myślącemu dziennikarzowi jasno pokazuje, kto stoi za cudownymi wygranymi w konkursach i za listem dyrektorów. Nasza redakcja będzie konsekwentnie teraz opisywała w jaki sposób na stanowiskach dyrektorów pojawili się nieanonimowi twórcy listu, z kim są związani politycznie i gdzie w rzeczywistości zapadały decyzje o ich wygranych w tych konkursach. Niewykluczone, że wyniki naszego dochodzenia trafią do centrali siedzib poszczególnych partii politycznych, w tym na Nowogrodzką i Wiejską w Warszawie. 

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: bialystok.pl)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do