
21 stycznia przed Galerią Zielone Wzgórze w Białymstoku doszło do wypadku. Starszy mężczyzna pośliznął się na przejściu dla pieszych nieopodal wejścia do budynku, na drodze wewnętrznej centrum handlowego, uderzył kolanem w krawężnik i wylądował pod barierkami przy schodach. Nikt z obsługi galerii nie wyszedł z pomocą, mimo że sytuacja rozegrała się przed kamerą monitoringu, człowiek leżał na śniegu kilkanaście minut i drugie tyle, po pomocy przechodniów w podniesieniu, stał chwiejąc się na nogach. Carrefour, po naszym doniesieniu o zdarzeniu i analizie nagranego materiału, potwierdza, że takie zdarzenie było. Tyle że okazuje się, iż kamer zewnętrznych to nikt specjalnie w czasie rzeczywistym nie śledzi.
To był piątek, przed godziną 18. Padał intensywny śnieg. Na drogach i chodnikach było ślisko. W tym czasie znaleźliśmy się przed Galerią Zielone Wzgórze. Ot, zwykłe szybkie zakupy. Na ziemi leżał człowiek i na dziesiątki przechodzących osób, tylko jedna zatrzymała się, by pomóc. Podeszliśmy (autor artykułu wraz z żoną). Okazało się, że mężczyzna pośliznął się na przejściu, które nie było odśnieżone. Nie widać było nawet ziarenka piasku. Mimo kilkukrotnych pytań, czy wezwać karetkę, poszkodowany odmówił, ale powoli dochodził do siebie. Po kilkunastu minutach, z pomocą, wstał. Kolejnych kilkanaście minut nabierał sił, trzymając się barierki. Ubrany schludnie, nie ma mowy o wyczuciu woni alkoholu. Nie chciał również zamówienia taksówki, ponieważ miał mieszkać "po drugiej stronie ulicy". Wszystko trwało do pół godziny, aż mężczyzna samodzielnie mógł iść.
Sytuacja ta została opisana w felietonie: Alternatywny tydzień: Znieczulica taka, że anestezjologów nie trzeba
Mimo iż miejsce wypadku objęte jest monitoringiem, nikt z obsługi galerii nie zareagował. W tym czasie tylko jedna kobieta zatrzymała się, choć "masa" ludzi przechodziła obok, by zapytać, czy nie jest potrzebna pomoc i co się stało.
Postanowiliśmy zwrócić się do centrali Carrefour z prośbą o wyjaśnienie tej sytuacji, jak i uczulić na takie zdarzenia, ponieważ nikt nie powinien mieć wątpliwości, że to, czego byliśmy świadkami, mogło zakończyć się tragicznie, gdyby to nie kolano, a głowa uderzyła krawężnik. Na szczęście do tego nie doszło, ale tu nie trzeba wysilać się z wyobraźnią. Dobrze, że ktokolwiek zatrzymał się przy poszkodowanym, znajdując się akurat w odpowiednim miejscu i czasie. Bo ten wypadek mógł mieć opłakane skutki.
Odpowiedź biura prasowego sieci zaczyna się kurtuazyjnie.
Carrefour Polska sp. z o.o. wskazuje, iż dokładamy wszelkich starań, aby klienci czuli się bezpiecznie zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz naszych obiektów, niezależnie od panujących warunków atmosferycznych. Dlatego też, aby dochować wszelkiej należytej staranności w tym zakresie, Carrefour Polska sp. z o.o. zatrudnił profesjonalną firmę, która w ramach swojej działalności zajmuje się odśnieżaniem i utrzymaniem porządku zimowego na terenie, na którym doszło do przedmiotowego zdarzenia - czytamy w przesłanym oświadczeniu. - Teren ten jest regularnie odśnieżany, jak i zabezpieczane są ciągi komunikacyjne przed tworzeniem się warstwy lodu. W trakcie wystąpienia trudnych warunków atmosferycznych, np. marznącego deszczu, a z takimi mieliśmy do czynienia we wskazanym dniu, dodatkowo zwiększamy częstotliwość odśnieżania i posypywania nawierzchni środkami zapobiegającymi tworzeniu się lodu. Dodatkowo, w celu zwrócenia uwagi klientów poruszających się na terenie obiektu galerii handlowej o możliwości wystąpienia oblodzenia, umieściliśmy również tablice informacyjne.
Warto skomentować, że wskazana firma odśnieżająca mogła nie wywiązać się należycie ze swoich obowiązków. Bo jeżeli stwierdzamy, że w miejscu, gdzie ludzie mkną w kierunku galerii, jest lód, to chyba coś jest nie tak. Jednocześnie trzeba zauważyć, że podczas zaistniałej sytuacji, trwającej blisko 30 minut, nie zauważyliśmy nikogo, kto by odśnieżał chodniki, a przecież znajdowaliśmy się kilka kroków od głównego wejścia.
Carrefour stwierdza, że 21 stycznia, we wskazanej przez nas godzinie, nie było żadnego zgłoszenia - czy to do pracowników, Punktu Obsługi Klienta czy działu ochrony - o opisanym incydencie.
Pracownicy monitoringu również nie zarejestrowali chwili upadku klienta - przyznaje biuro prasowe sieci.
I zapewnia, że w przypadku powzięcia takiej informacji pracownicy, zgodnie z obowiązującymi wewnętrznymi procedurami, udzieliliby klientowi natychmiastowej pomocy oraz w razie konieczności wezwali na miejsce karetkę pogotowia. Firma wskazuje, iż stałym monitoringiem, pod pieczą operatora kamer, objęte są tereny sklepu Carrefour, czyli jego wnętrze, jeżeli zaś chodzi o kamery obejmujące swoim zasięgiem teren zewnętrzny, nie jest on stale monitorowany przez operatora, a co za tym idzie - pracownicy ochrony nie mieli wiedzy o przedmiotowym zajściu do czasu jego oficjalnego zgłoszenia i odtworzenia nagrania z monitoringu. Ponadto biuro prasowe pisze, że wyraża ubolewanie z powodu zaistniałej sytuacji. Jednocześnie podkreśla, iż Carrefour Polska codziennie dochowuje należytej staranności w związku z zabezpieczaniem porządku zimowego obiektu i zapewnieniu swoim klientom bezpiecznego poruszania się.
A zatem sieć przyznaje, że po odtworzeniu monitoringu, po zgłoszeniu przez Dzień Dobry Białystok, dowiedziała się o zajściu, czyli nasza historia nie została zmyślona. Wypada tylko zadać pytanie, po co te zewnętrzne kamery, skoro zapisy nie są stale monitorowane. Jeżeli dla bezpieczeństwa klientów, no to już wiemy, że w związku z tym takiej roli nie odgrywają. Jeśli chodzi o staranność w związku z zabezpieczaniem porządku zimowego obiektu i zapewnienie swoim klientom bezpiecznego poruszania się, to tutaj egzamin też nie został zdany. Firma po prostu go oblała. Zatem dwie pały, z nadzieją na zaliczenie poprawek.
(Piotr Walczak / Foto: DDB)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie