
Są przyczepki dobre i są przyczepki niedobre, bo jedne mogą parkować w miejscu do tego przeznaczonym, a inne nie mogą. Przekonał się o tym Bartosz Sokołowski ze Stowarzyszenia dla Polski Adama Andruszkiewicza. W tle tej sprawy zaś stoi najprawdopodobniej wykorzystywanie Straży Miejskiej do celów politycznych, co powinno dać do myślenia w kontekście utrzymywania tej formacji.
Nasza redakcja jako jedna z nielicznych już kilka lat temu wskazywała powody, dla których Straż Miejska w Białymstoku powinna pozostać, kiedy straże likwidowane były w innych miastach. Biorąc pod uwagę jednak prawdopodobne instrumentalne jej wykorzystywanie do celów politycznych, każe zweryfikować korzyści płynące z istnienia tej formacji. Bo faktem jest, że to przede wszystkim strażnicy miejscy reagują na interwencje o zakłócaniu porządku, parkowaniu na miejscach dla osób niepełnosprawnych, czy w końcu kierowaniem bezdomnych do noclegowni, to z drugiej strony wydają się ślepo wykonywać polecenia, które są co najmniej wątpliwe.
To przede wszystkim Straż Miejska oskarża o blokowanie przez polityków PiS marszu równości z lipca 2019 roku, mimo że sądy w pierwszych instancjach wypowiedziały się jednoznacznie wydając orzeczenia o uniewinnieniu. Straż Miejska odwołuje się jednak od tych orzeczeń, a nawet jak przekazał nam pełnomocnik jednego z obwinionych, strażnicy wprost przyznali, że działali na wyraźne polecenie białostockiego magistratu. Identycznie wydaje się, że zadziałali strażnicy miejscy w miniony poniedziałek, podczas konferencji prasowej sekretarza stanu w kancelarii Prezesa Rady Ministrów Adama Andruszkiewicza, kiedy prezentował on listę hańby białostockiego samorządu i wyjaśniał powody, dla których taka lista powstała.
- Tuż przed rozpoczęciem konferencji na parking przyjeżdża straż miejska. Można odnieść wrażenie, że wyczekiwali aż zbierze się więcej dziennikarzy i nas – działaczy i sympatyków Stowarzyszenia (Stowarzyszenia dla Polski – dop. red). Zostałem poinformowany, że mimo wykupionego na czas postoju biletu parkingowego do miejsca postoju, przyczepa nie może na nim stać. Strażnicy nalegali by została jak najszybciej usunięta. Jednak wiedzieliśmy, że może to być odgórna próba zakłócenia konferencji z mediami – mówi naszej redakcji Bartosz Sokołowski ze Stowarzyszenia dla Polski.
I kiedy wiceminister Adam Andruszkiewicz mówił o liście hańby białostockiego samorządu i odpowiadał na pytania dziennikarzy, Bartosz Sokołowski nieco dalej rozmawiał ze strażnikami miejskimi. Widać to nawet na naszej transmisji live z tej konferencji prasowej. On sam zresztą potwierdza, że tak właśnie było. A rozmawiał ze strażnikami dlatego, żeby ci nie zakłócali konferencji prasowej wiceministra lub też nie spowodowali jej przerwania.
- Z racji na okoliczności i czasowo ograniczone możliwości mediów, opierających się często na pracy pojedynczych dziennikarzy, uznałem że odejdę z dwójką strażników miejskich na bok, tak by konferencja prasowa mogła się odbyć i udało się ją przeprowadzić. By nie eskalować sytuacji i nie rodzić możliwości większego utrudnienia naszej konferencji, postanowiłem przyjąć najniższy mandat – opowiada Bartosz Sokołowski.
Jak ustaliliśmy, strażnicy mieli zastrzeżenia i argumentowali, że przyczepka z umieszczonym na nim bannerem nie powinna stać w pasie drogowym. Z tym, że przyczepka stała w miejscu do tego wyznaczonym, czyli na miejscu postojowym. Miejsce zaś było opłacone. Na wzór i podobieństwo przyczepki ustawionej rok temu pod urzędem wojewódzkim, choć nie wiemy, czy ta przyczepka pod urzędem wojewódzkim była opłacona. W każdym razie tamta przyczepka była ustawiona jeszcze bliżej pasa drogowego, ale nikt ze strażników nawet nie pofatygował się w to miejsce, aby pouczyć odpowiedzialnego za jej ustawienie, że powinien ją stamtąd zabrać. Nie wystawiła także mandatu karnego. A warto dodać, że przyczepka pod urzędem wojewódzkim stała przez kilka dni.
Może dlatego, że tamtą przyczepkę, rok temu postawił nie kto inny jak Tadeusz Truskolaski i również z bannerem, na którym żądał pieniędzy od premiera Mateusza Morawieckiego. W zasadzie była to grafika rachunku na 53 miliony złotych, które ponoć premier był winny stolicy Podlasia. Prezydent nigdy nie wyjaśnił skąd wzięło się żądanie akurat 53 milionów złotych, bo wcześnie i później padały jeszcze inne kwoty, które rzekomo zostały odebrane Miastu Białystok w wyniku decyzji premiera. Tylko że decyzją tego samego premiera było przyznanie dla Białegostoku blisko 40 milionów złotych na inwestycje, z których Tadeusz Truskolaski najpierw szydził, a później przyjął naprędce i nawet nie podziękował.
W każdym razie, przyczepka stojąca przez kilka dni pod urzędem wojewódzkim strażnikom miejskim nie przeszkadzała. Mimo, że w mieście wszystkich bez wyjątku obowiązuje takie samo prawo. I jeśli ktoś jeden nie może parkować na miejscu do tego wyznaczonym za opłatą, to tak samo nie powinien móc parkować Tadeusz Truskolaski swoją przyczepką. Bo nie jest prywatnym właścicielem ani strefy parkowania, ani miejsc postojowych, ani miasta jako takiego.
- Nie możemy w takich sprawach traktować ludzi wybiórczo. Musimy wszystkich traktować tak samo, niezależnie od tego, czy parkować w miejscu postojowym chce prezydent, marszałek, wiceminister, mieszkaniec, czy osoba, która przyjechała do Białegostoku. Wszyscy powinni być traktowani na takich samych zasadach. Zainteresuję się tematem i postaram się sprawdzić, czy postój przyczepki ustawionej przez prezydenta Truskolaskiego był opłacony – mówi naszej redakcji radna Katarzyna Ancipiuk.
- Interwencja Straży Miejskiej budzi dużo wątpliwości. Sami funkcjonariusze przyznali podczas rozmowy, że działają na polecenie z centrali i bardzo doglądali czy sama konferencja odbywa się, jak gdyby celem nie była sama przyczepa, a jej treść. Zachodzi obawa, że służby mundurowe podległe prezydentowi miasta mogły zostać politycznie wykorzystane, z racji na nieprzychylną dla Tadeusza Truskolaskiego i jego radnych treść banneru – mówi naszej redakcji Bartosz Sokołowski.
Ta przyczepka już nie stoi, tylko jeździ ulicami Białegostoku. Pojawiła się między innymi pod siedzibą Platformy Obywatelskiej na ulicy Malmeda, na ulicy Łupaszki, a także w innych miejscach, w których białostoczanie będą mieli okazję zobaczyć listę hańby. Oby tylko nie okazało się, że teraz za przyczepką będzie jeździła Straż Miejska, która znajdzie kolejny powód, aby unieruchomić ładunek przyczepki. Bo to że parkować za opłatą nie może w miejscu do tego przeznaczonym, to już wiadomo.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: DDB i bialystok.pl)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie