Podczas rozprawy przed Sądem Okręgowym w Białymstoku z ubiegłego tygodnia, w sprawie odszkodowania za niewłaściwie wykonany raport środowiskowy dla urzędu marszałkowskiego, okazało się, że lotnisko, które tu nie powstało i nie powstanie, kosztowało nas jeszcze drożej. Wszystko dlatego, że po rezygnacji z usług konsorcjum, od którego zarząd województwa podlaskiego domaga się teraz prawie 2 mln odszkodowania, wybrano inny podmiot do przeprowadzenia procedury od nowa. A ta nadal trwa…
O milion złotych drożej zapłaciliśmy za lotnisko, które tu nie powstało i nie powstanie. Wszystko dlatego, że po tym, jak Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska uchyliła decyzję Regionalnej Dyrekcji z Białegostoku, zarząd województwa podlaskiego zamiast zlecić poprawienie błędnego raportu, zdecydował się na zlecenie całej procedury od początku innej firmie. Stąd dodatkowa praca i dokumentacja kosztowała podatników o milion drożej. A przypominamy, co mówiono naszej redakcji jeszcze na początku 2014 roku.
- W ramach projektu „Budowa lotniska regionalnego użytku publicznego w województwie podlaskim – Etap I faza projektowa” w okresie marzec 2008 – 31 grudzień 2013 r. wydatkowano łącznie 4.490.779,74 zł. W skład tej sumy wchodzi kwota 1.927.168 zł, która jest roszczeniem urzędu w stosunku do firm ARUP/EKOTON – w tej sprawie trwa obecnie postępowanie sądowe, spodziewamy się zwrotu owej kwoty – odpowiadała nam w styczniu 2014 roku Urszula Arter z biura prasowego ówczesnego Marszałka Województwa Podlaskiego.
O tę kwotę blisko 2 milionów złotych sądzi się z konsorcjum firm ARUP/EKOTON zarząd województwa. Zarząd uważa, że firma ta nie wykonała należycie raportu środowiskowego i dlatego decyzję środowiskową uchylił Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska. Podczas wtorkowej rozprawy okazało się jednak, że firma była skłonna swój raport poprawić. Ale urząd marszałkowski nie dał jej tej szansy. Nie wskazał, co należało poprawić i zamiast rzetelnie siąść do wspólnych rozmów, pozwał konsorcjum do sądu, a do nowego raportu środowiskowego wybrano zupełnie inny podmiot.
Tym podmiotem jest firma Transprojekt Gdański. I co ciekawe przeprowadzić ekspertyzy środowiskowe miała już tylko dla trzech lokalizacji – w Sanikach, Topolanach i Kowalowcach. Ekoton musiał zbadać siedem. I Ekoton wyraźnie w swoim opracowaniu wskazywał jako najlepszą lokalizację Topolany pod Michałowem. Ówczesny zarząd województwa, kierowany jeszcze przez marszałka Jarosława Dworzańskiego, zdecydował się jednak na Saniki. Tak czy inaczej decyzja i raport przepadły, podobnie jak lotnisko. Ale jest jeszcze drugi raport.
Ten drugi raport nie został wycofany. Właśnie niedawno uzyskał pozytywną decyzję Regionalnego Dyrektora Ochrony Środowiska i jeszcze w tym miesiącu ma być znane stanowisko Generalnego Dyrektora Ochrony Środowiska. Czyli mamy sytuację taką, że badany jest dokument, który i tak do niczego się nie przyda. Tak przynajmniej wynikało z tego, co można było usłyszeć w sądzie podczas wtorkowej rozprawy.
- Ta inwestycja oddala nam się nieco w czasie. Mamy jednak obietnicę, że w perspektywie finansowej na lata 2014-2020 pieniądze z Unii Europejskiej na budowę lotniska będą nam przekazane – mówił prawie 4 lata temu na łamach lokalnych mediów ówczesny marszałek województwa Jarosław Dworzański.
I inwestycja faktycznie oddaliła się w czasie tak bardzo, że nawet nie powstanie, ani w perspektywie finansowej 2014-2020, ani żadnej innej. Zastanawiamy się tylko, po co zajmować czas urzędom, które badają dokumentację środowiskową dla inwestycji widmo? To, że przez wiele lat zmarnowano kilka milionów z publicznych pieniędzy na regionalne lotnisko, którego nie ma – to jedno. Do tego dochodzą kolejne pieniądze na nowe raporty i czas urzędników badających raporty dosłownie do niczego. Ale to nic, czekamy na decyzję środowiskową i jeszcze ten cud, który pozwoli zacząć budowę dużego portu lotniczego w województwie podlaskim.
Komentarze opinie