Reklama

W walce ze smogiem przegrywamy na każdej linii

16/02/2017 15:35

Niemal przez cały okres jesienno-zimowy oddychamy trucizną. Informowaliśmy i przestrzegaliśmy przed tym faktem wiele miesięcy wcześniej. Dopiero, kiedy temat wypłynął w mediach mainstreemowych, politycy zainteresowali się sprawą. Powinni to zrobić już kilka lat wcześniej. Ale to aktualnie trwa nierówna walka ze smogiem, a podjęte działania niewiele w tym momencie zmienią.

Trudno się dziwić tym wszystkim, którzy podjęli walkę o drzewa w Białymstoku. Dlaczego tak ważna jest ochrona drzew? Dlatego, że to one w pierwszej kolejności są naturalnym filtrem, który pochłania właśnie szkodliwy pył. Tego w Białymstoku jest bardzo dużo. Na dodatek drzew nam ubywa w zastraszającym tempie, o czym pisaliśmy już wielokrotnie. Przypominamy, że mamy tu duże zagęszczenie ludności więc zieleń, zwłaszcza drzewa, są niezmiernie ważne. A ta zieleń potrzebna jest zwłaszcza na osiedlach domków jednorodzinnych, bo tam niekiedy trudno jest w ogóle złapać oddech. Ale stało się tak, że na takich osiedlach powstały szerokie drogowe arterie, więc drzewa podzieliły los innej zieleni, której już nie ma.

Na osiedlu Wygoda, Jaroszówka, Nowe Miasto, Bagnówka nie jest już spokojnie i zielono, jak do niedawna. Teraz przebiegają tamtędy jak nie obwodnice śródmiejskie, to inne nowo wybudowane drogi. W związku z tym nie dość, że jest mniej drzew, to jeszcze spaliny samochodów robią swoje. Nikt w ciągu ostatnich miesięcy nie wpadł na pomysł nasadzenia nowych drzew, które pochłaniałyby szkodliwe substancje z powietrza. W zamian za to odbyła się jałowa dyskusja o uruchomieniu bezpłatnych połączeń komunikacji miejskiej w tych dniach, kiedy stężenie trującego pyłu w Białymstoku będzie naprawdę wysokie.

- Chyba wspólna jest troska wszystkich o to, żebyśmy o to czyste powietrze dbali i żeby w razie potrzeby naprzeciw wszystkim mieszkańcom wychodzić. Tylko wolę o te sprawy zapytać, żeby sprawdzić czy nie ma tu miejsca na takie działanie, że skoro telewizje podały, że jest problem, to my tutaj zrobimy coś pod publiczkę. Mam nadzieję, że tak nie jest i to zostało dokładnie zbadane – mówił na ostatnim posiedzeniu Rady Miasta radny Tomasz Madras.

Debata toczyła się wokół uchwały, która pozwalałaby prezydentowi Białegostoku na wydawanie zarządzeń w sprawie uruchamiania bezpłatnej komunikacji miejskiej, kiedy smog nad miastem będzie zbyt duży. W sumie dobrze, że ktoś poszedł po rozum do głowy choć w takiej sprawie, ale z drugiej strony możliwość bezpłatnych przejazdów nie poprawi jakoś znacząco jakości powietrza. Najciekawsze jest to, że radni najpierw podnieśli ręce za uchwałą, a dopiero później dowiedzieli się, że zapisy uchwały, którą sami przyjęli, w zasadzie są martwe.

Prezydent Białegostoku zaproponował nowe prawo: kiedy stężenie pyłów osiągnie wartość 150 mikrogramów na metr sześcienny, pozwoli się narodowi jeździć za darmo autobusami. Wiadomo, smog grasuje. No fajnie, idea się spodobała, tylko sprawdziłem, o co chodzi z tym progiem 150. Bo nikt z urzędników nic mądrego nie powiedział. Okazuje się, że u nas w całym 2016 toku ani razy stężenie nie przekroczyło 90! Do stu nawet się nie zbliża! Abstrahując od tego, że to dymią raczej kominki niż samochody, to co to daje? Dla propagandy li tylko? To tak, jakby obiecać bezpłatne przejazdy każdemu kto ma 3 metry wzrostu. Hojna ta władza i troskliwa” – napisał radny Tomasz Madras na swoim profilu facebookowym.

Wpis ten co prawda nie jest wpisem publicznym, ale otrzymaliśmy go od osoby, która ma „w znajomych na Facebooku” radnego i zwróciła uwagę, że raczej powinno być odwrotnie – czyli, że najpierw trzeba wiedzieć, za czym się głosuje, a następnie podnosić ręce. Nigdy nie powinno się dziać odwrotnie.

- Ja wiem, że nasi radni są najlepsi, tylko jak się krytykuje prezydenta, to samemu najpierw trzeba być w porządku. W tym przypadku ten, ale pewnie i inni radni, podnieśli ręce i przyjęli uchwałę, a dopiero później sprawdzili, co przegłosowali. Chciałbym zwrócić na to uwagę, bo w ten sposób, to daleko nie zajedziemy, a sprawa smogu jest poważna – napisał do nas Tomasz.

Niezależnie od głosowania nad tą uchwałą, problem się sam nie rozwiąże. Oprócz wycinki zieleni i zbyt małej ilości nasadzeń, pozostaje kwestia korytarzy wietrzenia miasta. W ostatnich latach znikają jeden po drugim. Sprawcą jest wysoka zabudowa, która blokuje cyrkulacje powietrza i tym samym przeganianie szkodliwego powietrza poza miasto. Trująca zawiesina mogłaby szybciej przemieścić się gdzieś dalej, ale brak korytarzy lub ich zwężenie, zatrzymuje ją w miejscu.

Naturalne korytarze powietrzne są w miastach zlokalizowane przede wszystkim w oparciu o układ rzeczny i kolejowy. Powietrze może się bez problemu przemieszczać wzdłuż rzeki lub torów. W Białymstoku tak też było do niedawna. Jednak powstała ostatnio wysoka zabudowa, część tych korytarzy do wietrzenia zatkała. Między innymi powietrze już swobodnie nie przepłynie w okolicach ulicy Jurowieckiej, gdzie powstają Apartamenty Jagiellońskie, nie przepłynie swobodnie przy ulicy Wiadukt, trudniej będzie także przy Jana Pawła oraz w kilku innych miejscach, gdzie wysokie bloki zatrzymują powietrze. I w tym względzie należałoby jak najszybciej przystąpić do prac nad utworzeniem nowych korytarzy wietrzenia, bo istniejące znikają jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki.

- W tej chwili jest idealny moment na podjęcie tematu i opracowanie założeń urbanistycznych oraz architektonicznych, ponieważ trwają prace nad Studium uwarunkowań i kierunków rozwoju przestrzennego Białegostoku. Dodam, że w rozwoju każdego miasta niezbędne jest uwzględnienie czynnika środowiskowego i przyrodniczego, więc w naszym mieście również. Problem smogu bez kompleksowych działań nie zniknie, zaś doraźne działania nie przyniosą pożądanego efektu – komentuje naszej redakcji Artur Kosicki, ekspert od inwestycji budowlanych.

Obecnie potrzebne są dość znaczne środki finansowe na walkę ze smogiem. Tak się przecież złożyło, że w ostatnich tygodniach dopuszczalnie limity zanieczyszczeń w wielu polskich miastach zostały znacznie przekroczone. Według ONZ i WHO Polska znajduje się w europejskim ogonie pod względem jakości powietrza, a zanieczyszczeniami oddycha 90 proc. mieszkańców kraju.

Planowana wymiana ogrzewania w domkach jednorodzinnych powinna przynieść poprawę jakości powietrza. To jednak odczujemy najwcześniej za dwa lata, może i później. W tym czasie trzeba zadbać też o inne obszary funkcjonowania miasta, jak między innymi nowe nasadzenia zieleni, a także korytarze wietrzenia. Gospodarka, rozwój miasta – te rzeczy są ważne, ale ważne są również przyszłe pokolenia, którym zostawimy nasze miasto. Jeśli nie będzie w nim jak i czym oddychać, ludzie będą się z niego wyprowadzać w poszukiwaniu większego komfortu. Wówczas wszystkie pieniądze wpakowane w inwestycje zwyczajnie się zmarnują.

(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska/ Foto: BI-Foto)

Reklama

Komentarze opinie

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Wróć do