
Sprawa budowy stadionu miejskiego wciąż nie jest zakończona. Pierwszy wykonawca – polsko-francuskie konsorcjum Eiffage złożyło kasację do Sądu Najwyższego w związku z orzeczeniem, jakie zapadło w białostockim Sądzie Apelacyjnym. Teraz nie wiadomo jak sprawy potoczą się dalej. Być może zostanie zawarta ugoda, ale możliwe jest, że o tym kto, komu i ile ma zapłacić rozstrzygnie Sąd Najwyższy, który zdecydował się skargę rozpoznać.
Sądowy spór Miasta z firmą Eiffage zaczął się w 2011 roku od wypowiedzenia umowy na budowę stadionu miejskiego. Miasto Białystok odstąpiło od umowy z wykonawcą, kiedy już nie było szans zakończenia inwestycji w terminie. Budowę dokończyło konsorcjum OHL. Tak wyglądał początek bardzo długiego sporu, o którym ostatecznie zdecyduje Sąd Najwyższy.
Wydawało się, że temat jest już zamknięty i wszystko, co zostało do zrobienia, to wyegzekwować należnie Miastu Białystok pieniądze od polsko-francuskiego konsorcjum Eiffage. Takie bowiem orzeczenie zapadło we wrześniu 2015 roku. Sędzia Sądu Apelacyjnego w Białymstoku – Elżbieta Borowska – ponad godzinę czytała uzasadnienie do wyroku. Bardzo dokładnie omawiała poszczególne etapy prac, zapisy umowy i wzajemne roszczenia. Jak podkreślała – sąd bardzo uważnie rozpatrzył wszelkie aspekty związane z budową stadionu w Białymstoku, a także przeanalizował potencjał Eiffage w zakresie możliwości dokończenia budowy. I w tym względzie sąd wskazał, że Konsorcjum Eiffage od początku przedstawiało nierealny plan finansowy tak dużej budowy. Ponadto firma zatrudniała zbyt mało osób, które byłyby w stanie ukończyć budowę na czas, jaki określono w umowie. Ostatecznie sąd orzekł, że Konsorcjum Eiffage musi zapłacić Miastu Białystok 101 milionów złotych tytułem odszkodowania i kar umownych
Z takim wyrokiem Eiffage nie zgodziło się. Pełnomocnik polsko-francuskiej firmy podkreślał, że naprawienie szkody zostało zasądzone na rzecz podmiotu, który nie wydał ani jednej złotówki na budowę stadionu. I to może być ogromnym problemem pełnomocników reprezentujących białostocki magistrat. To oni będą musieli teraz wykazać przed Sądem Najwyższym, że spółka Stadion Miejski jest poszkodowana, choć to nie ona zawierała umowę z wykonawcą, który został z budowy wyrzucony.
- Wyrok został wydany w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej i trzeba go uszanować. Co nie oznacza, że zgadzam się z nim prawnie i intelektualnie. Podtrzymuję swoje stanowisko, że szkoda została zasądzona na podmiot, który nie wydał pieniędzy. Miasto wielokrotnie podawało publicznie, że uwolniło się od ciężaru budowy stadionu przez założenie spółki komunalnej, która była i jest inwestorem, a teraz jeszcze operatorem tego stadionu. Przypomnę, że spółka nie była stroną tego postepowania – powiedział tuż po ogłoszeniu wyroku pełnomocnik Eiffage – adwokat Krzysztof Rastawicki.
Z pewnością to właśnie ten wątek jest dziś największą niewiadomą w postępowaniu Sądu Najwyższego. Prawnicy, z którymi konsultowaliśmy możliwości, jakie w tej chwili mają pełnomocnicy prezydenta Białegostoku, mówili w zasadzie jednym głosem. Skoro Sąd Najwyższy zdecydował rozpoznać wniosek kasacyjny, najprawdopodobniej dopatrzył się argumentów, które za tym przemawiają.
W międzyczasie Eiffage wystąpiła do prezydenta Białegostoku z propozycją zawarcia ugody. Ten już nie był tak odważny jak w momencie wyrzucania konsorcjum z budowy, ani podpisywania umów, czy wyłaniania kolejnego wykonawcy. Zwrócił się zatem do radnych, żeby zajęli stanowisko w sprawie ugody. Radni stanowiska nie zajęli, ponieważ uznali, że skoro prezydent o nic ich wcześniej nie pytał, tylko podejmował decyzje samodzielnie, tak samo powinno być i w tym przypadku.
- Prezydent nawarzył tego piwa więc niechaj sam je pije. Chce się dzielić odpowiedzialnością, ale kiedy były podejmowane decyzje w tej sprawie, to radnych nie pytał – komentowali w czerwcu tego roku radni PiS.
Sprawa postępowania kasacyjnego była zawieszona przez blisko rok. W tej chwili obydwie strony sporu zdecydowały się na rozpoznanie jej. Postępowanie zatem odwieszono. I wyjścia są dwa – albo przed wymiarem sprawiedliwości dojdzie do ugody, albo to on rozstrzygnie ostateczne. Dotychczas konsorcjum Eiffage proponowało w ramach ugody, że zapłaci do kasy miasta 80 milionów złotych. To jednak o około 40 milionów mniej niż orzekł Sąd Apelacyjny ponad rok temu. Dodamy, że choć w Białymstoku orzeczono o konieczności wpłaty 101 milionów złotych, to przez ten czas biegły także ustawowe odsetki i stąd powstała dość duża różnica. Eiffage w propozycji ugody zatem zaproponował zapłatę mniejszych pieniędzy niż wskazywał na to wyrok Sądu Apelacyjnego i w zasadzie bez żadnych odsetek.
- Ostatnie spotkanie pełnomocników Miasta z pełnomocnikami Eiffage miało miejsce w dniu 9 października br., w Białymstoku, na którym uzgodniono, że strony złożą do Sądu Najwyższego zgodne wnioski o podjęcie zawieszonego postępowania i wyznaczenie terminu posiedzenia. Posiedzenie takie jest spodziewane przez nas jeszcze w tym roku, najprawdopodobniej – w grudniu 2017. Na tym posiedzeniu Sąd Najwyższy podejmie decyzję co do dalszego toku postępowania. Miasto, mając na względzie ochronę finansów publicznych, czas i koszty egzekucji, nie będzie stawać w opozycji, jeżeli Sąd Najwyższy, jak jest to powszechnie przyjęte w praktyce postępowań, podejmie próby ugodowe na posiedzeniu, jeżeli – podkreślamy- będzie to korzystne dla Miasta – poinformowała rzecznik prezydenta Białegostoku, Urszula Mirończuk.
Taka decyzja w zasadzie oznacza, że ostateczne rozstrzygnięcie sporu z Eiffage jest wyłącznie w rękach wymiaru sprawiedliwości. Dziś nikt nie jest w stanie przewidzieć, czy postępowanie zakończy się odzyskaniem pieniędzy przez Miasto Białystok, czy ogromne miliony przepadną bezpowrotnie. W każdym razie stadion mamy, został wybudowany i służy mieszkańcom, ale kosztował niemal dwa razy drożej niż miał kosztować początkowo. O sposobie rozstrzygnięcia skargi kasacyjnej będziemy informować, kiedy zdecyduje o tym Sąd Najwyższy.
(Agnieszka Siewiereniuk – Maciorowska)
Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.
Komentarze opinie