Reklama

Wielkanocne (r)ewolucje

31/03/2013 11:05
Choć Podlasie nazywane jest Polską B, C i reszty liter alfabetu, to jeśli chodzi o intrygujące czy zadziwiające tradycje, inne regiony widzą tylko nasz ogon. Zostają daleko w tyle. Nie tylko na co dzień uwydatniają się te relikty przeszłości, ale przede wszystkim od święta.

A dokładniej:szczególnie przy okazji Świąt Wielkanocnych, które – chociaż straciły palmę pierwszeństwa w rankingu popularności na korzyść Bożego Narodzenia – znajdują się u szczytu listy naszych ulubionych momentów w roku.

Ślązacy w Niedzielę Palmową wciąż ponoć połykają „kotki”z wierzbowych gałązek, wierząc, że ochroni ich to przed chorobami. Na Kaszubach do dziś żywy jest zwyczaj niepolewania wodą, a smagania panien po nogach jałowcem. U podnóża Tatr zaś prawdopodobnie nadal bacznie obserwuje się, ile razy góralki obchodzą kościół podczas procesji na wielkanocnej, porannej mszy (czarownica wytrzyma tylko jedno okrążenie).

W Krakowie zachował się zaś egzotyczny dla nas zwyczaj „Siudej Baby”, nawiązujący do postaci słowiańskiej Kapłanki Ognia, wiosną szukającej swojej następczyni. Siudą Babą jest mężczyzna przebrany za kobietę, smolący sadzą napotkane po drodze osoby, przynosząc im tym sposobem szczęście.
Zmiany, zmiany, zmiany…
Opisane tradycje swoje korzenie zapuściły w pogańskim obrządku Słowian. Ewoluowały przez stulecia zmieniając swój charakter, dostosowując się do nowych czasów, życiowych realiów czy choćby ludzkiej mentalności. Przetrwały w swojej formie jedynie dzięki temu, że pieczołowicie pielęgnowali je mieszkańcy jednej wsi.

Czy piliście kiedyś wiejskie mleko od krowy? My tak. I zastanawiamy się, czy nasze dzieci też poznają smak mleka prosto od krowy. Ba! Czy dane im będzie zobaczyć prawdziwą, wiejską krowę. Jednocześnie zachodzimy w głowę,jak podlaskie tradycje będą wyglądały w przyszłości, jakim poddadzą się modyfikacjom i co zrobią z nimi potomni.
Kobieta: zła wróżba!
Zacznijmy od Wielkiej Soboty! Ponoć w niektórych domach nadal wierzy się, że ten dzień niesie wróżbę dotyczącą przyszłości. Co więcej,wróżba ta ściśle łączy się z osobą goszczącą w naszych progach: mężczyzna stanowi zapowiedź zdrowego, pełnego urodzaju roku, zaś panie zwiastują wszelkie plagi i nieszczęścia.

Kto stał więc na straży domostwa? Dziadek z drewnianą laską zastawiał niewiastom drogę, dzieci czepiały się pół spódnicy, pies groźnie szczerzył kły. Jeżeli tradycja się uchowa, sądzimy, że ten pierwiastek ludzki będzie już zbędny.

Skoro już teraz nie musimy sami robić zakupów, dlaczego mielibyśmy sami strzec progu? W przyszłości zadanie to przejmą pewnie dorobki cywilizacji: dostępu do domu bronić będzie fotokomórka, prześwietlająca gości i nawet rozpoznająca ich płeć.

Fotokomórka połączona zostanie z inteligentnym systemem zarządzania budynkiem, naszym smartphonem i zintegrowana z systemami wynajętej firmy ochroniarskiej Ochrona przed Złodziejami. Ochrona przed Nieszczęściem i Złymi Wróżbami – Kowalski & Sons. StrzeżonegoPan Bóg w końcu strzeże, a szczęściu trzeba pomagać, prawda?
Hej kolęda, kolęda!
Kolejną tradycją, wciąż kultywowaną w niektórych zakątkach Podlasia jest… kolędowanie i śpiewanie. Zwyczaj ten kojarzony z Bożym Narodzeniem,stanowił jednak istotną część obrządków wielkanocnych.

I nie tylko. Gospodarze, śpiewając swojej trzodzie, zapewnić chcieli rozmnażanie się inwentarza. Bronili się też przed kataklizmami, od szarańczy poczynając, a na apokalipsie kończąc. Pieśni stanowiły też nieodłączny element życia towarzyskiego i uczuciowego. Chłopcy
śpiewem starali się przypodobać najpiękniejszym we wsi pannom, dziewczęta zaś śpiewająco spławiały natarczywych interesantów.

Podczas Wielkanocy od domu do domu chodzono z tzw. konopielką lub inaczej – z alleluja, zapowiadając wiosnę, śpiewając obrzędowe pieśni, wygłaszając oracje z życzeniami. Wierzono, że życzenia składane przez kolędników mają wielką moc, że zwiastują zdrowie gospodarzom, długie i płodne życie zwierząt oraz bogate plony. Śpiewacy byli obdarowywani tzw. wołeczebnym, czyli pisankami, kiełbaską, a często również i seteczką.

Mimo że hordy kolędników przez wieś, a tym bardziej przez miasto przechodzą coraz rzadziej, jesteśmy pełni nadziei, że zwyczaj ten nie zniknie. Telefony gości wchodzących w progi domostw rozbrzmiewać będą z pewnością anielskimi śpiewami i ptasimi trelami, na przemian z życzeniami zdrowia wygrywanymi w melodii stereo. Ponadto, obecnie coraz bardziej popularne są różne wielkanocne imprezy hucznie zamykające Wielki Post. Czy nie widać w tym swego rodzaju transformacji zwyczaju kolędowania, wspólnej zabawy, które przenosimy po prostu do klubów disco?
Przy stole z przodkami
Jeśli tradycje wielkanocne miałyby „like button”, z pewnością kliknęlibyśmy w ikonkę pod jedną z naszych ulubionych, ponoć nadal praktykowanych. Wielkanoc związek ma z życiem wiecznym, życiem po życiu i w tej materii łączy się poniekąd z Zaduszkami.

Zapytacie, gdzie listopad, a gdzie marzec? Mają do siebie całkiem blisko – odpowiemy. Istotnym elementem obchodów wielkanocnych jest Przewodni Poniedziałek, którego geneza wiąże się z przeprowadzaniem dusz na drugą stronę i radością dzielenia się z nimi Pańskim Zmartwychwstaniem.

W niektórych zakątkach Podlasia traktuje się to bardzo poważnie i dosłownie. Kult przodków i chęć wspólnego z nimi świętowania w podlaskiej wsi Czyże jest tak silny, że jej mieszkańcy po liturgii odwiedzają groby swoich zmarłych. Kładą na nich pisanki i starają się nawiązać z nimi i metafizyczną, i bardzo fizyczną więź. W czym wyraża się ta relacja? We wspólnym posiłku, wszak uczta z dawien dawna niosła znamiona integracji.

Na cmentarzu rozkłada się więc kocyk i koszyczek. Z koszyczka wyciąga się chlebek, jajeczko, gąsiorek. Świeże powietrze sprzyja biesiadowaniu, więc przyjęcia owe trwać mogą i kilka godzin. Zwyczaj z Czyż z pewnością kontynuuje prastary obrządek słowiański i tradycję składania ofiar duchom przodków. Aż boimy się myśleć, jak ta tradycja mogłaby wyewoluować i nie będziemy popuszczać wodzów fantazji…
Podlasie tradycją stoi
Nikt nam więc nie powie, że jesteśmy z tyłu. Gdy chodzi o zaskakujące czy dziwne zwyczaje też mamy się czym pochwalić. Cóż więc stoi na przeszkodzie, by kultywować własne zwyczaje? Nie muszą być koniecznie związane ze słomianymi kukłami czy podrzucaniem do
nieba skorupek jajek.

Oto przykłady (na pdst.: Artur Gaweł, „Rok obrzędowy na Podlasiu”, Białystok 2012):
• Zdrowie i ochronę zapewnić miała kąpiel w rzece, strumieniu lub studni w Wielki Czwartek. Zrobić to trzeba było tak wcześnie, by uprzedzić ptaki, szczególnie kruki. Inaczej woda straciłaby swoje cenne właściwości.
• W Wielki Piątek nie prano bielizny, gdyż czynność ta kojarzyła się z biczowaniem.
• Tłuszczem z mięs ze święconki zwykło się smarować pług, aby ochronić uprawy przed chwastami.
• Jaja w Przewodni Poniedziałek zjeść należało do ostatniego okruszka. Po powrocie ze śniadania na cmentarzu przyrządzano w domach jajecznicę, wierząc, że ta z rodzin, która zje ją jako pierwsza, cieszyć się będzie najlepszym zdrowiem.
• Podczas świątecznych zabaw dobierano się w pary i kręcono wokół własnej osi, co zapewnić miało zawijanie się kapusty w główki.

(Tekst i foto Iwona i Rafał Bortniczukowie)

Mr. & Mrs. Sandman

 
Reklama

Komentarze opinie

  • Awatar użytkownika
    Nikita - niezalogowany 2013-04-02 08:47:12

    Artykuł BOMBA!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Anna - niezalogowany 2013-03-31 16:35:53

    A ja pamietam wielkanocne kolędowanie. Dziś ten obrzęd juz zanikł :(

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Piotrek - niezalogowany 2013-03-31 16:27:27

    Poznałem nowe tradycje :)

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis
  • Awatar użytkownika
    Olka - niezalogowany 2013-03-31 14:38:36

    Świetne!

    odpowiedz
    • Zgłoś wpis

Podziel się swoją opinią

Twoje zdanie jest ważne jednak nie może ranić innych osób lub grup.


Reklama

Wideo fakty.bialystok.pl




Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Wróć do